Polski programista w sporze z Canonicalem. Centrum Oprogramowania Ubuntu jest dziś do niczego?

Polski programista w sporze z Canonicalem. Centrum Oprogramowania Ubuntu jest dziś do niczego?

Polski programista w sporze z Canonicalem. Centrum Oprogramowania Ubuntu jest dziś do niczego?
10.08.2015 16:28, aktualizacja: 11.08.2015 09:44

Centrum oprogramowania Ubuntu próbowało być jednocześniemenedżerem pakietów i sklepem z aplikacjami. W porównaniu doklasycznego Synaptica jako menedżer niezbyt się sprawdzało. A jakosklep z aplikacjami okazało się być jeszcze gorsze. Historiapolskiego programisty Michała Rosiaka stała się okazją dodyskusji nad przyszłością Centrum – i pokazała, że jego koniecjest bliski.

Stworzona przez Canonicala aplikacja na tle swoich odpowiednikówz innych dystrybucji wyróżnia się możliwością instalowaniapłatnych aplikacji i gier. Kiedyś jeszcze działało to całkiemdobrze. Autor tych słów kupił przez sklep Canonicala kilka gier,m.in. kultową Darwinię, bez problemu reinstalując ją w kolejnychwersjach Ubuntu. Po wydaniu wersji 14.10 systemu wszystko się jednakpopsuło. Wiele pozycji stało się w tej wersji niedostępnych wCentrum Oprogramowania. Nie tylko zniknęły z listy oprogramowania,ale też niemożliwa stała się ich reinstalacja w nowej wersjisystemu.

Od Ubuntu 14.10 z komercyjnym oprogramowaniem w sklepie Ubuntu jest kiepsko
Od Ubuntu 14.10 z komercyjnym oprogramowaniem w sklepie Ubuntu jest kiepsko

W lutym tego roku na sprawę narzekał nasz bloger, MichałRosiak, programista, który w rozwój oprogramowania dla Ubuntuwłożył wiele energii. We wpisie pt. Dlaczego nie warto tworzyćoprogramowania dla Ubuntu przedstawiłswoje zmagania z Canonicalem – wyglądało na to, że opublikowaniejakiejkolwiek komercyjnej aplikacji w oficjalnym sklepie systemuMarka Shuttlewortha to droga przez mękę. Sytuacja, w którejdeweloper musiał swoim nabywcom sam przesyłać e-mailemzaktualizowane paczki .deb pod nową wersję systemu, jest chybabezprecedensowa, jeśli chodzi o sklepy z aplikacjami.

Wydanie 15.04 niczego tu nie naprawiło – aplikacje, któreprzestały być dostępne dla 14.10, nie pojawiły się też naliście dla użytkowników tegorocznego wydania. Michał Rosiakrozpocząłmiesiąc temu walkę o to, by w ogóle Canonical usłyszał jegowołanie. Jako że pisanie gier to źródło jego utrzymania, sprawajest poważna. Jak słusznie zauważa, użytkownicy, którzy zakupiligrę wcześniej czują się oszukani, on sam nie ma co liczyć, żektoś zrobi downgrade systemu tylko po to, by zainstalować grę, zaśsam producent Ubuntu po prostu milczy. Próby skontaktowania się zmenedżerem odpowiedzialnym za sklep Ubuntu nie przynosiłyrezultatów.

Upublicznienie sprawy przyniosło pewne efekty. Odezwali sięludzie z Canonicala – przyznając, że obecny proces jest bardzozawodny, ale w przyszłości będzie lepiej, dzięki pakietomClick/Snappy. Pakiety są w nich izolowane, zależnościautomatycznie spełnione, więc proces recenzowania oprogramowaniamożna zautomatyzowanć, znacznie przyspieszyć. Odezwał się nawetsam Mark Shuttleworth, twierdząc, że doświadczenie pokazało, żebazujący na pakietach .deb system nie sprawdza się w odniesieniudo sklepów.

Kiedy Michał Rosiak zobaczy swoje aplikacje w CentrumOprogramowania na nowszych wersjach Ubuntu? Pewnie nieprędko.Pełnego wsparcia dla pakietów Snappy/Click w wydaniu 15.10 raczejnie zobaczymy, a na wydanie wersji .deb firmy podobno nie stać.Martin Albisetti z Canonicala napisał, że z czasem sklep okazałsię coraz droższy w utrzymaniu, obecnie starania dotyczą tego, bywersja LTS była dobrze wspierana, wgrywanie pakietów dla nowszychwersji Ubuntu jest zablokowane. Przede wszystkim jednak postawiono nazrobienie czegoś nowego, tj. sklepu bazującego na nowym formaciepakietów, zamiast marnować wysiłki na coś, co po prostu niedziała.

I trudno się z tym nie zgodzić: klasyczne menedżery pakietówdla Linuksa powstały z myślą o otwartym oprogramowaniu,kompilowanym przez twórców dystrybucji pod kątem określonegośrodowiska uruchomieniowego, z określonym zestawem zależności.Własnościowe oprogramowanie bardzo źle się spisuje w tym modelu –kolejne aktualizacje systemu mogą bardzo łatwo uczynić aplikacjęniekompatybilną. Te właśnie problemy rozwiązać ma przygotowywanyprzez Canonicala menedżer Snappy,który zastąpić ma APT-a. Czy jednak jakiekolwiek problemytechniczne mogą usprawiedliwiać wielomiesięczne milczenie nazapytania człowieka, który jest autorem popularnych aplikacji nabądź co bądź niszową platformę, programistą nagrodzonymtytułem „Ubuntu Pioneer”? Prawdziwy problem wydaje siędotyczyć stosunku Canonicala do swojej społeczności –społeczności bez której nigdy by na rynku nie zaistniał.

Programy

Zobacz więcej
Źródło artykułu:www.dobreprogramy.pl
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (95)