Windows 10 ma 10 lat. Na początku wyglądał inaczej

Windows 10 wydano dziesięć lat temu, 29 lipca 2015 roku. System rozwijano w ramach programu Insider Preview, miał stanowić wytchnienie od źle przyjętego poprzednika. Mimo że wciąż jest dziś u szczytu popularności, zostanie zapamiętany jako gorszy od legendarnej Siódemki.

Czego brak w Windows 7?
Czego brak w Windows 7?
Źródło zdjęć: © dobreprogramy | Kamil Dudek

Microsoft w czasach Windows 8 miał bardzo poważny problem. Sam fakt powszechnej niechęci do Ósemki nie byłby aż takim kłopotem (w Redmond przetrwali już wszak Vistę), gdyby nie to, że porażka kafelkowej platformy oznaczałaby przekreślenie szans na dalszy rozwój w segmencie konsumenckich systemów operacyjnych. Steven Sinofsky wprost mówi dziś, że Windows 7 jest najlepszym systemem na pecety, a Ósemka powstała jako próba wejścia w przyszłość.

Odtrutka po Metro

Niestety, wszystkie flagowe cechy Windows 8 (jak interfejs Metro) uznano jednoznacznie za... wady tego systemu, dlatego konieczny był taktyczny odwrót, a nie reforma. Musiał być on jednak technicznym rozwinięciem, a nie porzuceniem, podjętych już decyzji implementacyjnych. Ponadto, ze względu na wtopę wizerunkową, zadbano o to, by sprawiać wrażenie słuchania głosu użytkowników.

Dlatego Windows 8 rozwijano w tajemnicy, ale Windows 10 był rozwijany publicznie, z niemal cotygodniowymi kompilacjami testowymi. Zaoferowano go nieodpłatnie dla wszystkich posiadaczy Windows 7 i 8.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Spodziewano się, że Dziesiątka będzie mieć premierę jesienią 2015, ale Microsoft mocno się pospieszył i wydał nowy system już pod koniec lipca. Ogłoszono tuziny nowych funkcji, ale tak naprawdę liczyły się tylko dwie: menu Start oraz możliwość uruchamiania aplikacji Metro w oknie. Wszelkie pozostałe nowości były mało istotne dla większości.

Niedosmażona rewolucja

Windows 10 jednak wcale nie był gotowy na swoją premierę. I to całkiem dosłownie: integracja komunikatora Skype została odroczona, a nowa przeglądarka Edge, choć zaopatrzona w nowoczesny silnik, umiała mniej niż Internet Explorer. Było to szczególnie zawstydzające w kontekście tego, że chmurowa synchronizacja działała w IE, ale w Edge'u nie.

Nowa platforma UWP pozwalała na więcej niż znane z Windows 8 WinRT, ale Sklep dalej pozwalał jedynie na publikowanie tzw. nowoczesnych aplikacji, których prawie nie było (więc nikt go nie używał).

Znamion nieukończenia było więcej. Dalej niedostępna była wersja dla smartfonów (Windows 10 Mobile) oraz wersja serwerowa (Windows Server), ze względu na niespełnienie wymagań jakościowych. Microsoft ogłosił, że Windows 10 będzie od teraz serwisowany w trybie ciągłym, bez nowych wersji - każde następne wydanie to też miał być "Windows 10". Ogłoszono to jednak w fatalny sposób. System wcale nie był serwisowany w trybie evergreen, zamiast tego co kilka miesięcy wydawano nową platformę pod tą samą nazwą.

Poza tym, niedokładność jednego z inżynierów Microsoftu sprawiła, że setki tysięcy ludzi zapamiętały stwierdzenie, że "Windows 10 będzie ostatnim Windowsem". Taka deklaracja nigdy nie padła. Metoda wydawania nowych wersji była więc chaotyczna, a początkowo nie miała stałego harmonogramu. Nowe systemy wydawano "gdy będą gotowe". Pierwszy raz miało to miejsce 4 miesiące po wydaniu Windows 10. System nazwano "1511".

Chaotyczne usprawnienia

Wersja serwerowa dalej nie była dostępna, asystent (Cortana, nie Copilot) dalej niemal nic nie umiał i działał tylko w kilku krajach. Pojawiła się za to wersja na telefony oraz zintegrowany komunikator, wbudowany w pulpit i oparty o Skype. Docelowo miał on zastąpić Skype'a, "rozpuszczając go" w interfejsie. Rozmowy wideo miały się stać "funkcją systemu", jak schowek albo menedżer plików. O skali popularności nowego rozwiązania może świadczyć to, że aktualizacje popsuły je, ale Microsoft nie wiedział o tym przez kilka miesięcy.

W lipcu 2016 wydano wersję rocznicową. Była już na tyle stabilna, że oparto o nią wreszcie wariant serwerowy. Do Edge'a zawitała obsługa rozszerzeń i synchronizacji, wrócił klasyczny Skype. Pojawiła się możliwość publikowania klasycznych aplikacji w Sklepie, wróciły też niektóre funkcje obsługi pióra znane z Windows 7.

Użytkowo, było to jednak reanimowanie Ósemki - wbrew pozorom. To dlatego, że główny wysiłek był inwestowany w stabilizację platformy. W rezultacie, w 2016 roku wydano tylko jedną wersję Dziesiątki. Teoretycznie jednak, wreszcie ukończono development: powstały wydania dla peceta, Xboksa, serwerów, HoloLens i telefonów, wszystkie oparte o wspólny rdzeń (OneCore).

Taktyczny odwrót

Te poprawki jednak nie wypaliły - oryginalny pomysł na Windows 10 zaczął się więc w końcu walić. System nie zdobył miliarda użytkowników, aplikacji UWP niemal nikt nie pisał, wydajność wbudowanych była podważalna, a telefony z kafelkami stanowiły margines rynku. Konieczne były zmiany. Dziesiątka zaczęła po cichu zmierzać w innym kierunku.

Jej najpopularniejsze cechy, czyli tryb nocny, WSL i nowy Edge, to dość późny dodatek. Dziś Windows 10 wygląda zupełnie inaczej niż planowano dziesięć lat temu, podczas premiery. Miał on być pełen kafelkowych aplikacji, sterowany Cortaną i zsynchronizowany z dedykowanymi telefonami. Są to już odległe wspomnienia.

Kamil J. Dudek, współpracownik redakcji dobreprogramy.pl

Programy

Zobacz więcej

Wybrane dla Ciebie

Komentarze (27)