Left 4 Dead

Redakcja

31.12.2008 12:16, aktual.: 01.08.2013 01:52

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Za wstęp posłuży chyba najlepiej cytat z napisów końcowych po przejściu jednej z godzinnych kampanii, które wspólnie z innymi śmiałkami można przejść w Sieci: „w trakcie realizacji tego filmu zostało zabitych 1747 zombie". Zainteresowani?

Left4Dead jest drużynową grą sieciową FPS od Valve, czyli twórców niezwykle popularnego Team Fortress 2, który to uzyskał od marudzących krytyków wyjątkowo dobre oceny. Można więc spodziewać się, że i najnowsza produkcja ludzi odpowiedzialnych za obie części Half-Life stać będzie na wyjątkowo wysokim poziomie. Niepocieszeni będą jednak wszyscy wielbiciele masowych starć do 64 graczy, gdyż L4D jest pozycją na znacznie mniejszą skalę, dopuszcza bowiem do zabawy maksymalnie 8 osób, podzielonych na dwie drużyny. Pomysł ten jest, wbrew pierwszemu wrażeniu, prawdziwym strzałem w dziesiątkę.

[img=14136]

Fabuła Left 4 Dead jest szczątkowa, no bo i taka gra tak naprawdę jej nie potrzebuje. Czy Team Fortress 2 albo Quake 3 miała jakąkolwiek historię do powiedzenia? Oczywiście, że nie. Dlatego też opowieść zawarta w czterech kampaniach jest jedynie zbiórką oklepanych motywów na temat tajemniczej choroby zamieniającej ludzi w zombie. Wszystko po to, abyśmy poczuli się jak w domu, przypominając sobie wszystkie filmy w stylu 28 dni później. O wiele ważniejsi są nasi bohaterowie: Bill, Zoe, Francis i Louis, czwórka ocalałych, którzy próbują przeżyć w świecie zainfekowanym przez tysiące bezmózgich stworzeń na dwóch nogach. Każda z postaci jest świetnie zaprezentowana i w pewien sposób szczególna. Valve udało się stworzyć pomiędzy czwórką ocalałych swojego rodzaju chemię, wprowadzaną głównie przez świetnie rozpisane dialogi albo zabawne (bądź śmiesznie poważne) komentarze wygłaszane w konkretnych sytuacjach. Ale o tym więcej przy okazji opisu udźwiękowienia produkcji.

[break/]Tytuł posiada, oprócz trybu sieciowego, również kampanię dla pojedynczego gracza. Można ją sobie przejść jednorazowo, żeby zapoznać się jako tako z rozgrywką i z mapami, choć to i tak za bardzo nam nie pomoże. Właśnie okrojony tryb single jest dla wielu recenzentów głównym minusem Left 4 Dead (około 4-5 godzin grania), ale dla mnie stanowi on raczej plus, nie jest to wszak gra jednoosobowa, więc tak naprawdę to tylko tryb treningowy. Prawdziwa zabawa zaczyna się dopiero w sieci. Valve oddało nam jak na razie do dyspozycji tylko 4 kampanie, choć zapowiedziano już ukazanie się nowej zawartości do ściągnięcia. Te, w które możemy zagrać, prezentują się za to świetnie. Każda ma swój klimat i rozgrywa się na mapach w znajomym środowisku. Mamy więc opanowane przez zombie biurowce w dużym mieście i wieżowiec, z którego uratować może nas helikopter. Są też pola kukurydzy oraz farmy. Jest także opuszczony domek tuż nad wodą, gdzie odpierać będziemy kolejne fale zombiaków w oczekiwaniu na statek. Nie możemy oczywiście zapomnieć o pełnym niebezpieczeństw lesie i opuszczonych, wypełnionych wrakami samochodów tunelach.

[img=14139]

Tryb kampanii umożliwia nam rozgrywanie poszczególnych map w grupie czterech osób. Uwierzcie mi, kiedy mówię, że lepiej nie grać z w jednej drużynie z postacią sterowaną przez komputer. Nie chodzi tu bynajmniej o to, że sztuczna inteligencja stoi na tak niskim poziomie. O wiele lepiej jest jednak walczyć u boku człowieka, oczywiście będąc jednocześnie wyposażonym w mikrofon, bez niego nie ma mowy o żadnej współpracy. Każda misja rozpoczyna się tak samo. Siedzimy sobie w kryjówce i zbroimy na przeprawę do następnej. Możemy nieść jednocześnie broń krótką i karabin. Left4Dead nie oferuje zabójczej ilości oręża i można to poczytać z jeden z kolejnych minusów gry. Jednak dwa rodzaje strzelb, M16, uzi oraz snajperka naprawdę całkowicie wystarczają do wysłania nieumarłych na tamten świat. Jeszcze tylko apteczki, którymi uleczymy siebie bądź naszych współocalałych i możemy wyruszyć w mroki mapy.

[img=14141]

Kiedy już uderzymy w podróż przez ciemne korytarze, lasy i pola musimy pamiętać o jednym. Nie wiemy, czego możemy się spodziewać. Za każdym razem, gdy gramy, w innych miejscach umieszczone zostały apteczki oraz broń, taka sama jest tylko i wyłącznie mapa. Dodajmy do tego fakt, że Valve zaimplementowało w grze bardzo szczególny rodzaj sztucznej, można powiedzieć reżyserskiej, inteligencji. AI Direktor, bo tak się ten wcielony szatan nazywa, dostosuje do nas swoją taktykę i przez to niejeden raz nas zaskoczy. Jeśli zbyt długo stoimy w miejscu, możemy spodziewać się hordy rozwrzeszczanych zombie pędzących w naszym kierunku. Kiedy jest tylko w stanie, spróbuje nas rozdzielić, wysyłając na przykład na dach takiego Smokera, który swoim długim jęzorem ściągnie w swoją stronę bohaterów. Boomer zaś, czyli wyjątkowo gruby i paskudny zombie, opluje nas (de facto zarzyga) mazią, która przywabi do nas hordy potworów. Możemy się również nastawić, że gdzieś tam czyha na nas Tank, czyli wielka, złożona z samych mięśni maszyna do niszczenia. Do jego zabicia potrzebna będzie wyjątkowa siła ognia. Na całe szczęście w niektórych miejscach na mapie umieszczone są choćby koktajle Mołotowa lub miniguny.

[break/]Tak prezentuje się pierwszy tryb. Drugi jest o wiele bardziej… intrygujący. Kiedy już mniej więcej potrafimy sobie poradzić z hordami zombie sterowanych przez AI Director możemy zmierzyć się z… żywymi graczami. Idea trybu versus jest prosta. Najpierw czterech graczy próbuje przeżyć jako ocalali, reszta zaś wciela się w zainfekowanych. Po dotarciu do kryjówki lub wymordowaniu dzielnych bohaterów role się odwracają. Po zakończeniu kampanii zliczana jest punktacja i oto wiemy, kto wygrał. Proste, efektywne oraz szalenie wciągające. Nie dość, że sztuczna inteligencja postara się o to, by starający się przeżyć mieli ręce pełne roboty, to w tych zmaganiach wspierana jest przez ludzki intelekt, który jak wiemy niejednokrotnie może nas zaskoczyć. Jako zombie wcielamy się w Hunterów, wyjątkowo wysoko skaczących jegomościów, którzy potrafią przyszpilić gracza do ziemi, jak również wspomnianych już Boomerów i Smokerów. Jeśli się nam poszczęści będziemy mogli również poszaleć jako Tank, rzucając w przeciwnika kawałkami jezdni. Coś pięknego.

[img=14140]

Tak pokrótce prezentuje się opis dwóch trybów rozgrywki w Left 4 Dead. Ale jak to wszystko sprawdza się w praktyce, możecie zapytać. Ano świetnie - odpowiem. Zombie atakują z każdej strony, gracze gorączkowo krzyczą do siebie przez mikrofony, pomagają sobie wstać, leczą towarzyszy lub biegną przez mroczny las, aby uratować ściągniętego przez Smokera kolegę. Sam miód! Do tego każda rozgrywka wygląda inaczej, potwory atakują z innych stron, trzeba stosować przeciwko nim różne taktyki. Nigdy nie wiadomo, co spotkamy za rogiem. Musimy uważać, żeby nie natknąć się na wiedźmę, wyjątkowo silnego zombie, który rozłoży nas na łopatki. Często można ją po prostu ominąć, uważając, żeby nie zaalarmować jej o naszej obecności. Zdarza się jednak, iż silnik gry postawi ją… w korytarzu przez który musimy przejść.

[img=14142]

Oczywiście należy mieć przy sobie zaufaną drużynę. Czasami na samym początku gry nasi „koledzy" postanawiają na przykład się zabić, odrobinkę utrudniając nam rozgrywkę. Od czasu do czasu spotkamy również gracza (niektórzy uważają go za agenta nieumarłych), który nie bardzo pomaga innym, nie podniesie nas, kiedy się upadnie, nie uleczy. Tacy niechętni do kooperacji jegomoście często kończą rozerwani przez szpony zombie. Z większymi hordami naprawdę trudno jest sobie poradzić samemu. No i bez mikrofonu ani rusz - nie trzeba marnować czasu na pisanie na klawiaturze. Tym bardziej, że zazwyczaj przerwane jest przez atak rozwrzeszczanego, kiedyż żywego, człowieka, który ma chrapkę na nasz mózg. Współpraca jest równie ważna, kiedy gramy zombie. Odpowiednia koordynacja ataku zapewni nam miażdżącą przewagę zaskoczenia. Trzeba szczególnie uważać, aby atakować ocalałych, kiedy ci odpierają ataki zwykłych nieumarłych. W chaosie gorączkowej obrony łatwiej będzie nam odciągnąć jednego z żywych i udusić.

[break/]Grafika w grze nie powala, choć nie można odmówić twórcom wyczucia klimatu. Styrany już odrobinkę silnik Source wciąż najwyraźniej daje spore pole do popisu. Wszystkie misje rozgrywają się w znanych z codziennego życia miejscach. Czy jest to szpital, pole, czy choćby tunel samochodowy, możemy się jednak spodziewać mroków i czyhających weń zombie. Szczególnie dobrze prezentują się mapy w sceneriach wiejskich, czy podmiejskich, te wyróżniają się ciężką, ciemną atmosferą pozbawioną świateł nawet opuszczonego miasta. Nasze postaci animowane są szczegółowo, lecz warto zwrócić uwagę na to, jak poruszają się nieumarli. Taki zombie, który zrywa się do morderczego biegu, łapiący z niezwykłą szybkością każdy zakręt może naprawdę zrobić wrażenie. Warstwa dźwiękowa jest tyleż dopracowana, co miodna. Wspomniane wcześniej komentarze członków naszej drużyny, krzyki nieumarłych, czy dźwięki otoczenia – wszystko to niesamowicie wspiera ciężki, przerysowany klimat gry. Muzyka, kiedy się już pojawia, również stoi na bardzo wysokim poziomie. Jest ona także ważnym elementem rozgrywki. A już bardzo charakterystyczną melodię usłyszymy, gdy w pobliżu znajduje się Wiedźma...

[img=14144]

Valve znowu trafiło w dziesiątkę. Left 4 Dead nie jest może najbardziej skomplikowane, czy rozbudowane na świecie, ale pokazuje, że firma ma świetne wyczucie rynku gier sieciowych. Po niesamowitym Team Fortress 2 to już drugi taki projekt, który zyskuje ogromną popularność. Nie dzieje się tak wyłącznie, jak twierdza złośliwi, dzięki platformie Steam oraz świetnemu marketingowi. Za sukcesem gier stoi przemyślana, wciągająca rozgrywka ubrana w dobrą oprawę i wyczucie konwencji. Zapowiedź opublikowania materiałów do ściągnięcia jest dodatkową zachętą dla wszystkich graczy. W Left 4 Dead powinien zagrać każdy szanujący się fan strzelanek sieciowych, choćby po to, żeby zobaczyć, jak wygląda prawdziwa kooperacja.

Programy

Zobacz więcej
Źródło artykułu:www.dobreprogramy.pl
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (0)
Zobacz także