LEGO Władca Pierścieni

26.11.2012 12:47, aktual.: 01.08.2013 01:45

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Traveller’s Tales wreszcie wzięło się za zrobienie gry LEGO na motywach filmowego Władcy Pierścieni w reżyserii Petera Jacksona. Co skłoniło ekipę, aby po latach powrócić do niezapomnianej, przynajmniej wizualnie opowieści? Miłość do Legolasa. A na poważnie – oczywiście do wejścia na srebrny ekran szykuje się Hobbit, więc okazja była w sam raz, żeby zanim poznamy początek całej wysnutej przez mistrza Tolkiena opowieści o pewnej przeklętej błyskotce, przypomnieć nam jej burzliwy koniec. Tak jak do tej pory często spotkać można się z organizacją nocnych maratonów, kiedy to pod rząd puszczane są w kinach wszystkie części trylogii, tak nastawić należy się i w grze na spędzenie wielu radosnych godzin przed konsolą - albo komputerem.

Pokierujemy naturalnie poczynaniami Frodo oraz spółki, od ich wyruszenia z Shire w Drużynie Pierścienia, po ostateczną klęskę Saurona w Powrocie króla, w międzyczasie szalejąc chociażby na grzbietach porośniętych mchem Entów, tak jak to było w Dwóch wieżach. W klockowej formie odtworzono wszystkie najważniejsze sceny z filmów i to nawet często z zastosowanymi w pierwowzorze trikami operatorskimi. Jest pierwsze niepokojące spotkanie z Nazgulem, rzecz jasna ubicie trolla w podziemiach Morii, walka Gandalfa z Balrogiem, majestatyczne posągi królów na rzece, o widowiskowej obronie Helmowego Jaru nie wspominając. Wszelkie scenki w pełni udźwiękowiono, zaś aktorzy naprawdę wczuwają się w swoje nieduże role. Zauważalny staje się tylko jeden potencjalny problem. To niestety opowieść nie dla małych dzieci… Gra jest w ogóle od 7 lat, ale nie zapominajmy, że na kinówki wpuszczano na świecie dopiero od 13.

Obraz

Produkcje z serii LEGO przyzwyczaiły mnie do umiejętnego, mniej poważnego podejścia do przedstawiania dobrze znanych historii czy bohaterów, czego tu mi zabrakło. Jakieś tam próby zmuszenia odbiorcy do uniesienia w uciesze kącików ust są podejmowane, ale w większości zaliczyć należy je do nieudanych. Śmierć Boromira to wręcz niesmaczny żart, bo najpierw ludek dostaje strzałą, potem miotłą w serce, by ostatecznie zginąć od celnie wymierzonego banana. Wracając w tym miejscu do kwestii odbiorcy - tak, postać po prostu umiera. Przykry koniec żywota czeka również w finale Golluma, który rozpłynie się w lawie, a nie rozleci na części, by za chwilę gdzieś na boku zaśmiać się graczowi ponownie krzywo w twarz. Im bliżej końca wędrówki, tym Frodo bardziej poddaje się ponadto wpływowi pierścienia, majacząc i powłócząc nogami, co jest fajnym szczegółem, ale milusińscy tego zwyczajnie nie zrozumieją. Miejcie to proszę na uwadze.

[break/]Starsi gracze ubaw będą mieć jednak niezły, szczególnie że LEGO Władca Pierścieni jest projektem po prostu przemyślanym. Podstawa to naturalnie zbieranie sypiących się masowo z rozwalanych obiektów monet, szukanie poukrywanych na planszach rzeczy, a także wykorzystywanie charakterystycznych zdolności dostępnych postaci w celu rozwiązania zagadek i posuwania akcji do przodu. Aragorn wywija królewskim mieczem, więc niszczy twarde magiczne przeszkody, Frodo ma przykładowo świecący w ciemnościach flakonik, Sam Gamgee potrafi rozpalić ogień, Gollum łazi po ścianach, Legolas szyje z łuku do celów plus wyżej skacze, a taki Gimli rozwala z wielką mocą wybrane skały – można nim także rzucić. Przemierzamy szerokie Śródziemie, przeskakując potem szybko między obszarami dzięki odnajdywanym po drodze specjalnym posągom.

Obraz

Przygotowano rzecz jasna szereg misji fabularnych, które niekiedy wykonywać można w dowolnej kolejności. Czasem pomarańczowe oko Saurona skierowane jest w naszą stronę i blokuje dalszy postęp, więc akurat nie mamy wyboru, jeśli w filmie niemniej dwie ekipy równocześnie wykonywały inne zadania w osobnych rejonach świata, da się też tu między nimi natychmiastowo przełączać. Motyw niby mało ważny, ale rozciągnięty został udanie także na fragmenty z wykorzystaniem jedynego pierścienia. W momencie, gdy hobbit decyduje się go użyć, staje się niewidzialny, lecz tak naprawdę zaczyna działać na innej, jakby duchowej płaszczyźnie, zyskując nowe możliwość – chociażby używania niedostrzegalnych normalnie przedmiotów. Kiedy indziej bohaterowie pomagają sobie na dwóch frontach. Z daleka jednych wspiera łucznik, reszta z kolei odblokowuje jemu drogę.

Obraz

Na różnorodność rozrywki nie wypada narzekać. Poza standardowym bieganiem po lokacjach i kombinowaniem, pojawia się walka czarodziejów w ujęciu FPP, starcie z Balrogiem podczas spadania w otchłań, wspomniane na wstępie sianie spustoszenia przez Enty, mknięcie na koniu w samym środku ogromnej bitwy, walka z Wargami czy Olifantami, jak też powiedzmy etapy, gdzie przed czymś uciekamy, albo chowamy się i skradamy – co moim zdaniem akurat najmniej wyszło, lecz dużo tego nie ma. Naturalnie jednokrotne ukończenie gry to jeszcze nie koniec zabawy. Odblokowujemy wtedy używanie innych postaci w każdej chwili, więc należy wrócić do raz przebytych etapów w poszukiwaniu nieodkrytego, bo niedostępnego dotąd dobra. Domem staje się wtedy również mapa główna, na której zaznaczono dodatkowe ludki do kupienia za zebraną kasę, rozrzucone mithrilowe klocki oraz bohaterów niezależnych, mających swe kłopoty.

[break/]Pojawia się element gry przygodowej czy RPG – każdy z nich coś zgubił i będzie wdzięczny za odnalezienie przedmiotu. Odzyskanie części gratów to kwestia przeczesania poziomu, kiedy indziej najpierw wypada odnaleźć schemat danej rzeczy, aby potem u kowala wykuć ją ze zgromadzonych mithrilowych elementów. Z gotowego oręża sami możemy potem zawsze skorzystać – nic nie stoi na przeszkodzie, żeby powiedzmy Gimli używał łuku kasetowego, bądź wybuchowych fajerwerków. Oczywiście nie zabrakło poziomu specjalnego, gdzie do zebrania jest okrągły milion złota, ale akcja się nie dłuży, bowiem jako Sauron i jego potężny pomocnik zwyczajnie siejemy chaos oraz zniszczenie na zminiaturyzowanej mapie Śródziemia. Pieniądze przydają się nie tylko do nabycia dodatkowych postaci, lecz także czerwonych klocków, znanych z serii LEGO od lat – wpływających w różnym stopniu na ilość zbieranej kasy czy dających nieśmiertelność.

Obraz

Graficznie produkt wypada dobrze, trzeba jednak zauważyć, że nie mamy do czynienia z otoczeniem złożonym z samych kolorowych, kanciastych elementów, ale znowu bardziej realistycznie wymodelowanym. Tła nie odcinają się jednak od poczynań ludków na pierwszym planie, więc w tym przypadku akurat nie mam projektantom nic za złe. Cieszą sceny batalistyczne z setkami wojsk na ekranie, z drugiej jednak strony we znaki daje się nadmierne rozmycie drugiego planu plus okazjonalne spowolnienia w trakcie przemierzania otwartego świata. Kamera potrafi miejscami też wariować, co szczególnie uciążliwe jest przy skakaniu po różnego rodzaju belkach. Udźwiękowienie mamy typowo „filmowe” – nuty wielbicielom trylogii są doskonale znane, głosy na poziomie już zachwalałem. Polskie tłumaczenie gry w postaci napisów nie jest do końca konsekwentne, ale mimo to przekład należy zdecydowanie zaliczyć do grona tych udanych.

Obraz

Obawiałem się o poziom kolejnej gry z LEGO w tytule i okazuje się niepotrzebnie. Władca Pierścieni gwarantuje niezłą rozrywkę, mechanikę zabawy w kilku miejscach usprawniono, przez co odnalezienie wszystkiego, co poukrywano, nie stanowi już problemu, a zwyczajnie niesie frajdę. Drobne wpadki programistyczne zupełnie nie wpływają na radość czerpaną z poznawania tytułu i tylko skierowanie projektu do odbiorcy wyraźnie starszego, który to ruch odbił się chyba na niedoborze pokładów humoru w produkcji, może nakazywać się zastanawiać nad sensownością zakupu. Dzieciom w wieku przedszkolnym pozycji tej nie polecam, starszym graczom oraz fanom dzieł Tt Games już jednak jak najbardziej.

Programy

Zobacz więcej
Źródło artykułu:www.dobreprogramy.pl
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (1)
Zobacz także