Sonic the Hedgehog 4 - Episode I

Redakcja

23.11.2010 14:34, aktual.: 01.08.2013 01:48

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Sonic. Niebieski jeż w czerwonych butach, jedna z najbardziej rozpoznawalnych postaci świata gier wideo - chyba w niemal każdym z nas budzi ciepłe odczucia. Wiele osób dzięki niemu przywiązało się do firmy SEGA na dobre i złe. Szkoda tylko, że ostatnimi czasy to „dobre” było graczom dozowane w dawkach wręcz niewidocznych gołym okiem… Rozwój branży elektronicznej, a zwłaszcza parcie w stronę 3D, nie oszczędziły bohatera, któremu przejście w trzeci wymiary zwyczajnie nie posłużyło. Wydane ostatnio na Xbox Live Arcade Sonic the Hedgehog 4 - Episode 1 to jednak bezpośredni fabularny następca piętnastoletniej już pozycji Sonic and Knuckles, przez wielu uważanej za ostatnią dobrą grę z serii. Czy powrót do korzeni udał się? W sumie tak, chociaż mam parę zastrzeżeń stricte technicznych. Ale tradycyjnie po kolei.

Jedną z rzeczy, których przed ujrzeniem nowego Sonika na własne oczy obawiałam się najbardziej, była pseudo-innowacyjność twórców. Nie chciałam zbyt wielu zupełnie świeżych pomysłów, bo dość już było mi Shadowa z bronią strzelecką w "cudownym inaczej" Shadow the Hedgehog, że nie wspomnę o koszmarnym tworze o tytule Sonic Unleashed - tutaj wręcz zapłakałam rzewnymi łzami, złorzecząc w duchu na "matkę" SEGĘ. Decyzję o powrocie jeża w lekko staroszkolnym 2D przyjęłam więc z ogromnym niedowierzaniem, gdyż byłam pewna, iż mimo zmniejszenia ilości wymiarów, znów pojawi się element psujący całość skuteczniej niż bohater w postaci wilkołaka (brr!). Pierwsze filmiki z rozgrywki - zamrugałam z nadzieją, nieśmiało zacisnęłam kciuki i... Podziałało.

Sonic 4 zdecydowanie jest grą zaprojektowaną z myślą o dojrzałych już fanach serii, którzy z nostalgią wspominają czasy konsoli Genesis. Na szczęście nie mamy do czynienia z tak zwaną bezczelną "zrzynką" z poprzedników, chociaż znajomych elementów znajdziemy tutaj niezwykle dużo. Cztery światy, każdy z nich podzielony na tę samą ilość poziomów, na końcu zawsze czeka Dr Eggman... To samo? Niby podobnie, a jednak inaczej - widać to w trakcie chociażby starć na końcach etapów. Kolejne wcielenia Eggmana zyskują dodatkowe ruchy i potrafią sprawić niespodziankę nawet najbardziej wprawnym graczom. Jeśli o środowisko chodzi, pobiegamy sobie po nieśmiertelnym Green Hill Zone, zwiedzimy także kasyno, starożytne ruiny, a wreszcie fabrykę należącą do samego „złego”.

Obraz

Nazwy i projekty miejscówek mogą wydawać się identyczne, lecz to nie kalka. Główną umiejętnością Sonika pozostaje tak zwane Spin Dash, czyli doskonale znajomy sprint, który umiejętnie wykorzystany umożliwi przebycie sporej odległości bez zatrzymania się. Lokacje są bardziej otwarte niż w poprzednich odsłonach gry, a ścieżek istnieje dużo - co zachęca do szukania najlepszej drogi (plus rzecz jasna wykręcenia jak najszybszego czasu przejścia). Powracają także poziomy specjalne, wzorowane zresztą na tych z pierwszej pozycji z niebieską maskotką w tytule. Mają one postać obracających się labiryntów - w nich zdobyć możemy siedem kryształów chaosu, pozwalających przetransformować się w Super Sonika. Dostęp do nich zyskamy kończąc poszczególne etapy z co najmniej pięćdziesięcioma złotymi pierścieniami. Niestety, wypadają łatwiej niż w oryginale, głównie ze względu na bardziej wybaczającą "fizykę" spadania bohatera.

[break/]Nowością w świecie 2D jest namierzanie przeciwników czy przeszkadzajek poprzez wciśnięcie RB. Przy zbliżeniu się do jakiejkolwiek kwalifikującej się do tego przeszkody, automatycznie pojawia się specyficzny kursor, a gracz dostaje możliwość wykonania skoku o dużej mocy w jej kierunku. Patent się sprawdza, mimo okazjonalnych problemów ze sterowaniem oraz "ogarnianiem" nie tego, co trzeba. Ruch pozwala Sonikowi przebywać naprawdę duże odległości między jedną platformą a drugą, zaś i wrogowie stają się łatwiejsi do pokonania, zwłaszcza jeśli występują w sporych grupkach. Dzięki umiejętności zwiedzimy także niedostępne inaczej miejsca, gdzie poukrywane są cenne rzeczy - w postaci chociażby dodatkowych żyć czy czasowo działających mocy (jak np. nietykalność).

Obraz

Co "niefajne", nie spodoba się wielu jednak sam bohater. Może nie tyle odświeżony projekt postaci (ładny, choć "włosy" w stylu wojowników z serii Dragon Ball wypadają troszkę dziwnie), co szybkość, jaką jeżyk prezentuje. Niebieskiej rakiecie w czerwonych butach zabrakło chyba coś paliwa, bo porusza się wolniej niż w poprzednich "rysowanych" częściach. Słabo się rozpędza, biega niczym w błocie, do tego małym skandalem jest dla mnie animacja zatrzymywania się... Czy raczej jej brak. Serio, natychmiast po puszczeniu klawisza kierunkowego Sonic staje jak wryty, nie ma hamowania w ogóle. To samo dzieje się przy skokach - wystarczy przestać przechylać analog w prawo czy lewo, a zwierz zatrzyma się w powietrzu. Nie psuje to bardziej radości z grania, ale jest strasznie nienaturalne. Pomarudzić trzeba także na rozstaw przeciwników, zwłaszcza w początkowych poziomach - wyjątkowo mało czasu na reakcję prowadzi do małych ataków frustracji. Zapisywania w dowolnym momencie oczywiście nie uświadczymy.

Jednym z najmocniejszych punktów nowej odsłony serii pozostaje za to ogólnie grafika. Poziomy, mimo że wzorowane na starych miejscówkach i niejako poskładane ze znanych już doświadczonym wyjadaczom elementów, prezentują się naprawdę przepysznie. Do gustu przypadło mi zwłaszcza kasyno, ze swoimi kartami do gry, uproszczonym pinballem oraz automatami, na których trafić można dodatkowe życia. Aż miło popatrzeć na te wygładzone, śliczne wizualnie światy - HD wyraźnie Sonikowi służy. Ścieżka dźwiękowa jest chwytliwa i łatwo wpada w ucho. Często łapałam się na nuceniu wybranych kawałków długo po skończeniu sesji. Cieszy ponadto okazjonalne wprowadzanie nowych elementów rozgrywki, jak noszenie pochodni w ciemnych korytarzach czy jazda wózkiem w kopalni. Szkoda niemniej, iż jest tego tak mało. Ponarzekam również na niestały poziom trudności - jest łatwo, łatwo, łatwo... A przy ostatnim bossie dostajemy w kość.

Obraz

Za równowartość 15 dolarów otrzymujemy odświeżonego, grywalnego Sonika, ale w podtytule widnieje niestety złowieszcze słowo "epizod". Szkoda, że twórcy ulegli wszechobecnej modzie na cięcie swoich pozycji, chociaż w przypadku tego produktu po części można im to wybaczyć - dostajemy bowiem około 4 godzin gry właściwej, plus szukanie kryształów chaosu oraz ewentualne pobijanie czasów królujących na listach rankingowych. Niby nie prezentuje się to zbyt okazale, lecz należy pamiętać, że dawniej było podobnie. Czy kupię drugi epizod? Zapewne tak, bo i naciągnięta się za bardzo nie czuję. Niebieski jeż powrócił w dobrym stylu, więc każdemu fanowi maskotki polecę tę sentymentalną podróż w przeszłość.

Programy

Zobacz więcej
Źródło artykułu:www.dobreprogramy.pl
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (0)
Zobacz także