Tenchu: Shadow Assassins

Redakcja

28.04.2009 17:18, aktual.: 01.08.2013 01:52

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Znikający w cieniu, cisi mordercy uwielbiani są przez społeczność graczy, a deweloperzy doskonale wiedzą jak połechtać ich wyrafinowane podniebienia. Wielbiciele współczesnych ninja zagrywali się w kolejne części Splinter Cella, inni zaś woleli ostatnio w fontannach krwi, akrobatycznie pokonywać kolejne korytarze w bardziej „standardowych” klimatach przy okazji Ninja Blade oraz Ninja Gaiden. Cofnijmy się jednak nieco w czasie i przypomnijmy sobie złoty wiek PSX-a. Ponad 10 lat temu pojawiło się oto wydane przez Activision Tenchu: Stealth Assassins. Pomimo faktu, że tytuł nie sprzedał się tak dobrze jak debiutujący w podobnym czasie Metal Gear Solid, gra rozpoczęła równie długą serię. Najnowsza jej odsłona ostatnio ukazała się na Wii.

Nie jest tajemnicą, że fabuła kolejnych produkcji spod znaku Tenchu ustępuje zagmatwanym wątkom z historii uniwersum MGS, pomimo chęci ich doścignięcia. Podobnie jest z Tenchu: Shadow Assassins, które nawiedziło ostatnio najnowszą stacjonarkę Nintendo (a przy okazji i PlayStation Portable). Tłem akcji niezmiennie pozostaje feudalna Japonia, a także losy Lorda Gohdy i oddanych mu skrytobójców. Jako dobrze już znani fanom serii Rikimaru i Ayame, członkowie Azuma Ninja Clan, stawimy czoła wrogom naszego przywódcy. Na drodze staną m.in. jego otaczający się pięknymi gejszami przeciwnicy polityczni, bandyci oraz inni władcy. Pierwsze misje wprowadzają nas w świat gry, ukazując Japonię tonącą w chaosie wojny o dominację poszczególnych shogunów. Intrygi prowadzą do porwania księżniczki Kiku, którą jak się Drogi Graczu zapewne domyślasz będziesz musiał odnaleźć i odbić.

Obraz

Poziomy w Shadow Assassins podzielone zostały na pomniejsze obszary, ale naszym głównym zadaniem będzie dotarcie z punktu A do B. Jak przystało na XII wieczny Kraj Kwitnącej Wiśni, nie zabraknie dobrze kojarzonych elementów krajobrazu - zwiedzimy przeróżne świątynie, lasy, a także warownie i położone nieopodal nich małe wioski. Poza 10 misjami, które składają się na banalną oraz w sumie monotonną historię gry, przechodząc kolejne lokacje otwieramy specjalne zadania - do nich będziemy mieli dostęp z menu głównego. Dodatkowych misji jest 50 i spodobają się na pewno tym lubiącym ścigać się z czasem i pobijać kolejne rekordy. Każde zadanie - te fabularne, jak i dodatkowe - oceniane jest w tradycyjny dla serii sposób, czyli S – Grand Master jest najwyższą notą. Na nią składać się będzie czas, w jaki pokonaliśmy daną planszę, ilość wykryć przez strażników oraz suma cichych zabójstw, które przeprowadziliśmy.

[break/]Skoro ustaliliśmy już, że fabuła podąża znajomą ścieżką warto wspomnieć, iż tam, gdzie opowiadana historia zawodzi, całość nadrabia nieźle działającą rozgrywką. W nowe Tenchu przychodzi nam bawić się na Wii, stąd logicznym jest, że mechanika gry została lekko przemodelowana tak, aby współgrała z kontrolerami i czujnikami ruchu. Akcje tradycyjnie oglądamy zza pleców zabójcy, zaś za poruszanie się nim odpowiada gałka na „gruszce”. Niestety Tenchu: Shadow Assassins pozbawione jest swobodnego kontrolowania położenia kamery, choć otaczający nas teren dokładnie zobaczymy po wciśnięciu Z - co uruchomi specjalny tryb widzenia. Ta opcja chwilowo pozbawi nas możliwości poruszania się, lecz uwypukli interesujące rzeczy, które często zlewają się z otoczeniem - od przeciwników po przydatne przedmioty. W ogóle zastosowało tu doskonały patent. W momencie, gdy korzystamy z „wizji ninja” i najedziemy na przeciwnika, kamera centruje się na nim, a z głośniczka w wiilocie dobiega dźwięk jego kroków. Na brawa zasługuje również wprowadzenie podobnego do występującego w serii Commandos zakresu pola widzenia wrogów – ułatwia nam ono planowanie kolejnych ruchów.

Obraz

Od samego początku kwintesencją Tenchu była cicha eliminacja przeciwników. W Shadow Assassins zabójstwa noszą nazwę hissatsu, a wykonywane są przy użyciu obu kontrolerów. Gdy zbliżymy się na odpowiednią odległość do ofiary u dołu ekranu pojawi się ikona, która zasugeruje nam, by wcisnąć A, bądź tam też machnąć wiilotem. Potem załącza się cała sekwencja, w niej zaś będziemy zmuszeni odpowiednio ruszać manipulatorami, co w finale doprowadzi do wyświetlenia animacji skręcania karku, bądź też zabijania strażników przy użyciu ich własnej broni. Szkoda, że w porównaniu do poprzednich odsłon serii ilość cichych zabójstw jest niezwykle ograniczona, a stąd często przyjdzie nam oglądać te same krwawe scenki. Do tego niektóre z nich są jednakowe niezależnie od obranej przez nas postaci. W ogóle gra nie tyle, co upraszcza, a ogranicza rozgrywkę. W Shadow Assassins jesteśmy dosłownie uziemieni. Zapomnijcie o dachach, całość fabuły spędzimy raczej twardo stąpając po ziemi. Trzeba też nadmienić, że nie doświadczymy swobodnej walki, którą zastąpił wzorowany ciut na RedSteel pojedynek na miecze, gdzie wiilot symuluje trzon broni. Twórcy pozbyli się także tak charakterystycznej dla serii linki z hakiem.

Obraz

Jak więc unikniemy czyhających na nas przeciwników? Z pomocą przychodzi system cieni i schowków rozmieszczonych w odpowiednich miejscach na planszy, co czyni poziomy swojego rodzaju układanką, gdzie każdy element musi do siebie idealnie pasować i złożony zostać w odpowiedniej kolejności. Zabrakło bogatszego ekwipunku – z tego co mamy to najpomocniej wypada wędka, bo dzięki niej będziemy mogli zabrać przedmiot wprost spod nosa przeciwnika, zaś ukrywających się w cieniu i na drzewach wrogich ninja zauważymy dzięki niepozornemu, wytresowanemu kotu, którym przyjdzie nam sterować. Nie można też zapomnieć o pojemniku z wodą, bo to z jego użyciem przyjdzie nam gasić pochodnie oświetlające drogę, tworząc sobie tym samym tak potrzebny w naszym fachu mrok. Liczbę posiadanych przez naszych bohaterów przedmiotów podczas misji zmniejszono do raptem trzech rodzajów i między nimi będziemy przełączać się przy pomocy krzyżaka.

[break/]Strona wizualna Tenchu: Shadow Assassins nie zachwyca. Gra pomyka jedynie w 480i, a do tego nie używa żadnego specyficznego stylu, który pomógł takim tytułom jak Okami czy choćby MadWorld zatrzeć niedoróbki i niskiej rozdzielczości tekstury. Nowe przygody skrytobójców prezentują się jak pierwsza lepsza gra z biblioteki PlayStation 2. Lokacje są niewielkie, a poziomem detali zaskakuje chyba jedynie para głównych bohaterów. Na mapach wpadniemy często na te same modele, chociaż nie razi to tak mocno, jak można by było się spodziewać. Produkcja Acquire pozbawiła jednak Rikimaru i Ayame tak niezbędnej w ich zawodzie szybkości i gracji - oboje poruszają się koślawo, sztywno, wolno, wywołują jedynie salwy śmiechu. Tytuł nie może się też obronić wstawkami fabularnymi, które reprezentują ubogi poziom. Sztuczna inteligencja naszych przeciwników też nie zachwyca – tacy strażnicy nie zwracają zupełnie uwagi, gdy natrafią na ciała swoich towarzyszy, a do tego cierpią na amnezję. Dlaczego? Przelatujący koło ich głowy shuriken wzbudzi podejrzenia i rozpoczną nawet przeszukiwanie terenu, lecz po chwili wszyscy wracają na swoje posterunki.

Obraz

Część audio również wypada blado, miejscami nawet dziwnie. Przykładowo, filmik otwierający koronuje niemieckojęzyczna pieśń operowa, która jak się domyślacie kompletnie nie pasuje do przedstawionej w grze XII wiecznej feudalnej Japonii. Ludziom odpowiedzialnym za podkładanie głosów także należy się nagana - często zdarza się, że bohater pomimo tego, iż ma już zamknięte usta to nadal do nas mówi. Fatalne jest też dobranie anglojęzycznych lektorów, bo co bardziej może zepsuć grę, jak nie japoński skorumpowany kupiec mówiący z irlandzkim akcentem? Pod kątem muzycznym, to towarzyszące nam w grze utwory są za krótkie i przypisane na zasadzie jeden kawałek na jeden etap, przez co już po 5 minutach będziecie zaglądać do opcji w poszukiwaniu możliwości ich wyłączenia.

Obraz

Szczerze? Nie cierpię pozycji, które już na samym początku potrafią mnie do siebie zniechęcić. Większość takich tytułów rzucam w kąt z miejsca skazując je na zapomnienie - ale z nowym Tenchu było inaczej. Gra wymagała ode mnie sporej dozy cierpliwości i otrzymała ją ze względu na długą historię serii. Nie było warto. Za dużo czasu zajęło mi przywyknięcie do innego sposobu zabawy i dostrzeżenie małych perełek w tej pełnej potknięć i wpadek produkcji. Zrezygnowanie z dynamiki i innych kluczowych dla Tenchu elementów spłyciło rozgrywkę. Shadow Assassins jest niewątpliwie czymś nowym, jednak twórcy obrali drogę, która niestety odbiega od wszystkiego, co niegdyś sprawiło, że Tenchu było w moim rankingu tuż za Metal Gear Hideo Kojimy.

Programy

Zobacz więcej
Źródło artykułu:www.dobreprogramy.pl
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (0)
Zobacz także