The Elder Scrolls IV: The Shivering Isles

Redakcja

18.05.2007 17:48, aktual.: 01.08.2013 01:56

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Kiedy wyszedł pierwszy dodatek do Obliviona, Knights of the Nine wszyscy byli co najmniej zaskoczeni. Bethesda co prawda nazwała ten pakiet zbiorem płatnych modów, ale odrobinkę wstyd, że jedna z wybitniejszych gier fabularnych wszechczasów otrzymała zamiast czegoś nowego zestaw usprawnień, co prawda zmieniających całkiem sporo, ale niekoniecznie na lepsze. Firma postanowiła naprawić ten błąd właśnie za pomocą Shivering Isles, add-ona, który, krótko mówiąc, jest po prostu świetny.

Sama otwarta struktura gry sprawiła, że tysiące zapaleńców z całego świata zaczęło tworzyć setki modyfikacji w mniejszym lub większym stopniu wpływających na pierwotnego Obliviona. Już teraz liczba usprawnień osiągnęła ilość tych, które stworzono z myślą o Morrowindzie. Dlatego skodowanie naprawdę fajnego dodatku do tak rozległej i ubóstwianej gry to było nie lada wyzwanie, nawet dla samych twórców. Określmy może najpierw, co przede wszystkim powinien posiadać taki add-on. Na bank musi wprowadzać nowe krainy do eksploracji. Nawet jeśli fabuła nie będzie w nim aż tak niesamowita i wciągająca, to kolejne lochy oznaczają świeże potwory, co z kolei prowadzi nas do następnych skarbów, którymi możemy zapełnić nasze posiadłości w Cyrodiil.

Fabuła jednak - o dziwo - jest, i to w dodatku na całkiem wysokim poziomie. Otóż, wędrując sobie po imperialnej prowincji napotykamy wiele osób opowiadających nam o dziwnych rzeczach mających miejsce w okolicy Brumy. Nie dość, że w całej krainie tworzą się bramy do światów Daedra, Imperium upada, a jedyny syn (nieślubny) zamordowanego imperatora jest dość przerażony swą nowoprzyjętą rolą, to wszyscy zaczynają szeptać o pewnych niesamowitych wrotach, które utworzyły się gdzieś na wysepce na wschód od owego miasta. Cóż, w sumie nawet jeśli do naszych bohaterskich uszu nie dojdą te plotki, to w pewnym momencie dziennik sam nas o fakcie poinformuje. Tak czy siak przyjdzie nam więc zaznaczyć sobie cel naszej podróży i w końcu, po krótkim zamoczeniu heroicznych nóżek, dotrzeć do osławionego miejsca.

Obraz

Przybywamy na ów tajemniczy skrawek lądu i odnajdujemy tu dziwny, stale kręcący się i zmieniający portal. Po rozmowie ze strażnikiem i jedną z osób, które przed chwilą przeszły z powrotem przez tą niecodzienną bramę zaczynamy podejrzewać, że coś tu jest nie do końca w porządku. Jakiś osobliwy jegomość powstrzymuje nas od przebicia się na drugą stronę w celach badawczych, by po chwili, po dyskusji z samym sobą, dojść do wniosku, iż mimo wszystko potrzebuje nas w swojej krainie. Przekraczamy granicę światów, chwila zdziwienia i nagle odnajdujemy się w ciemnym pokoju, pośrodku którego stoi stół, za nim zasiada zaś zdradzający przejawy stoicyzmu urzędnik. Po krótkiej rozmowie, obowiązkowo odbytej na siedząco (musimy przecież trzymać się jakichś manier), dowiadujemy się mniej więcej gdzie się znajdujemy i na co musimy się przygotować, jeśli chcemy wspomóc Księcia Szaleństwa poszukującego aktualnie herosa na posyłki. Jako, że akurat „przypadkiem” takim bohaterem jesteśmy właśnie my, decydujemy się pomóc przedziwnemu władcy. W tym momencie ciemne ściany pomieszczenia rozpryskują się na tysiące kolorowych motyli, ujawniając naszym oczom przedziwne krajobrazy.

[break/]Największą niespodziankę podczas gry w nowy dodatek sprawia właśnie teren, w którym przyjdzie nam się poruszać. Klimatem nowy kontynent przypomina odrobinkę Vvanderfall, region, który poznaliśmy w trzeciej odsłonie serii The Elder Scrolls. Ale tylko troszeczkę. Shivering Isles należą do najbardziej wykręconych, niesamowicie zaprojektowanych poziomów, z jakimi mieliście kiedykolwiek styczność. Oprócz przedziwnych formacji roślinnych możemy tu napotkać jeszcze osobliwsze domki i miejscowości, a zamek Księcia Szaleństwa jest klasą samą w sobie.

Obraz

Nie uprzedzajmy jednak wydarzeń, gdyż droga do tego pałacu nie jest wcale taka prosta. Najpierw musimy przejść przez miasteczko zamieszkiwane przez odrobinkę zbzikowane postacie, których ulubionym zajęciem jest przyglądanie się grupom poszukiwaczy przygód chcących sforsować bramę w murze otaczającym tą (dosłownie) szalenie przemiłą wioseczkę. Problem polega na tym, że drogi tej pilnuje „najzwyczajniej w świecie” nieśmiertelny strażnik. Zakasawszy więc rękawy szybko odnajdujemy jakiegoś biednego szaleńca, który szepcząc coś o wołających go zewsząd kościach żywych stworzeń ujawnia nam tajemnicę zabicia niesympatycznego obrońcy. I tak to się wszystko zaczyna.

Jak pewnie zdołaliście zauważyć, historią w Shivering Isles rządzi motyw chorób psychicznych. Elementy takiego tworzenia świata odnajdujemy po prostu wszędzie. Począwszy od danego nam na początku gry wyboru, czy chcemy przemierzać kolorowe przestrzenie Manii, czy przygnębione i wykręcone odmęty Demencji, skończywszy na chyba każdej postaci neutralnej, jaką przyjdzie nam spotkać. Szaleństwo obecne jest w każdym momencie życia mieszkańców wysp. Najlepszym przykładem tego jest ich władca, sam Książę Szaleństwa, który jest tak samo irytujący, jak pokręcony. W tworzeniu wizerunku tej postaci niezwykle ważną rolę odgrywa genialny silnik graficzny gry, który pozwala na szybkie, naturalne zmiany w mimice twarzy. Ta demoniczna postać sprawia niesamowite wrażenie - w jednym momencie może z miną aniołka bajdurzyć coś o głupotach, by po chwili w konkretach zapowiedzieć naszą rychłą śmierć, jeśli nie zdołamy wykonać zadania. Sheogorath (bo tak ma na imię ów władca) jest po prostu arcykonkretnym typem, pokazującym niezwykłe podejście panów z Bethesdy do kwestii fabuły.

Obraz

Jak to wszystko wygląda w praniu? Cóż, trzeba przyznać, że po pewnym czasie motyw szaleństwa robi się mimo wszystko odrobinkę irytujący. Dlatego też Shivering Isles dobrze jest łykać w kawałkach i grać w to najlepiej raz na kilka dni. Bo inaczej czasami człowiek ma prostu ochotę faktycznie zrobić coś nienormalnego, jak chociażby wepchnąć Księciuniowy w bebechy ostry element naszego oręża, kiedy ten tak nami ciągle komenderuje na prawo i lewo. Z drugiej strony niesamowite questy całkowicie łagodzą irytujące elementy fabuły. Dobrym przykładem jest tutaj zadanie, którego celem jest uaktywnienie pułapki na bohaterów. Możemy trochę poczuć się jak w stareńkim już Dungeon Keeper 2, obserwując mężnych śmiałków i włączając zmyślne sidła na nich przygotowane. Siłą tego dodatku są właśnie niezwykle zręcznie przygotowane zadania, podczas których, zaręczam, na pewno nie będziecie się nudzić.

[break/]Oprócz fabuły Shivering Isles ma w zanadrzu jeszcze kilka ciekawych elementów, na które każdy powinien zwrócić uwagę. Nowy kontynent niesie ze sobą nie tylko nową fabułę, ale również mnóstwo nowych terenów do eksploracji. Te, jak już wspominałem, prezentują się nad wyraz ciekawie. Lądy pokryte są przedziwnymi lasami, gdzieniegdzie ustępującymi miejsca mokradłom. Od czasu do czasu napotkamy wzgórze upstrzone niecodziennymi kwiatami. Budynki są zaiste przedziwnie skonstruowane, a ich architekci zapewne skończyli gdzieś w piwnicach zakładu dla psychicznie niezrównoważonych (jak prędzej czy później każdy tutaj). Dodajmy do tego mnóstwo nowych potworów, które nie dość, że potrafią swoim wyglądem naprawdę przestraszyć, to jeszcze zapełniają mnóstwo podziemnych siedzib, gdzie tylko czekają na nasze odwiedziny.

Obraz

Graficznie dodatek robi wspaniały użytek z engine’u Obliviona. Jeden z najlepszych silników graficznych na świecie pozwala na stworzenie tego niesamowitego, wykręconego świata w sposób iście perfekcyjny. Kolorystyka, dobór kształtów, a nawet skala istniejących w świecie przedmiotów, wszystko tutaj jest tak jakby odrobinkę wykrzywione, zawsze coś tu jest nie tak. Świadome zabiegi twórców sprawiają, że naprawdę czujemy się jak w krainie tworzonej na bieżąco przez władcę tytułowych wysp.

Obraz

Trudno nie mieć pozytywnego wizerunku tego dodatku po przeczytaniu praktycznie samych pochwał pod jego adresem. Zaiste, Shivering Isles są add-onem na miarę podstawki, dodającym nie tylko wyłącznie nowe lądy, ale zapełniającym je galerią niezwykłych, nowych bohaterów. Wszystko to podlano jeszcze solidną fabułą, której nie powstydziłby się żaden RPG. Co więcej - godzin grania w dodatek starczyłoby na niejedną grę fabularną. Oj chwała Bethesdzie, że stanęła na wysokości zadania!

Programy

Zobacz więcej
Źródło artykułu:www.dobreprogramy.pl
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (0)
Zobacz także