Wstępniak na nowy tydzień: wolność rejestrowana jak za PRL, czyli blogi to jednak prasa

Wstępniak na nowy tydzień: wolność rejestrowana jak za PRL, czyli blogi to jednak prasa

Wstępniak na nowy tydzień: wolność rejestrowana jak za PRL, czyli blogi to jednak prasa
25.01.2016 12:03, aktualizacja: 26.01.2016 09:17

Ingerencja aparatu władzy w Internet nie kończy się tylko nainwigilowaniu obywateli czy wchodzeniu przemocą do mieszkań osóbuznanych za posiadające czy rozpowszechniające nielegalne treści.Także i ci, którzy wykorzystują dziś Internet do realizacji jegoniejako „statutowych” celów, tj. publikowania swoich własnychtreści i przemyśleń, mają się czego obawiać. Tak, mam na myśliblogerów, którzy nierzadko przecież napiszą w swoichinternetowych dzienniczkach coś, co mogłoby się nie spodobaćtym czy owym. Odziedziczone jeszcze po Polskiej RzeczpospolitejLudowej koncepcje prawa prasowego wydają się bowiem wręczstworzone do tego, by zamykać usta niepokornym, narażając ich nawcale niemałe kary finansowe, nie mówiąc już o przykrościach inerwach, jakie zwykle wiążą się z kontaktem obywatela z organamiścigania. Czy zarejestrowaliście już swoje blogi jako tzw.„prasę”? Jeśli nie, to niewykluczone, że i Wy będziecie mieliten sam problem, co właściciel domeny wikiduszniki.pl, pod którąprowadzony był poświęcony sprawom regionalnym blog.

26 stycznia 1984 roku w Dzienniku Ustaw opublikowano ustawę Prawoprasowe, której treść powinni znać wszyscy, którzy mniej lubbardziej ocierają się o media – dziennikarze, redaktorzy iwydawcy. Ustawa ta, wielokrotnie nowelizowana (ostatni raz w 2013roku), zawiera piękne kwiatki, przypominające o minionym reżimie,a przecież wciąż obowiązujące. Bezpośrednio odwołując się doKonstytucji PRL, reguluje praktycznie każdy aspekt działalnościwydawniczej i dziennikarskiej, jak również próbuje (dośćnieudolnie z czysto formalnego punktu widzenia) zdefiniować to, czymjest prasa. I tak dowiadujemy się z Prawa prasowego, że zadaniemdziennikarza jest służba społeczeństwu i państwu, żedziennikarz zostaje automatycznie zwolniony z tajemnicy zawodowej,gdyby coś tam wiedział o przestępstwach przeciwko porządkowipublicznemu, że redaktor naczelny musi mieć polskie obywatelstwonie może być skazany za zbrodnie przeciwko interesom PRL, oraz coteraz najistotniejsze, że prasa musi być rejestrowana w sądziewojewódzkim, a kto tego obowiązku nie dopełni, ukarany zostaniegrzywną.

W tym miesiącu Sąd Rejonowy w Szamotułach, kierując siędefinicją prasy z tej właśnie ustawy naszego ancienrégime'u, uznał właściciela wspomnianej domeny Andrzeja Radkeza winnego niedopełnienia obowiązku rejestracji prowadzonego tambloga jako dziennika prasowego, jednocześnie odstępując odwymierzenia kary grzywny. I kierując się tą nieszczęsną rzymskądewizą dura lex sed lex, trudno sądowi odmówić racji –blog jest formą prasową, ponieważ w rozumieniu ustawy…

prasa oznacza publikacje periodyczne, które nie tworzązamkniętej, jednorodnej całości, ukazujące się nie rzadziej niżraz do roku, opatrzone stałym tytułem albo nazwą, numerem bieżącymi datą, a w szczególności: dzienniki i czasopisma, serwisyagencyjne, stałe przekazy teleksowe, biuletyny, programy radiowe itelewizyjne oraz kroniki filmowe; prasą są także wszelkieistniejące i powstające w wyniku postępu technicznego środkimasowego przekazywania,w tym także rozgłośnie oraz tele- iradiowęzły zakładowe, upowszechniające publikacje periodyczne zapomocą druku, wizji, fonii lub innej techniki rozpowszechniania;prasa obejmuje również zespoły ludzi i poszczególne osobyzajmujące się działalnością dziennikarską.

Jak widać, w ustawie nie ma ani słowa na temat tematyki publikacji,kwestii zarabiania na publikacjach, czy nośnika treści. Wystarczyzachowanie periodyczności wpisów oznakowanych tytułem i datą,które docierać mają do większej grupy odbiorców. Orzecznictwonie pozostawia tutaj większych wątpliwości – ot np. z książkip. Katarzyny Skubisz-Kępki pt. Sprostowanie i odpowiedź wprasie: Studium z zakresu prawa polskiego na tle prawnoporównawczymmożemy się dowiedzieć, żetypowe wydawnictwa periodyczne to dzienniki i czasopisma, ale jużnie publikacje książkowe, gdyż pozbawione są cechy cykliczności,nie są to też billboardy, plakaty czy ulotki. Za prasę nie możnateż uznać nawet regularnej korespondencji między dwojgiem ludzi,czy nawet gazetki wewnątrzzakładowej, gdyż media te nie spełniająwymogu dostatecznego rozpowszechniania wśród odbiorców. Ale blog?Publicznie dostępny w Sieci, regularnie aktualizowany – prasa jaksię patrzy, ustawodawca z roku 1984, gdyby mógł przewidziećwyłonienie się blogosfery (nie mówiąc już o blogoidach), niemiałby wątpliwości, że rejestrować to trzeba.

Sęk w tym, że trzeba sobieodpowiedzieć na pytanie, czy obowiązek rejestrowania prasy niesłużył czemukolwiek innemu, niż ograniczeniu swobody wypowiedziprasy, a co za tym idzie, nałożeniu kontroli na tych, którzy wteorii „czwórpodziału” władzy, mieliby władzę ustawodawczą,wykonawczą i sądowniczą w demokratycznym społeczeństwiekontrolować. W końcu obowiązek rejestracji wiązał się zobowiązkiem ujawnienia danych redaktora naczelnego – człowieka,który w razie czego mógłby zostać odwiedzony przez organyścigania i poddany np. kryptoanalizie, nie powiem już za pomocączego.

Wątpliwości co do zasadnościtego artykułu Prawa prasowego podnoszone są od dawna, ale jak widaćpo kolejnych nowelizacjach ustawy, posłom najwyraźniej podobałasię przyjęta w czasach PRL ustawa. Co prawda w 2010 rokuprzygotowano projekt, który explicite wyłączał blogi niepodlegające procesom przygotowania redakcyjnego (i inne wydawanewyłącznie w formie elektronicznej publikacje tego typu) z obowiązkurejestracji, ale pomysłu nie przyjęto. Nad każdym blogerem wisi dodzisiaj obowiązek zarejestrowania się, i co za tym idzie,ujawnienia swojej tożsamości władzom. Orzecznictwo nie jest tublogerom przychylne – po analizę najbardziej tutaj obciążającegosprawę postanowienia Sądu Najwyższego z 2007 roku odsyłam do(nomen omen) bloga Vagli,tu tylko przypomnę, że potwierdzono wówczas, że rozpowszechnianietreści przez serwisy internetowe przejawiające znamiona prasy bezich wcześniejszej rejestracji może być niezgodne z prawem.

Wróćmy jednak do ostatniejsprawy wikiduszniki.pl.Blog jak blog, bardzo regionalny w swojej tematyce. Jest sobie wwojewództwie wielkopolskim taka duża wieś Duszniki, 2600 dusz,jest sobie też coś, co miejscowi nazywają (przynajmniej wgpublikowanych na wspomnianym blogu wpisów) „grupą trzymającąwładzę”, jest też grono dobrych znajomych, publikującychregularnie na łamach wikiduszniki swoje opinie o sprawach lokalnych,nie oszczędzając tamtejszej władzy surowej krytyki (z nagłówkamikrzyczącymi: „wójt rozdaje prezenty, płaci budżet gminy”,„mieszkańcy wkurzeni, bo nie ma komu obsługiwać piaskarki”,„radny danielczak nie powinien dostać ani grosza za wożenieestończyków”). Ani chybi lokalna prasa, poruszająca kluczowe dlamiejscowości sprawy, irytując tym ogromnie poprzedniego i obecnegowójta. Irytacja była tak duża, że do prokuratury trafił wnioseko zniesławienie, a gdy został odrzucony z powodu braku znamionprzestępstwa, były wójt złożył doniesienie o braku rejestracjitytułu, przeciwko prowadzącemu wikiduszniki.pl Andrzejowi Radke.

Jak Karol Marks zauważył,historia powtarza się jako farsa. Tak było i tym razem, ponieważp. Radke już kiedyś był skazany za nielegalne wydawanie ikolportaż prasy, w czasach PRL, gdy był działaczem NiezależnegoZrzeszenia Studentów. Czy tak wiele się zatem zmieniło? Na łamachbloga możemy przeczytać o ogromnym wysiłku miejscowej policji,która w sprawie niezarejestrowania bloga zgromadziła dwa tomy akt,ingerując w pracę firmy p. Radke, przesłuchując jej pracownikówi klienta, robiąc z tego notatki służbowe, myląc zapisanekontakty i następnie nachodząc przypadkowe osoby. Wszystko po to,by w wyroku, który wstrząśnie polską blogosferą, panu Radkenakazano zapłacenie 30 zł kosztów sądowych.

Cokolwiek by nie powiedzieć,jestem ostatnim człowiekiem, którego można pytać o to, jakpowinien działać system prawny. To co jednak się dzieje, moimzdaniem tylko pokazuje, że żaden z polityków w Polsce nie powinienbez rumieńca wstydu na twarzy mówić o „wolności słowa” wnaszym kraju do momentu zmiany PRL-owskiej ustawy o prasie. Paldiabli już te kwestie ścigania ludzi za głoszenie pewnychprzekonań politycznych czy historycznych, nie mówiąc już ościganiu ludzi za posiadanie takiego a nie innego ciągu bajtów nanośnikach informacji, ale zaakceptowanie stanu rzeczy, w którymprzeciwko służącemu lokalnej demokracji blogowi zostajezaangażowana policja i sąd demokratycznego państwa na mocy ustawyz czasów realnego socjalizmu – to nie jest coś, co może zostaćot tak pominięte wzruszeniem ramion.

W tej sytuacji ponownie widać,że podstawowym narzędziem obrony dla wszystkich tych, których głosirytuje tych czy owych, jest anonimowość. Na szczęście Internetto medium wciąż międzynarodowe, wykraczające poza jurysdykcjęposzczególnych krajów, a zarazem pozwalające dotrzeć z dowolnegomiejsca do zainteresowanych czytelników. Solidny VPN (z polecanymiprzez nas dostawcami VPN-ów możecie zapoznać się tutaj),względnie niezależna platforma blogowa z innego, neutralnego kraju,na której możemy założyć konto bez podawania swoich danych –taki blog będzie odporny na ataki podobne do tego, jakiprzeprowadzono przeciwko wikiduszniki.pl.

Tyle o wolności mediów z mojejstrony, pozostaje zaprosić Was do kolejnego tygodnia z naszymportalem. Będziemy oczywiście kontynuowali cykl poświęconyprywatności, tym razem przyglądając się kwestii pocztyelektronicznej i zabezpieczeniom komputerów osobistych, zobaczymyteż, czym grozi pozostawienie włączonej funkcji WPS w routerze.Istotnym tematem będzie też muzyka – przyjrzymy się najlepszymodtwarzaczom na urządzenia mobilne, zbadamy też jakość dźwiękuz popularnych usług streamingowych w świetle modelupsychoakustycznego. To oczywiście nie wszystko – ale o tymprzekonacie się śledząc codziennie publikowane u nas nowości.

Programy

Zobacz więcej
Źródło artykułu:www.dobreprogramy.pl
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (111)