Dragon Ball: Revenge of King Piccolo

Redakcja

11.01.2010 09:30, aktual.: 01.08.2013 01:50

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Uniwersum Dragon Ball jest ogromne - 42 tomy mangi, 3 sezony anime i wiele pełnometrażowych filmów animowanych. Dzięki temu świat Smoczych Kul dysponuje konkretną liczbą wciągających historii, bohaterów oraz charakterystycznych, długich jak brazylijskie tasiemce walk między nimi. Co ciekawe, wyeksploatowana praktycznie do granic growych możliwości "Zetka" nie jest kierunkiem, w którym ponownie zwróciło się Namco Bandai. Dragon Ball: Revenge of King Piccolo przenosi nas oto w czasy znane z pierwszej serii kreskówki, gdzie młody Goku rozpoczynał swoją karierę w zawodzie poszukiwacza tajemniczych kul - ratując oczywiście przy okazji świat.

Przeżywamy wszystko na nowo. Kula z czterema gwiazdkami, jedyna pozostałość po zmarłym dziadku głównego bohatera, znika, więc uroczy młodzieniec z małpim ogonem wyrusza w świat, próbując odszukać zgubę. Dowiaduje się przy okazji, że to nie jedyny taki artefakt na ziemskim globie. Jak w bajce, przyjdzie mierzyć się z zastępami Armii Czerwonej Wstęgi, później spotkamy wiele znanych z anime postaci, aby finalnie stoczyć bój z tytułowym Królem Piccolo. Odrobinę infantylna fabuła, którą fani pamiętają z początkowych 153 odcinków obecna jest grze praktycznie non stop. Ukazana tu historia to w dużej mierze zwyczajnie powtórzenie wydarzeń znanych z ekranów telewizorów, stąd warto od razu wspomnieć, że to, co dla fanów Dragon Balla będzie niewątpliwie ciekawe i wciągające, pozostałych graczy może zwyczajnie znudzić czy nawet zażenować.

Większość tytułów wydawanych na konsole w ramach Smoczej Serii to bijatyki. Tym razem jednak akcję przedstawiono w zupełnie inny sposób. Dragon Ball: Revenge of King Piccolo stanowi platformówkę 2,5 D, w której na równi z bieganiem i skakaniem postawiono proste walki. Niestety próżno szukać w grze jakichś rozbudowanych akrobacji powietrznych - ot, jedyną możliwością przedłużenia skoku jest umieszczony na manipulatorze przycisk Z, umożliwiający przyciągnięcie się do lewitującej w powietrzu kuli, a następnie wbicie się na z pozoru niedostępną platformę. W najnowszych przygodach Goku traficie na windy, pagórki, wzniesienia czy zbiorniki wodne, a najlepszym sposobem na ich pokonanie jest zwyczajnie ciągłe parcie bohaterem w prawą stronę. Skomplikowanych wyzwań, znanych chociażby z New Super Mario Bros. Wii, jednak nie ma co oczekiwać. Zręcznościowy aspekt gry jest do bólu prosty i wydawać by się mogło, że to tytuł przeznaczony głównie dla młodszych odbiorców.

Obraz

Tradycja tradycją, stąd Goku nie byłby sobą, gdyby nie "punktował" po drodze każdego napotkanego przeciwnika. Młodzieniec, który kiedyś okaże się być potężnym przedstawicielem wojowniczej rasy Saiyan, problemy najchętniej rozwiązuje pięścią i podręcznym kijem. Starcia nie są skomplikowane. Za uderzenie odpowiada przycisk A na wiilocie, kilkukrotne jego wciśnięcie pozwoli wykonać zaś kombo. Bardziej zaawansowanych kombinacji brak, co w konsekwencji nudzi już po kilkunastu minutach obijania przeciwników. Gra oferuje do tego jeden specjalny atak, dostępny po naładowaniu paska obecnego w lewym górnym rogu ekranu - to oczywiście słynna Kamehameha, acz w najbardziej podstawowej wersji. Goku potrafi też przeprowadzać proste akcje z powietrza, jak również doskakiwać do wrogów, sprzedając im naprzemiennie krótkie, bolesne ciosy. Duże roboty młody adept sztuk walki wykańcza "finiszerem", który świetnie obrazuje styl i humor pierwszej serii anime. Ciekawiej przedstawia się kwestia walk z kończącymi etapy szefami - pole naszych działań nabiera wtedy trójwymiarowości, a kluczem do sukcesu staje się nauczenie się ataków przeciwnika i odpowiednie ich kontrowanie. Jeżeli szukacie w grze wyzwania, to właśnie w tym elemencie rozgrywki najłatwiej je znajdziecie.

[break/]Sterowanie w przypadku produkcji na Wii dzieli się na kilka kategorii - mamy gry wręcz stworzone pod wiilota, pozycje irytujące swymi nietrafionymi pomysłami na wykorzystanie kontrolera oraz tytuły, w których autorzy po prostu postanowili nie kombinować za wiele. Dragon Ball: Revenge of King Piccolo zalicza się ostatniej z wymienionych grup. Chwil, gdy używamy sensorów ruchu jest tak mało, że najprawdopodobniej w ogóle ich nie zauważycie. Kontrolowanie Goku odbywa się przy użyciu obu manipulatorów. Analog odpowiada za poruszanie się (Z to doskakiwanie do wrogów; C blok i unik), pilot natomiast za walkę, skakanie i wykorzystanie ataku specjalnego (krzyżak). To wręcz do bólu klasyczne zastosowanie kontrolerów Nintendo. Choć wpadki się zdarzają. Pomimo faktu, że kamera jest statyczna, niedokładność gałki niejednokrotnie spowoduje, iż Kamehameha trafi akurat obok miejsca, w które celowaliście. Nie ma opcji auto-namierzania, ani zatrzymania na celu, więc zarówno atak specjalny, jak i zwykły cios, potrafi najzwyczajniej w świecie nie wejść. Pomimo tego jednak, na większe problemy w sterowaniu narzekać raczej nie będziecie.

Obraz

Oprawa graficzna jest dokładnie taka, do jakiej przyzwyczaiło już nas Namco Bandai przy okazji wydawanych co jakiś czas innych gier na bazie Dragon Ball. Mamy tzw. cell shading, przyjemną dla oka, niezwykle kreskówkową technikę. Nie ma co spodziewać się niesamowitych wybuchów, wizualnych fajerwerków i mieniących się tęczą barw ataków specjalnych - jest ładnie i schludnie, niemniej oprawa nie wybija się w żaden sposób ponad przeciętną, przegrywając z przywoływanym przeze mnie przy okazji niejednej recenzji Muramasą. Płaszczyzna audio prezentuje się za to dobrze. Ogólnie muzyka wpada jednym, a wypada drugim uchem, zdarzają się jednak momenty, kiedy do gry wchodzą gitary i niejeden posiadacz Wii pokiwa delikatnie głową w rytm ostrzejszych nut. A tych, którzy nie wyobrażają sobie Goku mówiącego językiem pochłaniaczy hamburgerów (z typowo amerykańskim akcentem) na pewno ucieszy fakt, że istnieje możliwości ustawienia oryginalnej wersji językowej. Jeśli oglądaliście Dragon Ball po japońsku, po plecach przejdą Wam ciarki...

Poza opowieścią, która obraca się wokół Armii Czerwonej Wstęgi, smoczych kul i groźnego, zielonego Króla Piccolo, autorzy oddali do dyspozycji gracza również tryby oferujące możliwość walki na arenie. Większość z dostępnych tu postaci macha kończynami w dość podobny sposób, ale największą bolączką starć jest zastosowanie dokładnie takiego samego systemu bitki, jaki występuje w trybie opowieści. Do tego jeśli za przeciwnika wybierzecie konsolę, już po chwili ogarniecie wszystkie sposoby na jego pokonanie - sztuczna inteligencja wirtualnych wojowników stoi na bardzo niskim poziomie, a więc wypełnianie kolejnych wyzwań na ringu nudzi się niezwykle szybko. Uczestnictwo w turnieju pozwoli natomiast zdobywać pieniądze, za które następnie będziecie mogli odblokować dodatkową zawartość. Warto zwrócić uwagę szczególnie na bonusowe filmiki - świetna zabawa dla fanów serii Dragon Ball.

Obraz

Revenge of King Piccolo ma drobne problemy z określeniem własnej tożsamości. Z jednej strony to gra niezwykle prosta - poziom trudności wzrasta jedynie przy walkach z szefami. Z drugiej, nie może być ona skierowana do typowego posiadacza Wii, gdyż dotyka tematu, którego przeciętny gracz może nie zrozumieć. Nie polega również na bezmyślnym machaniu pilotem. Ostatecznie chyba to tak naprawdę pozycja głównie dla fanów serii - maniacy smoczych kul będą mogli odpocząć tu pomiędzy kolejnymi (lepszymi lub gorszymi) odsłonami bijatyk opartych na fabule DBZ. Pozycja nie wybija się w żaden sposób ponad przeciętną platformówkę i absolutnie nie może stawać w szranki z najnowszymi przygodami Mario. Stanowi rzetelny tytuł, niemniej dla fanów Goku, bo pozostali mogą skrzywić się już na starcie. Ja bawiłem się świetnie właśnie w dużej mierze dlatego, że wszystkie 3 odsłony przygód bohatera pochłonąłem swego czasu z niezwykłym zainteresowaniem...

Programy

Zobacz więcej
Źródło artykułu:www.dobreprogramy.pl
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (0)
Zobacz także