Homeworld 2

Redakcja

07.08.2007 14:01, aktual.: 01.08.2013 01:55

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Pierwszy Homeworld był po prostu szokiem, a dobrze te czasy pamiętam. Pełne środowisko trójwymiarowe, ogromne poczucie przestrzeni, niespotykane rozwiązania w systemie rozgrywki, które przerastały inne produkcje co najmniej o epokę, mógłbym tak wymieniać bardzo długo. Dodajmy do tego jeszcze niesamowity klimat rodem z wielkich filmów science-fiction i oto mamy Homeworld, markę, która jest już klasą samą w sobie. Nic dziwnego więc, że druga część miała bardzo podniesioną poprzeczkę, nie mówiąc już o fanach, którzy tylko czekali by na twórcy powiesić psy za „sprapranie” ich ulubionej gry. Większość, w tym i ja, myślała, że H2 nigdy nie osiągnie poziomu wielkiej poprzedniczki. Bardzo lubię mylić się w takich sprawach.

Wielu ludzi nazywa Homeworld 2 „space operą”. Jeśli chodzi o mnie, bez cienia żenady mogę nazwać to raczej epopeją. W pierwszej części rasa wygnańców, żyjąca na pustynnej planecie, odkrywa Drugi Rdzeń, potężne urządzenie pozwalające na podróże w hiperprzestrzeni. Pierwszy Rdzeń, stworzony cztery tysiące lat wcześniej, zapewnił galaktyce dobrobyt i spokój. Wokół Drugiego Rdzenia lud ten tworzy statek-matkę, który ma ich poprowadzić przez całą galaktykę aż do upragnionego celu - rodzinnej, legendarnej Hiigary. Droga okupiona została wieloma wyrzeczeniami, bitwami i śmiercią, zostawiając w kosmosie ślad w postaci wraków statków przeciwników, którzy odważyli się spróbować powstrzymać gwiezdny exodus. Opowiedziana w pierwszej części historia kontynuowana jest przez „dwójkę”.

Dobrobyt i spokój Hiigary zakłóca wojownicza (wzorowana przez twórców na mongolskich hordach) rasa Vaygarów. Ich przywódca, Makaan, odnalazł Trzeci Rdzeń. Z tym znaleziskiem wiąże się starożytna przepowiednia, według której właśnie rozpoczyna się Czas Końca. Makaan znając przepowiednię przyjmuje samozwańczy tytuł Sajuur – Khaara, Wybrańca, który ma wypełnić los Wszechświata. Na jego drodze jednak stoją wojowniczy mieszkańcy Hiigary, którzy nie mają zamiaru poddać swojej planety, o którą tak długo walczyli, bez oporu. Budują więc następny statek-matkę, „Dumę Hiigary”, w nadziei, że pod tym samym, co poprzednio dowództwem, znów stanie na wysokości zadania. Tuż po instalacji Drugiego Rdzenia, którego wydania żąda Makaan, „Duma Hiigary” pod rozkazami Karan S’jet wyrusza znów na odyseję, która nie tylko zmieni los rodzinnego świata, ale i całego kosmosu. Tak w dużym skrócie przedstawia się fabuła Homeworld 2, opowiedziana spokojnym, prawie beznamiętnym męskim głosem w przerywnikach filmowych, które utrzymały atmosferę tych znanych z pierwszej części.

Obraz

Takiej historii nie powstydziłby się najlepszy pisarz science-fiction. Linia fabularna gry jest niewątpliwie jednym z jej większych atutów i potrafi nas utrzymać przed monitorem na długie godziny bez przerwy. Każda misja ma do opowiedzenia swoją małą część epopei, która rozgrywa się przed naszymi oczami. Odwiedzimy wiele dziwnych miejsc Wszechświata i spotkamy inne rasy, czasami do nas wrogo nastawione, a to wszystko uciekając przed pogonią Vaygarów. Muszę powiedzieć jednak na początku, że gra nie ma radosnego klimatu Gwiezdnych Wojen. Opowiedziana spokojnym tonem zachwyca swoją wielkością bez popadania w samouwielbienie. Zresztą w Homeworld 2 wszystko jest takie, wielkie, wręcz gigantyczne, sterylne, ale z domieszką dumy. Przejdźmy może teraz do samej rozgrywki.

[break/]Homeworld 2 kontynuuje schemat rozgrywki znany z części pierwszej, jest więc RTS-em rozgrywającym się w kosmosie. Używając tego sformułowania nie mam na myśli tylko tego, że jako tło bitew widzimy czarną planszę z gwiazdkami, jak ma się to w większości tego typu produkcji. Nasze statki możemy poruszać w pełnym trójwymiarze, zresztą wielokrotnie będziemy do tego zmuszeni. Wymaga to od gracza dodatkowej uwagi i pełnego opanowania interfejsu. Sam sposób „sterowania” grą jest tak intuicyjny, jak tylko pozwala na to specyfika walki w pełnym środowisku trójwymariowym. Nauka może zająć kilka minut, a bez tego nie ma co nawet zaczynać przygody w Homeworld 2. Na całe szczęście oddano nam do dyspozycji bardzo dobre misje treningowe.

Obraz

Gdy już uporami się z tym wszystkim, czas wyruszyć na wirtualne pole, a raczej przestrzeń, bitwy. Statek-matka spełnia najważniejsze funkcje w grze, jest jednocześnie kwaterą główną, bazą badawczą i strukturą tworzącą nasze jednostki. Dzięki stoczniom montowanym na statku jako oddzielne moduły możemy więc budować myśliwce, korwety, fregaty i statki o większych rozmiarach. W każdym typie mamy oczywiście pojazdy bardziej i mniej wyspecjalizowane. Oprócz tego statek-matka odpowiada za „operacje wydobywcze”, czyli produkuje jednostki górnicze, które z występujących tu i ówdzie skał uzyskują minerały potrzebne do naszego rozwoju. Inne funkcje „Dumy Hiigary” to tworzenie armii i wynajdywanie nowych technologii. Dzięki wybudowaniu statku będącego pewnego rodzaju bazą wydobywczą, możemy pozwolić sobie na luksus wysłania naszych „kopaczy” na odrobinę dłuższe ekspedycje, ale nie można zapomnieć wtedy o zbrojnej eskorcie. Statek-matka produkuje jednak nie tylko pojazdy wojenne, mamy bowiem do dyspozycji również sensory, które pozwolą nam na obserwowanie dalszych zakątków mapy, czy urządzenia maskujące nasze posunięcia.

Obraz

Tak wygląda schemat rozgrywki, który nie przedstawia się imponująco w piśmie, zaręczam jednak, że nie raz potrafi zaskoczyć w trakcie samej gry. Jednostki produkowane są w oddziałach, a już na samym początku Homeworld 2 zmusza nas do prowadzenia przemyślanych działań. Odpowiedni balans pomiędzy poszczególnymi szwadronami zapewni nam zwycięstwo, ale osiągnięcie takiej równowagi nie jest takie proste. Nawet w początkowych misjach, gdy mamy do dyspozycji tylko bombowce, myśliwce przechwytujące i pierwszą, najprostszą korwetę musimy ostro kombinować, by przeciwnik po prostu nas nie zniszczył. Opanowanie sterowania poszczególnymi jednostkami pozwoli nam na szybkie i sprawne przeprowadzenie wszystkich operacji wojskowych.

[break/]Nie ma co tu liczyć na liczebność naszych oddziałów, gdyż w większości przypadków przewaga i tak będzie po stronie przeciwnika. Odpowiedni wybór celu i wojna podjazdowa to najlepszy sposób na szybką i zapewne bardzo bolesną śmierć wroga w pustce kosmosu. Nawet w wypadku, gdy mamy przewagę technologiczną nad przeciwnikiem, nie możemy sobie spokojnie usiąść w fotelu i patrzeć na tryumf naszych maszyn. Przez cały czas musimy być uważni, gdyż komputer potrafi wykonać niespodziewany manewr taktyczny i w mgnieniu oka zmienić całkowicie przebieg bitwy. Dobrym przykładem na to, jest to, co wydarzyło mi się ostatnio. Moja świetnie zbalansowana armia miała tylko jedną piętę achillesową, zapomniałem o obronie dla jednostek dłuższego zasięgu, które miały za zadania zneutralizować wrogie niszczyciele. I co?

Obraz

Oczywiście jeden z oddziałów bombowców przeciwnika ominął moje jednostki (pamiętajcie, pełne 3d) i błyskawicznie uporał się z niechronionymi statkami. Pozbawione ciężkiego wsparcia, lekkie pojazdy nie miały już szans z przeciwnikiem. Homeworld 2 stosuje system zniszczeń, który niejednokrotnie pozwoli Wam na wyłączenie przeciwnika z walki bez jego całkowitego unicestwienia. Można bowiem wybrać moduł, który stanie się celem naszego szwadronu, na przykład silniki, działka czy fabryki myśliwców w przypadku jednostek większych. Dzięki temu wiele razy zamiast po prostu zniszczyć wroga, wyłączycie go na chwilę z walki, a uwagę skierujecie na bardziej palące miejsca na mapie.

Obraz

Oponent jednak może zastosować ten sam chwyt, a nie ma nic bardziej irytującego niż wyłączenie naszego lotniskowca z bitwy przez zniszczenie modułu. Trzeba jednak od razu powiedzieć, że właśnie poprzez stopień skomplikowania i zaawansowania bitwy Homeworld 2 nie trafi do wszystkich, a raczej do tych cierpliwych, dla których wielokrotne przechodzenie jednej misji nie powoduje frustracji, stanowi zaś jeszcze większą motywację i wyzwanie. Niemniej jednak może czasami dojść do sytuacji, w której wszelkie nasze umiejętności obrotu i przybliżania kamery nie pomogą nam w opanowaniu sytuacji w przestrzeni bitwy. Wtedy nie pozostaje nic innego, tylko modlić się, byśmy i tym razem to my wyszli zwycięsko z potyczki.

[break/]Jak to wszystko przedstawia się na ekranie? Nie mam grze nic do zarzucenia, wszystkie statki są po prostu śliczne. Migające na nich lampki sygnalizacyjne, smugi dymu pozostawione w kosmosie, dumnie sunące okręty liniowe to codzienny widok w Homeworld 2. Bardzo często zatrzymywałem się w grze by po prostu ustawić moje jednostki i chwilę na nie popatrzeć, co oczywiście kończyło się wczytywaniem stanu gry, gdyż przeciwnik nie śpi nigdy. Nawet na maksymalnym przybliżeniu H2 prezentuje się po prostu cudnie. Nie mówię tutaj już o wybuchach większych jednostek, które są zdarzeniem graficznym same w sobie. Wszytko to prezentuje się bardzo ładnie, wręcz sterylnie, zachowując atmosferę pewnej „czystości” tej produkcji. Wszystko jest tutaj piękne i schludne. Przychodzi mi tylko jedno słowo na myśl: splendor.

Obraz

Nie sądziłem, że można w taki sposób przedstawić potyczki w klimatach science-fiction i po raz kolejny odkryłem, że bardzo lubię się mylić. Skoro zaś nasze bitwy rozgrywają się w kosmosie, spodziewać się powinniśmy wizualnej nudy. Nic bardziej mylnego, tła w Homeworld 2 to istny majstersztyk graficzny. Nie ma ani jednej misji, w której walczylibyśmy całkowicie na czarnym tle. Nie potrafię po prostu opisać tego przepychu, tego piękna i barw, które Relic nam zafundował. Nawet dziś, trzy lata po premierze gry, wszystko to po prostu zapiera dech w piersi. Wszechświat, wbrew obiegowym opiniom, nie jest wcale pusty, programiści zapełnili go kometami, planetami, księżycami, kosmicznymi cmentarzami, wypełnionymi setkami wraków. Muzyka i generalnie dźwięk również stoją na najwyższym poziomie. Neutralne, pozbawione emocji komendy i odpowiedzi pilotów, odgłosy wybuchów, spokojna muzyka z kosmosem w tle, wszystko to tworzy klimat spokoju, wielkości, czyli po prostu kosmicznej epopei.

Obraz

Homeworld 2 jest produktem bardzo dobrym, choć nie pozbawionym wad. Jedną z nich jest poziom trudności, który dla wielu może być powodem do uzasadnionej frustracji. Wielokrotne próby przejścia tej samej misji to w przypadku tej gry nie pierwszyzna i trzeba uzbroić się w spore zapasy cierpliwości. Dla tych, którzy jednak potrafią znosić ciągłe porażki, Homeworld 2 ma do zaoferowania coś wielkiego, przepiękną grafikę, głęboką, przykuwającą do monitora fabułę i miodność, która ustala standardy do dziś.

Programy

Zobacz więcej
Źródło artykułu:www.dobreprogramy.pl
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (0)
Zobacz także