Jak i Daxter: Zaginiona Granica

Redakcja

25.12.2009 09:24, aktual.: 01.08.2013 01:50

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Trzy lata temu pewna wygadana surykatka doczekała się własnej gry na PlayStation Portable - Daxter okazało się być jednym z najlepszych tytułów platformowych na przenośną konsolę firmy Sony. Idąc za ciosem, High Impact Games postanowiło zaprezentować na tym sprzęcie także przygody i znanego duetu w pełnym już składzie. W Jak i Daxter: Zaginiona Granica blondwłosy Jak to ponownie siła sprawcza – bije, skacze oraz strzela, gryzoń natomiast głównie dużo... mówi. Czyli niewiele się w układzie sił zmieniło. I bardzo dobrze.

Do nowej historii wprowadza nas film, w którym główni bohaterowie plus niejaka Kiera podróżują swoim samolotem, biorąc udział w misji polegającej na odkryciu nowych złóż drogocennego surowca Eco. Spokojny lot nie jest jednak tym, co zaplanowało dla nich życie i na powietrznej drodze stają im piraci. Wesoła drużyna przegrywa niestety podniebną batalię i rozbija się na wyspie. Cóż, tam rozpoczyna swoje poszukiwania. Co ciekawe, w tym właśnie miejscu okazuje się, że Zaginiona Granica nie jest typową, liniową platformówką. Mapka przy pomocy kolorowych ikonek wskazuje miejsca, które warto odwiedzić, żeby w konsekwencji pchnąć fabułę do przodu. "Sandbox" to zbyt duże słowo, jednak spora swoboda sprawia, że gra już na samym początku kusi swoimi możliwościami. I czeka tu wszystkich nie tylko wesołe brykaniu z jednej platformy na drugą - urozmaicenie to jeden z głównych atutów tytułu, okazuje się bowiem, że w rozgrywkę poprowadzimy na kilka różnych sposobów.

Przede wszystkim mamy sterowanie Jakiem. Wyposażony w moce Eco, zdolności ekwilibrystyczne, własną pięść oraz szereg karabinów, przemierza on bezkresy przygotowanych przez High Impact Games etapów. Na jego ramieniu dumnie pręży się Daxter, którego główną wadą jest jak zwykle gadulstwo. Zabawa polega na skakaniu, ale także (a może przede wszystkim) na walce z przeciwnikami. Bronie są 4, kilka dobrych na krótki, kilka na długi dystans, do tego dostajemy rakietowy Skok, Eco Tarczę, zwiększające zręczność Eco Reflex oraz Eco Teleport. Gra prowadzi za rękę i zasadniczo wiadomo kiedy użyć którejś z mocy, w końcu następuje jednak czas, kiedy należy je też połączyć – i tu prób rozwiązania przeszkody na pewno będzie przynajmniej kilka. Rozgrywka wypada dynamicznie, starcia emocjonującą, a rozwiązywanie zagadek, czy też pokonywanie napotkanych przeszkód, sprawia masę frajdy. Ponadto postać rozwija się, przez co zabawa nabiera rumieńców z każdą kolejną godziną.

Obraz

Występują również etapy polegające na sterowaniu samolotem. Opierają się one w głównej mierze na walkach z piratami i umiejętnym omijaniu napotkanych na drodze przeszkód. Strzelać będziemy zarówno do małych wrogich statków, jak i do dużych krążowników, starając się uszkodzić im wieżyczki. W pewnym momencie można wypalić we wroga Daxterem - a w zasadzie linką, do której drapieżny ssak jest przymocowany. Kiedy gaduła jest już na wrażym pojeździe, pomagamy mu przy pomocy sekwencji QTE dostać się do elementów statku, które ten uszkadza, osłabiając przez to przeciwnika. Poza karabinami, samolot posiada dodatkowe przyspieszenie, a także powietrzny hamulec, przez co łatwiej i dokładniej wchodzi się w podniebne zakręty. Do wyboru pięć maszyn - różnią się one od siebie pancerzem, szybkością oraz siłą ognia. Każdą da się też dopasować do swoich potrzeb. Ogólnie, to bardzo ciekawa odskocznia od platformowych poziomów.

[break/]Trzeci z zaproponowanych trybów rozgrywki prezentuje się najsłabiej. Od czasu do czasu Daxter z małego stworzenia zmienia się oto w krwiożerczego, przerośniętego futrzaka z wystającymi kolcami. Kręcąc się niczym diabeł tasmański z kreskówki eliminuje przeciwników, pozostawiając za sobą trupy i zgliszcza. Zwierz staje się w tym wypadku prawie niezniszczalną maszyną wojenną, która przebija się przez planszę niczym kuloodporny czołg. Taka niezbyt skomplikowana zabawa nie ma głębszego sensu i już przy drugim etapie wieje nudą. Choć autorzy starali się wprowadzić kilka zagadek, nie zdołali dopieścić tego motywu na tyle, bym mógł postawić go na równi z dwoma poprzednimi, nie da się odmówić jednak etapom z przekombinowaną mutacją Daxtera jednego – wizualnie mogą się one podobać. Pierwsze spotkanie z barbarzyńskim stworzeniem uderza po oczach magią fantastycznych kolorów, masą efektów i wybuchów. Poziomów, w których olbrzymia surykatka działa sama nie jest na szczęście zbyt wiele. Niemniej brawa należą się autorom za chęci zapewnienia różnorodnej rozrywki. Nie można nazwać Zaginionej Granicy typową platformówką - "rozbudowana gra przygodowa z elementami platformowymi" brzmi o wiele lepiej.

Obraz

Są na rynku tytuły, które zdefiniowały graficzną górną półkę produkcji na PSP. Takie gry jak Final Fantasy VII: Crisis Core czy God of War: Chains of Olympus udowodniły, że przenośna konsola Sony posiada duży zapas mocy, a tylko od umiejętności programistów i grafików zależy, czy gracze poczują zachwyt. Choć przenośny Jak i Daxter nie rzuca oprawą na kolana, tak zdecydowanie można go uznać za solidnie wykonany kawałek softu. Nie tylko wizualnie, lecz też dźwiękowo, spełnia wszystkie kryteria porządnej produkcji. Postaci są dopracowane, etapy atakują ładnymi teksturami oraz urzekającymi barwami. Poziomy powietrzne to dynamika i akcja podana w ładnej, dopracowanej formie. Rozgrywkę co jakiś czas przerywają filmiki podobne do tego, które widać w intrze, wykonane schludnie i świetnie wprowadzają w fabułę, która wbrew pozorom zajmuje tutaj bardzo ważne miejsce. Zaginiona Granica działa do tego płynnie, a więc ciężko się do czegoś przyczepić. Co prawda w ekwilibrystyczno - bitewnych etapach z Jakiem można napotkać na pewne problemy z kamerą, jednak nie utrudniają one w żaden sposób zabawy. Kilkanaście razy wylądowałem nie tam gdzie chciałem, ale winą obarczyłbym tu raczej brak drugiego analoga, a nie autorów gry.

Jak przystało na polskie Sony ostatnimi czasy, produkcję poddano pełnej lokalizacji, a dzięki temu Jak i Daxter: Zaginiona Granica jest jeszcze bardziej przyswajalne dla statystycznego Kowalskiego. W rolę Daxtera wcielił się sam Cezary Pazura i jeśli znacie tego aktora choć trochę, to wiecie, że czeka Was masa śmiechu plus zrywania boków. Aktor świetnie wywiązał się z powierzonego mu zadania, czego niestety nie można powiedzieć o Pawle Ciołkoszu podkładającym głos Jakowi. W konfrontacji ze znanym i niezwykle popularnym komediantem, główny bohater wypada zwyczajnie blado. Przebojowy Pazura dla niektórych może okazać się jednak ogromnym mankamentem - fani surykatki zauważą, iż polski głos różni się znacząco od oryginalnego, anglojęzycznego lektora, a w zupełnie inny sposób postrzegany jest przez to mały futrzak. Niemniej jeśli nie czujecie wielkiego przywiązania do paplającego językiem Szekspira Daxtera, polonizacja jak najbardziej przypadnie Wam do gustu. Kawał świetnej roboty. Dobrze widzieć, że nie tylko pozycje na PlayStation 3 lokalizowane są z rozmachem.

Obraz

Przyznam szczerze, że chociaż początkowo byłem dość sceptycznie nastawiony do Jak i Daxter: Zaginiona Granica, tak po kilkunastu minutach tytuł ten mnie na swój sposób oczarował. Trafiło się tutaj oczywiście kilka gorszych momentów, jak wspomniane poziomy ze zmutowanym Daxterem, niemniej w produkcję tą szarpie się jak najbardziej naprawdę przyjemnie. Osobiście uważam, że pretendentem do najlepszej przenośnej platformówki 2009 roku wciąż jest LittleBigPlanet, ale gra zrobiła na mnie tak dobre wrażenie, że spokojnie uplasowałbym duet znanych bohaterów na drugim miejscu. Bo to masa zabawy w profesjonalnej oprawie. PlayStation Portable wraca w wielkim stylu i jednym z trybików wielkiej maszyny reinkarnacji przenośnej konsoli Sony jest Jak i Daxter: Zaginiona Granica.

Programy

Zobacz więcej
Źródło artykułu:www.dobreprogramy.pl
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (0)
Zobacz także