Super Meat Boy

Redakcja

11.11.2010 12:02, aktual.: 01.08.2013 01:48

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Dawno, dawno temu żyła sobie piękna księżniczka... A nie, moment, to nie ta bajka. Zacznijmy raz jeszcze - dawno, dawno temu gry stanowiły dla odbiorcy wyzwanie, pamiętacie jeszcze te złote czasy? Lata bez niezliczonych punktów kontrolnych, opcji zapisu stanu w każdej chwili, paska życia regenerującego się samemu, z utrudnieniami będącymi prawdziwymi przeszkodami? Czytając zapowiedzi Team Meat o powrocie do takich klimatów w ich historii pewnego ruchliwego, mięsnego kawałka, myślałam sobie jedynie "przypuszczam, że wątpię". Ale platformówki zawsze są dla mnie w cenie, także w Super Meat Boya zdecydowałam się zainwestować trochę na ślepo, zwłaszcza że w promocji "premierowej" ekipa zeszła ze standardowego 1200 MSP do 800. Skusili mnie. Powiem jedno - to nie jest pozycja dla ludzi nerwowych.

Produkcja ta stanowi następcę wyjątkowo popularnej darmowej gierki o tej samej nazwie, wykonanej w technologii flash, zrobionej przez Edmunda McMillena oraz Jonathana McEntee. Twórcy, widząc sukces swojego dziecka, zdecydowali się na udostępnienie go szerszej publiczności, stąd obecność tytułu na platformie Xbox Live Arcade. W planach mają również wersje na PC i Maca (listopad 2010) oraz w niedalekiej przyszłości (niestety jeszcze nieokreślonej) edycję Wii. Sama historia jest prosta niczym linijka pierwszoklasisty - Meat Boy kocha Bandage Girl, Bandage Girl kocha Meat Boya, zaś zły doktor Fetus o wyglądzie adekwatnym do imienia... Cóż, jego nie kocha nikt, więc targany nienawiścią porywa bandażową dziewczynę. Nasz animowany kawałek mięsa udaje się jej na ratunek. Wiadomo, że nie chodzi tu o fabułę, ale tę przedstawiono bardzo zabawnie, w postaci miłych dla oka scenek przerywnikowych. Niby nic, a cieszy. I daje jakieś +10 do klimatu.

Powtórzę - Super Meat Boy to twór przeznaczonym dla graczy umiejących trzymać emocje na wodzy. Czy podołamy? Wystarczy dla testu włączyć demko, bowiem tam już ostatnie poziomy dają dość ostro popalić. W każdym cel jest taki sam - dotrzeć do Bandage Girl, aby ta... została porwana do następnej miejscówki. Produkcja nie wybacza błędów. Niby pojedynczy etap da się zaliczyć w czasie sporo poniżej minuty (jeśli wiemy jak), ale 30 śmierci w 30 sekund nie jest w świecie „Super Befsztyka” niczym dziwnym. Przysięgam, dawno już nie naklęłam się aż tak siarczyście przy żadnej pozycji, a i padem miałam ochotę rzucić więcej niż raz, zwłaszcza w ostatnim świecie - tam trudność wywindowano do nieziemskich rozmiarów. Frustracja? Owszem, ale przyjemna, bo gra daje wielką satysfakcję po zaliczeniu kolejnego zadania. Byle tylko zagryźć zęby i przeć dalej...

Obraz

Pod kątem rozgrywki, mamy do czynienia z typowym, staroszkolny platformerem na modłę 2D, gdzie liczyć musimy nie na niesamowite moce i inne wspomagacze, ale wyłącznie zręczność własnych palców oraz szybki refleks. Dotarcie do zabandażowanej panny to kwestia idealnie wykonanych skoków, odbijania się od ścian, omijania wymyślnych przeszkód, jak też biegania z dużą prędkością, żeby następnie zatrzymać się tuż nad zdradliwą przepaścią. Bardzo podoba mi się fakt, iż twórcy zadbali o brak monotonii, serwując nam nowości w różnorakim stylu, typu znikające platformy lub ścigające postać wrogów, przez cały czas trwania gry. Pozorna prostota (Meat Boy nie nabywa nowych ruchów czy punktów doświadczenia, nie zbiera przedmiotów, nie odblokowuje zdolności) jest wręcz genialna - ile razy skusimy akcję, wiadomo, że to tylko nasza wina, nie zaś zepsutego sterowania, albo innych pseudo-atrakcji.

[break/]Mniej więcej w piątym poziomie poznajemy zatem wszystkie ruchy bohatera - od tej pory to sama rozgrywka plus projekty miejscówek mają przyciągać nas do ekranu. I tak właśnie jest. Na główny wątek składa się około 100 etapów, rzecz jasna z wzrastającym motywem zwanym trudnością. Zaliczając dany wycinek gry na ocenę A+ (polega to na wykręceniu odpowiedniego czasu) odblokujemy tak zwaną ciemną wersję tegoż, będącą z reguły bardziej wymagającą odmianą oryginału, chociaż zdarzają się i przeprojektowane twory - przykładowo z miejscem startu w zupełnie innym punkcie. Lokacje wypadają świetnie, a na dodatek poważnie je zróżnicowano. Poskaczemy po fabrykach, zwiedzimy wulkan, jaskinie, a nawet kopalnię soli (zgon w takim miejscu musi ostro boleć, patrząc po naszym herosie).

Obraz

Jakby tego było mało, w części miejscówek poustawiano tak zwane warp zones, teleportujące gracza wprost do piekła... No, do wyjątkowo ciężkich wyzwań, w których limit dostępnych żyć został zmniejszony do trzech. W poziomach "normalnych" mamy nieograniczoną liczbę prób, a przechodzić można je w dowolnej kolejności, jednak by odblokować dostęp do bossa, należy zaliczyć określoną ilość z nich. I tutaj chciałabym gorąco pogratulować twórcom - mimo mnogości wyzwań oraz tak wyśrubowanego poziomu trudności, udało im się uniknąć właściwie wszystkich pułapek z tymi elementami związanych. Nie ma ekranu kontynuacji, ładowanie pomiędzy kolejnymi próbami to mniej niż sekunda, muzyka przygrywa non-stop, zamiast włączać się za każdym razem od początku... Sterowanie też wypada świetnie - jest intuicyjne i bardzo łatwe do opanowania.

Jak w typowej platformówce, zakradło się tutaj naturalnie zbieractwo. Nie ma oczywiście łatwo, o nie - po poziomach porozkładane są bandaże, jednak poumieszczano je w takich miejscach, iż chwycenie znajdźki i ukończenie z nią danego etapu to naprawdę ciężka sprawa. Motywacja jednak spora, gdyż za niektóre z nich (oraz za przejście konkretnych poziomów dodatkowych) odkrywamy postacie z innych znanych pozycji. Mamy Tima z Braid, rycerza z Castle Crashers, Spelunkera, Ninjasa z N+, czy kosmitę z Alien Hominid. Każda z nich wyposażona jest w pojedynczą dodatkową umiejętność – przykładowo pierwszy umie cofać czas. Miły to dodatek, ale większość poziomów najlepiej zalicza się samym Meat Boyem, zaś i odblokowanie części gościnnie występujących charakterów potrafi przyprawić o przedwczesną siwiznę. Mimo to fajnie, iż zbieractwo nie zostało wrzucone do Super Meat Boya ot - aby było, lecz jednak w jakimś celu.

Obraz

Myślę, że w cenie 800 MSP to jeden z najlepszych zakupów, jakie da się poczynić na Xbox Live Arcade. Szkoda, że zabrakło opcji obejrzenia powtórek najlepszych graczy na listach rankingowych (choć sama możliwość ich nagrywania jest super, zwłaszcza przy analizie własnych błędów). Należy również wspomnieć, że Super Meat Boy dzięki opcji Teh Internets dostanie w przyszłości dodatkowe, darmowe poziomy (na PC planuje się nawet ich edytor). Pewnie, że znajdą się osoby, którym przygody mięsnej kostki zwyczajnie nie przypadną do gustu. Ja, mimo żem nerwus, zachwyciłam się niemniej specyficzną grafiką, miłym dla ucha dźwiękiem i nawet poziomem trudności. A że czas rozgrywki przebija krótsze produkcje płytowe (8-10 godzin na zaliczenie podstawowych poziomów)... Nic tylko brać. I grać.

Programy

Zobacz więcej
Źródło artykułu:www.dobreprogramy.pl
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (2)
Zobacz także