Supreme Commander

Redakcja

02.04.2007 16:33, aktual.: 01.08.2013 01:57

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Ostatnie dwa lata w branży gier komputerowych upłynęły pod znakiem wielkich RTSów, które na nowo obudziły emocje domowych strategów. Nie dość, że THQ wydało świetną serię Warhammer 40K: Dawn of War i Company of Heroes, to wszystkich zaskoczyło swoim poziomem Command & Conquer 3: Tiberium Wars ze stajni EA. THQ jednak nie zwolniło, przygotowując wspólnie z Gas Powered Games dzieło mające wszystkich wprawić w zdumienie i całą konkurencję pozostawić daleko w tyle. Nazywany przez zachodnią prasę „duchowym spadkobiercą” kultowego Total Annihilation, Supreme Commander zadziwia skalą i dopracowaniem, których próżno szukać w RTSowych hitach tego roku.

Chris Taylor, główny pomysłodawca odpowiedzialny również za wspomniane TA, postanowił tym razem najpierw stworzyć fabułę do gry, a dopiero później zbudować wokół niej sam program. Supreme Commander (dla wygody zwany SupComem) przedstawia opowieść o trzech ugrupowaniach, na które podzieliła się ludzkość. Pierwszą „rasą” jest UEF, czyli zjednoczona federacja ziemskich kolonii (wcześniej organizacja założyła dawno zburzone Imperium Ziemi). Reprezentują oni, a przynajmniej tak twierdzą, większość „normalnych” obywateli, których celem jest zaprowadzenie porządku i zapewnienie ludzkości nieustannego rozwoju pośród gwiazd.

Aby jednak móc zarządzać tak ogromnymi przestrzeniami kosmosu musiała zostać stworzona nowa rasa, połączenie robota z człowiekiem. Konstruktorzy nie przewidzieli jednak, że nowa nacja powoli uzyska samoświadomość i zechce walczyć o swą prywatną wolność. Tak właśnie rozgorzała wojna między UEF a Cybranami. To jednak nie wszystko, bo do zmagań wojennych przystępuje i trzecia siła. Na planecie Seraphim II wojska Ziemi odkrywają kosmiczną rasę, która z miejsca ginie pod kulami wiedzionych ksenofobią żołnierzy. Nikt jednak nie wie, że obcy zdążyli przekazać wybranej garstce naukowców swoje niezwykłe, telepatyczne umiejętności. Nowopowstała Aeon Illuminate postanawia zemścić się na UEF.

Obraz

Gra rozpoczyna się w momencie, gdy konflikt między trzema rasami, nazywany Nieskończoną Wojną, zbliża się do kluczowego momentu. Siły UEF nie nadążają z obroną setek kolonii, które jedna po drugiej wpadają w ręce wroga. Możemy wybrać, czy chcemy stanąć po stronie Federacji, rebelianckich robotów, lub też spadkobierców obcych. Każda z kampanii składa się pozornie tylko z kilku misji, nie dajcie się jednak omamić - mapy w SupComie mogą bowiem być naprawdę wielkie. Największe obszary mają 81 na 81 kilometrów. Tak, kilometrów. Daje to maksymalną powierzchnię 6561 kilometrów kwadratowych! Misje w kampaniach mają bardzo podobną do siebie konstrukcję, co nie oznacza wcale, że są nudne.

[break/]Na samym początku możemy przeprowadzać działania na relatywnie niewielkim obszarze. Kiedy jednak wykonamy pierwsze cele misji, mapa zaczyna powiększać się, nawet dwukrotnie. W ten sposób gra zmusza nas do ciągłych zmian taktyki, którą stosujemy przeciwko naszemu wrogowi. Musimy również stale rozwijać obronę, gdyż przeciwnik nie pozostaje nam dłużny i na zniszczenie jednej bazy z całą pewnością odpowie nam zmasowanym atakiem. Wszystkie misje są bardzo ciekawe i nie chodzi w nich tylko o wybicie przeciwnika, choć z pewnością taki właśnie będzie nasz ostateczny cel - zniszczenie wrogiej jednostki dowodzenia. Będziemy więc nie tylko przeprowadzać bombardowania i szybkie ataki, ale również bronić instytutów badawczych, czy eskortować transporty z ludnością cywilną.

Obraz

Większość misji rozpoczyna się w bardzo podobny sposób - nasz ACU, Opancerzona Jednostka Dowodzenia, zostaje przeteleportowana na pole bitwy, gdzie natychmiast rozpoczyna tworzenie infrastruktury. Jest to najważniejsza jednostka w grze, będąca w stanie zarówno wznieść całą bazę, jak również obronić ją na samym początku rozgrywki. W świecie SupComa istnieją dwa główne zasoby: Masa i Energia. Ta pierwsza wydobywana jest ze specjalnych punktów na mapie, a tą drugą stworzymy dzięki różnego rodzaju generatorom.

Masę możemy również uzyskać z wraków, drzew, czy zrujnowanych budynków, dlatego w przypadku braku któregoś z surowców warto wysłać nasze jednostki inżynieryjne w pole, by troszeczkę podreperować budżet. Z inżynierami wiąże się jeden bardzo fajny element rozgrywki. Możemy bowiem przyspieszyć produkcję w naszych fabrykach poprzez przyporządkowanie do nich większej ilości pojazdów inżynieryjnych. To samo tyczy się budowania struktur. Im więcej maszyn nad nimi pracuje, tym szybciej powstają. Jest to bardzo praktyczna cecha Supreme Commandera, a przy tym niezwykle miodny element, przyspieszający znacznie całą rozgrywkę.

Obraz

Nasze jednostki dzielą się na trzy główne kategorie: lądowe, powietrzne i wodne. Na każdą grupę przypadają po trzy poziomy zaawansowania. Bardzo ważną sprawą jest fakt, że w przeciwieństwie do Total Annihilation tutaj większość jednostek różni się znacznie między sobą, i to nie tylko między poszczególnymi rasami, lecz również wewnątrz samego ugrupowania. Ważną sprawą jest szybki rozwój, bo różnica między średnim, a ciężkim czołgiem jest naprawdę znaczna. Aby przeżyć na polu bitwy będziemy musieli umieć wykorzystywać wszystkie trzy rodzaje jednostek.

[break/]Jeśli zbytnio rozwiniemy flotę, nie będziemy mogli przeprowadzić udanego desantu na wrogą bazę, a brak lotnictwa odczujemy bardzo mocno poprzez niemożność szybkich ataków nie tylko na ważne jednostki wroga, ale również na kluczowe struktury jego bazy. Na samym początku można się troszkę w tym wszystkim zgubić, gdyż samouczek jest w tej grze na raczej średnim poziomie. Dawno już odeszło się od filmików instruktażowych, które są po prostu nudne. Kiedy jednak już załapiemy podstawy, tytuł oferuje nam dużo więcej niż jedynie szybką rozgrywkę. Tutaj możemy przeprowadzić operacje na skale niespotykane dotąd w strategiach czasu rzeczywistego.

Obraz

Ogrom gry wymaga zastosowania jak najbardziej praktycznych rozwiązań, a tych Chris Taylor nam na pewno nie żałuje. Przede wszystkim uwagę zwraca bardzo przyjazny interfejs, który nie tylko jest niezwykle intuicyjny, ale również konfigurowalny. Możemy zadecydować sami, czy wolimy aby jego pasek znajdował się na dole ekranu, po lewej, prawej, czy może w ogóle nie będziemy go oglądać posługując się tylko kilkoma podstawowymi przyciskami. Następną sprawą, która bardzo usprawnia sterowanie tak ogromną ilością wojska (do 1000 jednostek!) jest świetnie funkcjonujący zoom. Na największym oddaleniu widzimy całą mapę, zaś nasze wojska przedstawione zostają jako ikony. W takim widoku wciąż możemy wykorzystywać wszystkie możliwości, które mamy grając odrobinkę bliżej ziemi. Dodatkowo przy wciśnięciu shifta widzimy wszystkie wytyczone trasy i przewidywany czas dotarcia na miejsce. Po prostu miodzio.

Gra oferuje nam setki rozwiązań taktycznych. Tutaj nikt nie zmusza nas do prowadzenia konwencjonalnej wojny setkami czołgów. Takie podejście jest oczywiście dość skuteczne, ale znajdą się i inne sposoby na zniszczenie przeciwnika. Można na przykład przetrzymać ataki wroga do momentu, aż stworzymy kilka wyrzutni rakiet nuklearnych i potem zalać go w odwecie atomowym deszczem (a wygląda to naprawdę znakomicie). Nic nie stoi na przeszkodzie, by wybudować kilka bardziej zaawansowanych maszyn, takich jak na przykład należące do Cybran ogromne Spiderboty - górujące nad terenem ogromne roboto-pająki. Widok takiej kroczącej jednostki naprawdę potrafi przyprawić o szybsze bicie serca.

Obraz

Tak, nie ma jednej jedynej recepty na sukces, toteż każdy znajdzie tu coś dla siebie. Od razu zapomnijcie też o lenistwie przy rozgrywce - komputer potrafi naprawdę zaskoczyć, atakując nagle naszą bazę od niechronionej strony. Nie jest to już gracz komputerowy, który z uporem maniaka będzie wysyłał kolejne armie na nasze najlepiej bronione linie. Jeśli tak zrobi, to na pewno po to, aby odciągnąć naszą uwagę od zbliżającej się flotylli bombowców lecącej na nasze generatory napędzające wieżyczki obronne…

[break/]Potężna skala tej produkcji wymaga iście potężnego silnika graficznego i na całe szczęście, Gas Powered Games właśnie taki engine stworzyło. Wrażenie robią przede wszystkim mapy, które nie dość, że są naprawdę ogromne, to w dodatku wyglądają świetnie. Uskoki, góry, lasy, rzeki, morza, czy rozbijające się na plażach fale odciągają naszą uwagę od samej walki, co miejscami może skończyć się tragicznie (dla naszych wojsk, oczywiście). Jedyny problem napotykamy w momencie, gdy w bitwie uczestniczy zbyt wiele jednostek. Wtedy gra potrafi przymulić nawet na najmocniejszym sprzęcie, co bywa niestety dość uciążliwe, szczególnie gdy naszą ulubioną taktyką jest zalewanie przeciwnika kolejnymi falami czołgów.

Obraz

Ale cóż, nietrudno przewidzieć, że dopiero za pół roku będzie można grać w SupComa naprawdę szybko i bez zbędnych przestojów – taki postęp techniczny. Jeśli chodzi o dźwięk, to nie można niestety powiedzieć o nim aż tak wiele pozytywnych rzeczy, co o grafice. Jest bardzo standardowo, a jednostki reagują na dany wybór niestety jakimś tam szumem, czy szmerem gąsienic. Ponadto walce przygrywa melodyjka, która jest co prawda bardzo miodna i pasuje do klimatu, ale po kilkunastu godzinach w grze może zacząć odrobinkę irytować.

Obraz

Supreme Commander jest tym, czym miał być. Zakrojone na ogromną skalę bitwy i działania wojenne są naprawdę imponujące. Gra oferuje nam bardzo wiele jednostek do wyboru, a te nie dość że prezentują się znakomicie, to jeszcze lepiej spisują się w bitwie. Wielość rozwiązań taktycznych jest bardzo miłym elementem i przedłuża czas, który instalka SupComa spędzi na dysku twardym. Słowem - prawie że idealna strategia czasu rzeczywistego, której dopracowanie dorównuje poziomowi rozwiązań i samej rozgrywki.

Programy

Zobacz więcej
Źródło artykułu:www.dobreprogramy.pl
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (2)
Zobacz także