Costume Quest

Redakcja

01.11.2010 10:36, aktual.: 01.08.2013 01:48

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Moda na Halloween przywędrowała do nas stosunkowo niedawno, ale w Stanach późnopaździernikowe szaleństwo związane z dyniami, przebieraniem się oraz wędrówką młodocianych wielbicieli słodyczy od drzwi do drzwi z hasłem "cukierek albo psikus" trwa od lat. Święto jak święto, niemniej sama tematyka budzi we mnie ciepłe odczucia i szczerze żałuję, że w sumie tylko Tim Burton pokazuje ją w sposób, który lubię - a w końcu urocza to okazja, zasługująca nawet na własną grę. Costume Quest powstało jako takie właśnie ukoronowanie niestrudzonej dziecięcej wyobraźni, niezliczonych konkursów czy wymyślnych strojów. Pewnie, iż prostota i krótki czas trwania głównego wątku mogą odstraszyć osoby szczycące się mianem graczy "hardkorowych", ale ja produkcję Double Fine pochłonęłam z radością w ten jeden wieczór.

Specyficzne święto rządzi się swoimi prawami, zaś władcami nocy (no, może wieczoru) stają się dzieciaki - to one są głównymi bohaterami gry. Wcielamy się w jedno z dwójki niegrzecznego rodzeństwa, Wren lub Reynolda, które właśnie wybierają się na polowanie na słodkości. Po krótkiej rozmowie z rodzicami, wybieramy połowę "rządzącą" (tak właśnie decydujemy o płci naszej postaci), przebieramy się i... gorsza część duetu zostaje porwana przez dziwnego potwora oraz uniesiona za tajemniczą bramę, odgradzającą nasze miasto od cmentarza. Pod groźbą „szlabanu” w domu musimy odnaleźć uprowadzonego brata lub siostrę. By tego dokonać, należy odwiedzić wszystkie mieszkania w okolicy, zbierając cukierki, wykonując proste zadania plus rozmawiając z tutejszymi...

Grając, cały czas miałam wrażenie, że Costume Quest to taki po prostu swoisty "pierwszy raz" z pozycją z gatunku RPG. Wszystko jest tutaj przystępne, kolorowe i przyjemne. Naszym małym bohaterem w stroju robota zwiedzimy trzy główne lokacje - ulice miasta, centrum handlowe oraz wesołe miasteczko, a w każdej z nich znajdziemy mnóstwo rzeczy do odkrycia czy wyzbierania. Często drogę dalej zagrodzi nam ktoś z wyraźnym żądaniem wobec naszej postaci - wówczas należy dostarczyć natrętowi na przykład składniki do ciasta, żeby przepchnąć się pod chochlą nieprzyjaznej kucharki. Esencja zabawy to jednak pukanie do drzwi - za nimi czeka miła osoba dorosła, albo złośliwy goblin, z którym należy stoczyć walkę. Jak bronić się ma dziecko, uzbrojone co najwyżej w drewnianą różdżkę?

Obraz

Od samego początku podkreślana jest waga strojów oraz ról, jakie pełnią one w systemie starć. Kiedy natrafimy na wroga, akcja przenosi się na osobne pole, a my stajemy twarzą w twarz z nieprzyjacielem - ale nie jako bezbronny brzdąc, o nie! Kostiumy dają bohaterowi (a potem i bohaterom, bo szybko przyłączają się do nas kolejni towarzysze podróży) niezwykłą moc, powiększając stanowczo rozmiar osoby i wyposażając ją we właściwości bojowe godne niektórych japońskich animacji - w tym atak podstawowy oraz specjalny, inny dla każdego z wcieleń. Mamy tu przykładowo robota trochę w stylu gundamowskim, Statuę Wolności obdarzoną umiejętnościami leczącymi, jest coś w rodzaju skrzyżowania frytkownicy z mechanicznym pająkiem, wampir wysysający energię z potworów, czy wreszcie niezwykle niebezpieczny (serio) koziorożec... Walki nie są trudne, za porażkę nie ma żadnej kary, a jeśli ciągle przegrywamy, zwykle oznacza to konieczność dobrania strojów do sytuacji.

[break/]Potyczki przeprowadzamy w turach, niczym w klasycznych Final Fantasy - grze w takiej „staroszkolności” zdecydowanie do twarzy. Ataki zwykłe odbywają się na zasadzie QTE, więc należy wdusić szybko pokazany na ekranie przycisk, ewentualnie trafić w odpowiednim momencie w przesuwający się pasek, tudzież wreszcie pokręcić kilka razy gałką w żądanym kierunku. W co trzeciej kolejce zyskujemy możliwość odpalenia „specjala” – jak wspomniałam, każdy strój wypada tu inaczej. Wachlarz umiejętności jest naprawdę duży, od bombardowania rakietami, przez leczenie, po unieruchomienie wszystkich wrogów na jedną turę. Nie ulepszamy broni, nie zdobywamy nowych akcesoriów - jedynym dodatkiem do systemu są specjalne bitewne znaczki, zwiększające poszczególne parametry, bądź dające inne bonusy. Mało? Niby tak, ale czar Costume Questa sprawia, że ograniczenia jakoś nie rażą. Przydałby się za to zapis w dowolnym momencie, bo gra robi to za nas tylko przy ukończeniu zadania, czyli wcale nie za często.

Obraz

Grafika stworzona została w stylu typowym dla Double Fine - jest rysunkowo, symbolicznie, miło dla oka. Jasne, że projekty postaci czy otoczenie zyskałyby na dodaniu większej ilości szczegółów lub lepszych tekstur, niemniej taka oprawa pasuje akurat jak ulał, wywołując szeroki uśmiech na twarzy przy zwiedzaniu kolejnych lokacji. Przyczepię się za to do animacji, która chwilowo szarpie dość niemiłosiernie, zwłaszcza kiedy biegamy, albo przemieszczamy się obok dużej ilości postaci. Dźwięk jest poprawny, acz w pamięć żaden odgłos nie zapada, zaś muzyczka przygrywająca przy walkach szybko zaczyna nużyć. Cała siła tej produkcji leży w strojach i sympatycznych zadaniach - nie znajdziemy tu schematu w postaci "zabij, przynieś, oddaj, dostarcz". Trzeba chwilkę pokombinować, poszukać kolejnych elementów potrzebnego przebrania, ewentualnie użyć konkretnej umiejętności (sprint, tarcza nad głową). No i rozmawiać, rozmawiać, rozmawiać…

Obraz

Dawno już nie spotkałam się z produkcją, która równie dobrze wpasowałaby się w definicję tępionej w części mediów "gierki dla dzieci". Mimo całej swojej prostoty i rozgrywki trwającej niewiele ponad 5 godzin, Costume Quest jest tworem wyjątkowo uroczym, do pochłonięcia jednym kęsem. Pewnie przydałby się dodatkowy świat do zwiedzania, być może mogłoby być trudniej (chociaż założę się, że i tak każdy chociaż raz zginie przy ostatnim bossie), ale nie zmienia to faktu, iż dzieło uwielbianego przeze mnie studia Tima Schafera (a właściwie odłamu, gdyż podzieliło się ono ostatnio na mniejsze grupy, z zamiarem wydawania większej ilości gier niepudełkowych) to taka malutka, niepozorna perełka. Z niecierpliwością czekam na kolejne drogocenności spod skrzydeł Double Fine.

Programy

Zobacz więcej
Źródło artykułu:www.dobreprogramy.pl
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (0)
Zobacz także