Ghost Trick: Phantom Detective

Redakcja

16.02.2011 12:59, aktual.: 01.08.2013 01:47

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Przenośne platformy to istny raj dla zatwardziałych zwolenników wszelakich tworów typu „wskaż i klikaj”, gdzie gatunek daleki jest od wyzionięcia ducha. Tym bardziej niezmiernie cieszy mnie świadomość, że nawet z nieuchronnie zbliżającą się premierą 3DS-a, twórcy z uporem maniaka mają jeszcze ochotę zasilać garściami naprawdę całkiem porywających pozycji usuwającego się z wolna w cień Dual Screena. Co z tego, że Ghost Trick: Phantom Detective zadebiutowało w Kraju Kwitnącej Wiśni w lipcu ubiegłego roku – liczy się to, iż u nas od niedawna jest czym troszkę złagodzić nieuchronną posuchę dobrych przygodówek, która na początku dopadnie nadchodzący sprzęt Nintendo...

Już sam niesztampowy start prezentowanej w grze historii z marszu nakręca na dalszy rozwój wydarzeń. Otóż wszystko zaczyna się w centrum opustoszałego złomowiska – noc jest jeszcze młoda, a nienaturalnie siny, profesjonalny „killer” szykuje się, aby odesłać na "tamten" świat pewną nieznaną nam dziewczynę, pozbawiając ją śrutem paru zbędnych organów. My natomiast obserwujemy całe zajście z najdogodniejszej z możliwych pozycji – znajdujemy się tuż obok, skuleni, z facjatą w piachu niczym spłoszony struś, zachodząc przy okazji w głowę, czym też właśnie my zasłużyliśmy sobie na przedwczesne gryzienie gleby.

Jak to niektórzy powiadają, śmierć jest dopiero początkiem - co w naszym wypadku nie mogło być bliższe prawdy, gdyż już jako duch odkrywamy w sobie unikalne umiejętności manipulowania obiektami w świecie żywych. Mało? To co powiecie na możliwość wnikania w świeżych nieboszczyków i cofania się w czasie do ich ostatnich czterech minut błogiej egzystencji, ingerując tym samym w bieg wydarzeń? Moce godne podziwu, ale jest pewien szkopuł – wraz z "kojfnięciem", na wieczny spoczynek udała się też nasza pamięć. Co gorsza, na odgadnięcie kim byliśmy oraz czemu nafaszerowano nas ołowiem mamy czas zaledwie do rana, kiedy to na dobre rozstaniemy się z tym ziemskim padołem łez.

Obraz

Należy dodać, iż w całe zamieszanie wplątana jest jeszcze policja, tajne zrzeszenie płatnych morderców, szef restauracji z kurczakami oraz zgraja innych, barwnych indywiduów, zaś nasz w tym interes, żeby dojść do sedna rozgrywającego się dramatu - o skali przekraczającej czyjekolwiek najśmielsze oczekiwania. Główny bohater, choć władający nadnaturalnymi siłami, niestety ma swoje ograniczenia w kwestii przemieszczania się. Jego „astralna graba” pozwala jedynie przeskakiwać pomiędzy przedmiotami znajdującymi się nie dalej, niż metr od siebie, zmuszając nas do intensywnego kombinowania z dostępnymi obiektami. Nawet przedostanie się na wyższą kondygnację wiąże się z otwieraniem najróżniejszych drzwiczek, przenikaniem do niesionych przez ludzi kubków, czy zgrywaniem akcji w czasie, aby w porę załapać się na kolejny punkt przybliżający nas do celu.

[break/]Oczywiście historia Ghost Trick: Phantom Detective nie dzieje się wyłącznie w obrębie pojedynczej klitki, zatem do dalszych wycieczek wykorzystamy znajdujące się również w okolicy telefony, pozwalające „łączyć” się z odkrytym w trakcie przygody numerami, błyskawicznie lądując po przeciwnej stronie słuchawki. Co prawda wraz z postępem bardzo wyraźna staje się okrutna wręcz liniowość wszelakich rozwiązań, zawężonych przeważnie do konkretnej ścieżki upatrzonej przez projektanta, przy czym nie zmienia to faktu, że każda taka łamigłówka została solidnie przemyślana, oszczędzając nam niepotrzebnej frustracji.

Obraz

Wymachiwanie drzwiami od lodówki, rozlewanie nieszczęśnikom wrzącej kawy na krocze, a nawet zrzucanie ich w dół kilkumetrowej zapadki może i daje masę frajdy, ale najciekawszym motywem Ghost Trick: Phantom Detective pozostaje mimo wszystko wspomniane już cofanie się w czasie do ostatnich minut życia nie ostygłego w pełni jeszcze truposza. To właśnie w trakcie tych etapów będziemy ścigać się z nieubłaganie umykającymi sekundami, które musimy wykorzystać do oszukania Ponurego Żniwiarza, używając wszelkich środków dostępnych dla naszej duchowej formy. Szkoda, że często niestety wszystko sprowadza się do mozolnego działania metodą prób i błędów - do momentu aż w końcu uda nam się zarówno odgadnąć, jak też zgrać odpowiednie czynności w czasie.

Obraz

Na szczęście osoby mające trudności z ogarnięciem sytuacji oraz z notorycznymi skłonnościami do ciskania konsolą o ziemię w potężnym akcie desperacji, mogą zawsze zwrócić się do pozostawionych przez twórców gry wskazówek, dostępnych w postaci myśli bohatera - umiejętnie naprowadzają one na poszukiwane przez nas akurat rozwiązanie. Osobiście niemniej uważam, że pozycja ta nie jest jakoś piekielnie wymagająca, więc nie powinna doprowadzić do wrzenia mózgownicy nawet u osoby o niskim poziomie wtajemniczenia w klasyczne przygodówki.

[break/]Dając już spokój mechanice i fabule, słowo uznania należy się za dość nietypową, ale świetnie spisującą się oprawę graficzną. Każda lokacja to jeden wielki przekrój pomieszczenia, wykonany w całości w 2D, przy czym postacie to już ładne, pastelowe, trójwymiarowe modele. W temacie bohaterów - nie sposób zignorować widocznego w ich projektach wpływu pana Shu Takumiego, którego kojarzyć powinni przede wszystkim fani prawniczych eskapad Phoenix’a Wrighta. Chodzi o charakterystyczny, „głupkowaty” i przekoloryzowany styl danych osobistości - jak chociażby udającego Króla Popu detektywa, czy sinego niczym dwutygodniowy nieboszczyk medyka sądowego. Prawdziwa magia to jednak nie tyle wygląd ludków, co ich wyśmienite, a zarazem niebywale płynne animacje. Jasne, są to może i z góry zaskryptowane manewry (jak cała gra zresztą), ale bez tego projekt straciłby masę swojego uroku. Od biedy da się jeszcze uczepić rozczarowująco małej ilości rysunkowych portretów uczestników konwersacji, ale weterani przytoczonego Ace Attorney raczej przełkną tę "żabę" bez większego marudzenia.

Obraz

W ogóle ogrywając Ghost Trick wyjątkowo ciężko jest nie wracać myślami do serii o najeżonym adwokacie też z innego powodu - nawet muzyka nieustannie nasuwa skojarzenia z flagowym dziełem Takumiego, choć w tym wypadku zdecydowanie zabrakło przynajmniej kilku wpadających w ucho motywów przewodnich. Ot, o ścieżce dźwiękowej da się zwyczajnie powiedzieć, że jest - i tyle. W trakcie rozgrywki wyłapiemy raptem garstkę brzmień, przypisanych z góry do zmieniającej się atmosfery oraz ewentualnych, zaskakujących zwrotów fabularnych, ale koniec końców wiele nie stracimy decydując się na zupełne wyciszenie dźwięku w naszym Dual Screenie. Mamy tu do czynienia z niewiele wnoszącą, rzemieślniczą robotą, wciśniętą dla zasady, żeby jeno cokolwiek brzdąkało gdzieś w tle.

Obraz

Jak już wspomniałem, na horyzoncie coraz wyraźniej majaczy widmo 3DS-a, tak więc o dobre przygodówki, trzymające poziom serii Professor Layton, bądź to Ace Attorney będzie w najbliższym czasie wyjątkowo ciężko. Phantom Detective to chyba właściwie ostatnie podrygi Capcom na wysłużonej „puderniczce” Nintendo, lecz co najważniejsze - są one wyjątkowo udane. Zagorzali maniacy gatunku mogą brać tytuł bez większych obaw, przy czym jest to także idealna pozycja dla osób świeżych w temacie, bowiem w przeciwieństwie do wymienionych wcześniej pozycji nie trzeba tutaj obawiać się o ewentualne "luki" fabularne. Na spory plus wypada na pewno zaliczyć wciągającą historię i rewelacyjne rozwiązanie samej mechaniki - co zawsze jest tym mile widzianym powiewem świeżości.

Programy

Zobacz więcej
Źródło artykułu:www.dobreprogramy.pl
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (0)
Zobacz także