Grand Theft Auto: Chinatown Wars

Redakcja

09.11.2009 09:51, aktual.: 01.08.2013 01:51

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Wiosną tego roku na półki sklepowe trafiła kolejna przenośna odsłona kultowej już serii GTA. Wybór padł na sprzętowo najsłabszą platformę, jaką niewątpliwie jest Dual Screen, do tego Rockstar odeszło od formuły zaproponowanej jeszcze w Grand Theft Auto III, kierując Chinatown Wars w stronę raczej dwóch pierwszych odsłon serii. Gra praktycznie z miejsca zebrała świetne recenzje, co niestety nie przełożyło się na wyniki sprzedaży. W rezultacie od niedawna i posiadacze PlayStation Portable zobaczyć mogą znane doskonale miasto, tym razem z perspektywy skośnookiego Huanga Lee. Wielu właścicieli kieszonsolki Sony obawiało się, że producentom m.in. nie uda się przenieść świetnych mini gierek z platformy Nintendo - czy słusznie? Przyjrzyjmy się sprawie bliżej.

Przygoda obracać się będzie wokół azjatyckiego światka przestępczego Liberty City. Głównego bohatera Huanga poznajemy w trakcie podróży do USA. Przekazać ma on wujowi specjalny miecz, a także wyjaśnić tajemniczą śmierć ojca. Jak to jednak w grach bywa, pech zdaje się nie opuszczać młodego gangstera i już po przylocie do Stanów ktoś ostrzeliwuje jego delegację powitalną. Ameryka wita chłopaka kulką w głowę, po czym podróżnik budzi się w aucie, które dziwnym trafem wpada do rzeki. Złoczyńcy chcą pozbyć się ciała i tylko od naszej szybkiej reakcji zależeć będzie czy przeżyjemy. Tak, już w pierwszych minutach Chinatown Wars pokazuje, jak duże znaczenie mieć będą tutaj mini gry – w tym wypadku koniecznym jest wybicie szyby w samochodzie, by uwolnić się z pływającej trumny. O ile przy DS-ie szybę wybijało się oczywiście rysikiem, tak w wypadku PSP niezbędnym jest szybkie wciskanie klawiszy. Z miejsca widać główną różnicę, jaka dzielić będzie te dwie wersje - jakkolwiek wymyślne, wykorzystanie przycisków nie da tyle satysfakcji, ile stylus konsoli Nintendo, ale jeżeli przełkniecie ten aspekt, nie pozostanie Wam nic innego jak cieszyć się kolejnym przenośnym GTA.

Obraz

Jak wspominałem, cechą wyróżniającą Chinatown Wars na tle już dostępnych na PlayStation Portable odsłon serii jest stylizowany na dwie pierwsze części Grand Theft Auto (plus dodatki) izometryczny rzut na akcję, a także śliczna, cell-shadingowa grafika. Taki rodzaj przedstawienia rozgrywki wynikał z konieczności znalezienia złotego środka dla konsoli DS, bo o ile PSP bez trudu poradziło sobie przecież z obecną w GTA III trójwymiarowością, o tyle Dual Screen musiał dostać coś na miarę swoich możliwości. Cóż , ta wersja jest bliźniaczo zbliżona do swojego nintendowskiego pierwowzoru, z tą tylko różnicą, że oprawa została mocno podciągnięta. Tytuł prezentuje się w wyniku usprawnień całkiem mocno - miasto przedstawione zostało w sposób wielopoziomowy, przez co taki przejeżdżający nad ulicą pociąg daje graczowi wrażenie trójwymiarowości.

[break/]W dostępnych pojazdach trudno odgadnąć ich prawdziwe odpowiedniki, auta oddane są jednak szczegółowo i ładnie. Najgorzej wypadają niestety postacie, które na pierwszy rzut oka przypominają kilka płaskich, koślawych plam, poruszających się w dodatku w dość śmieszny sposób. Muzyka? To przenośne GTA nie oferuje typowych dla serii stacji radiowych – utwory nie mają wokalu oraz często się zapętlają (również naleciałości z DS-a). Fatalnie wypadają odgłosy samochodów, ciężko usłyszeć zmieniane biegi, wszystkie furki brzmią jednostajnie. Ponadto nuty w scenkach przerywnikowych, które są tak naprawdę serią specyficznie wykonanych obrazków, zdarzają się być często odrobinę irytujące. Uszy miejscami cierpią.

Obraz

O ile przy fabule zazwyczaj nie można było spodziewać się zawiłych psychologiczno-emocjonalnych wycieczek, tak gry od Rockstar zawsze oferowały mnóstwo akcji, którą łączył ciekawy i emocjonujący wątek. Cóż, w wypadku Chinatown Wars autorzy poszli w innym kierunku, oferując nam dość infantylną historię, napędzaną przez sporo zabawnych, ale i dość płytkich dialogów, co w konsekwencji sprawia, że całość odbierana jest w bardzo humorystyczny, trochę prześmiewczy sposób. Co ciekawe, niezbyt poważne podejście do tematu znajdzie na pewno swoich zwolenników. Po barwnym i na swój sposób tragicznym Nico Bellicu, ciut niezdarny, trochę niezaradny, lecz na pewno sympatyczny Huang wypada niemniej dość blado. Nie przeszkadza to jednak w obdarzeniu naiwnego Azjaty sympatią. Oczywiście w grze spotkamy mnóstwo innych postaci, które nie będą bezpośrednio połączone z głównym wątkiem – jedni rozpoczną zadania poboczne, inni znikną po wykonaniu pojedynczej misji.

Obraz

Powróćmy do tematu występujących tu licznych mini gierek - jak prezentują się one w praktyce? Pewne samochody stojące na parkingu nie ruszą bez rozpracowania stacyjki – w przypadku starszych modeli jest to odkręcenie śrubek i połączenie przewodów, przy nowszych autach niezbędnym jest obejście immobilisera. Śrubki odkręcamy analogiem – nie jest to żadne novum, tego typu atrakcje mieliśmy już chociażby w wydanym jakiś czas temu The Warriors. Co zrobić, by przygotować koktajl Mołotowa? Trzeba wykazać się celnym okiem i pewną ręką, próbując trafić do butelki strumieniem benzyny lanej z dystrybutora. A jak Rockstar rozwiązało takie na przykład tatuowanie, dotąd z wykorzystaniem rysika? Na ekranie pojawiają się konkretne ruchy (okręgi, półokręgi, góra, dół, bok), jakie musimy wykonać grzybkiem. Wszelkie wyzwania przygotowane są w bardzo ciekawy i zabawny sposób, dostarczą więc na pewno sporo świetnej zabawy oraz umilą codzienną walkę o dominację na ulicach Liberty City.

[break/]Pomimo interesujacej (choć nieco dziecinnej) fabuły i ogólnie pieczołowitego wykonania GTA: Chinatown Wars posiada niestety wady, które nie są w stanie zagwarantować bezstresowej zabawy. Głównym mankamentem, który skutecznie malował grymas na mojej twarzy jest sterowanie w chwilach, kiedy oddajemy się walce. Samo prowadzenie pojazdów może wydawać się w początkowych minutach trudne, lecz szybkie i zwinne przemieszczanie się po mieście jest w zasadzie wyłącznie kwestią wprawy. Niestety w wypadku starć wręcz i tych przy użyciu broni palnej nie jest już tak znośnie. Nieocenione w teorii wydaje się być automatyczne namierzanie celu, ale w praktyce nasz bohater potrafi bezmyślnie biegać za przeciwnikiem, pudłując zarówno bronią, jak i wyprowadzając ciosy kończynami mijające wrogów. Zdarzają się misje, które z tego właśnie powodu musiałem przechodzić kilkukrotnie, zaś przy każdej śmierci nie mogłem dostrzec w niepowodzeniu nigdzie swojej winy. Powodem takiego stanu rzeczy wydaje się być konsolowa "pchełka", analog, który nie w każdej grze sprawdza się dobrze. Jeśli uważacie go za najsłabszy element konsoli, to Chinatown Wars jedynie utwierdzi Was w tym przekonaniu.

Obraz

Dobrze, a jak Chinatown Wars wypada w porównaniu z dostępnymi na PlayStation Portable GTA: Liberty City Stories i GTA: Vice City Stories? Z uwagi na zupełnie inny sposób przedstawienia rozgrywki ciężko postawić te tytuły obok siebie. Wszystkie gry z serii łączy ten sam mianownik – żywot gangstera i seria misji połączonych wątkiem fabularnym, plus masa zupełnie niezwiązanych z historią wyzwań. Otwarty świat oraz duża swoboda pojawiają się w sadze od lat i brak któregokolwiek z tych elementów nie ma prawa charakteryzować dzieła Rockstar. Szkoda, że dobitnie widać, iż pomimo zastosowania panoramicznego obrazu i podciągnięcia oprawy wizualnej to tylko port ze słabszej sprzętowo konsoli. Warto jednak mieć na uwadze, że twórcy mimo wszystko przecież nie od początku planowali na PSP taką klasyczną odsłonę, zaś ta przeróbka tytułu z DS-a i tak umili życie każdemu, kto chce nosić Liberty City w kieszeni lub plecaku.

Obraz

Niewątpliwie za decyzją o wydaniu gry na PlayStation Portable stoi fiasko sprzedaży pierwowzoru na platformie Nintendo i chęć szybkiego zarobienia dodatkowych pieniędzy. Dobre wykonanie, zabawna fabuła z naprawdę fajnym humorem, różnorodność rozgrywki, mini gry, handel narkotykami – wszystko to składa się niemniej na obraz wciąż niezłego Chinatown Wars. To rozbudowana pozycja na wiele godzin, która zaserwuje każdemu gdzieś w samochodzie czy pociągu masę świetnej zabawy. I choć sterowanie może niektórym sprawiać sporo trudności, to nie warto rzucać płytą UMD o ścianę. Warto przynajmniej sprawdzić to Grand Theft Auto, to nadal jedna z najlepszych pozycji ostatnich miesięcy - chociaż osobiście niezmiennie wolę obie odsłony GTA Stories...

Programy

Zobacz więcej
Źródło artykułu:www.dobreprogramy.pl
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (0)
Zobacz także