Green Day: Rock Band

Redakcja

12.07.2010 00:15, aktual.: 01.08.2013 01:49

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Wielu długo obstawiało, który z popularnych zespołów otrzyma po The Beatles zaszczyt posiadania własnej gry muzycznej ze stajni EA. Wybór padł na światowe gwiazdy komercyjnego punk rocka – amerykańską formację Green Day. Sympatyczni muzycy z Kalifornii sprzedali jak dotąd 65 milionów płyt – Harmonix Music Systems i MTV Games powinni więc zacierać już ręce oraz powoli liczyć pieniądze ze sprzedaży gry. Green Day: Rock Band to pozycja głównie dla fanów muzycznej ekipy i do nich oto wirtualne trio wyciąga rękę.

To nie jest produkt zmontowany gdzieś na kolanie i stanowiący jedynie bogaty treściowo zestaw piosenek. Wszystko tutaj zostało przemyślane – od intro, przez grafikę, konstrukcję menu, aż do samej rozgrywki. Czuć, że twórcy chcieli, aby miłośnicy kapeli czuli się „jak w domu”, a przekonują o tym już pierwsze minuty filmowego wstępu. Abstrakcyjny obraz prezentujący zakochaną parę, której piękniejsza połowa rzuca czerwonym granatem w tłum ludzi ze zwierzęcymi głowami, wprowadza w lekko zakręcony klimat towarzyszący ekipie Green Day. Punk rockowe podejście do zaprojektowania oprawy i interfejsu to bez wątpienia jeden z powodów, dla których gra zainteresuje fanów zespołu. Choć w całym indywidualizmie projektu brak jest jednak jakiejkolwiek innowacyjności - osoby obeznane z serią Rock Band niczym się zwyczajnie nie zaskoczą.

Obraz

Naturalnie przyjdzie wcielić się w trzech muzyków grupy – wokalistę i gitarzystę Billiego Joe Armstronga, basistę Mike’a Dirnta oraz perkusistę Tre Coola. Menu oferuje kilka trybów rozgrywki, a wśród nich mamy między innymi stanowiącą esencję całej zabawy karierę. Należy w niej wykonywać niejako „zlecone” zadania – na przykład zaliczyć dany utwór na przynajmniej cztery gwiazdki. Odblokujecie dzięki temu dodatkową zawartość. Jeżeli niemniej tylko macie ochotę na krótki flirt z konkretnym utworem, na pewno od razu wybierzecie opcję szybkiej zabawy. Znajdziecie tam wszystkie dostępne w Green Day: RB piosenki. Gra automatycznie łączy się z Internetem i podtrzymuje to połączenie celem sprawdzania na bieżąco dostępnej w sieci zawartości. Tre Cool oferuje ponadto treningową perkusję, ale od razu zauważycie, że poziom trudności proponowanych sekwencji jest nieźle wyśrubowany. Co można na to poradzić? Ćwiczyć, ćwiczyć i jeszcze raz ćwiczyć.

[break/]Green Day: Rock Band oferuje "muzykowanie" tożsame z tym znanym z gry o Beatlesach. Jednocześnie szarpną cztery osoby, na trzech różnych kontrolerach – plastikowe „wiosło” to gitara prowadząca lub bas, do tego dołączcie perkusję oraz mikrofon. Celne trafianie w płynące po ekranie „nutki” nabija punkty i powoduje naładowanie specjalnego paska, którego wykorzystanie podbija ogólny wynik. Fałsz chociaż jednego z członków kapeli potrafi zepsuć serię i zaserwować całemu zespołowi spadek jakości wykonania. Proste partie solowe ogrywane są jakby w oderwaniu od całej ścieżki, co pozwala skupić się na ich bezbłędnym wykonaniu. Szkoda, że jeśli bawiliście się świetnie przy Guitar Hero: Metallica to tutaj... nie znajdziecie niczego ciekawego. Nie chodzi o sam gatunek muzyczny, ale o sposób, w jaki Green Day wykonuje swoje utwory. Perkusja wybija na ogół monotonny, niezbyt skomplikowany rytm, a proste, szarpane gitary oferują głównie tony, których wykonanie polega na ciągłym wciskaniu dwóch klawiszy na gryfie.

Obraz

W tytule będziecie mogli zagrać pełne albumy muzyczne - mowa o płytach American Idiot i Dookie. Do tego krążek 21st Century Breakdown oddaje do dyspozycji dwanaście z osiemnastu dostępnych na nim utworów. Pozostałe płyty reprezentowane są pojedynczymi piosenkami – każdy miłośnik kapeli znajdzie tu coś dla siebie. Łącznie dostajemy 47 piosenek, co powinno nasycić miłośników komercyjnego punk rocka. Odrobinę boli brak "kowerów", należy jednak pamiętać, że zespołu z tak dużym dorobkiem stronią od wykonywania cudzych utworów również na koncertach. Przekrój przez dyskografię umożliwi zapoznanie się nie tylko ze zmianami muzycznymi, jakie przeszła grupa, ale również pozwoli zobaczyć wizualną metamorfozę muzyków. Inaczej prezentować się będą modele postaci w zależności od odgrywanego kawałka - a w zasadzie okresu jego pochodzenia.

Obraz

Utwory zagracie w trzech dostępnych miejscówkach. The Warehouse to fikcyjna lokacja imitująca odrobinę obskurne „squoty”, gdzie Green Day rozpoczynało swoją karierę muzyczną – spodziewajcie się tam dzieł z płyty Dookie. Mówi się, że scena była inspirowana klubem 924 Gilman Street. Dalej, znajdujące się w Anglii National Bowl wykorzystywany będzie do występów z płyty American Idiot, a także piosenek z albumu Bullet in a Bible. Trzecim miejscem jest zaś Fox Theatre w Oakland – tam dacie upust swoim rockowym żądzom wykonując pozostałe kawałki. Niestety do gry ostatecznie nie załapały się chociażby scena z historycznej już edycji Woodstock z 1994 roku, bostońskie Hatch Shell czy Madison Square Garden. Wielka szkoda, że Harmonix skupiło się jedynie na tak niewielu salach, ponieważ po zagraniu kilkunastu utworów lokacje potrafią się po prostu „opatrzeć”. Ale może firma zdecyduje się na rozwinięcie tematu i dostaniemy niebawem DLC?

[break/]O ile gry z serii Guitar Hero wyglądają na Wii raczej kiepsko, tak w przypadku najnowszego Rock Banda wszystko prezentuje się zacnie i klarownie. Nie czuć, że jest to port z Xboksa 360 czy PS3, zaś jeśli już, to da się odnieść wrażenie, iż Harmonix położyło duży nacisk także na odsłonę przeznaczoną dla stacjonarnej konsoli Nintendo. Niezłe, dynamiczne najazdy kamery na pewno spodobają się osobom, które nie skupiają całej uwagi na ścieżce „nut” oraz lubią czasem zerknąć na hasających po scenie muzyków. Modele postaci są dopracowane i nie ma problemu z odróżnieniem wykonawców. Gra nie zalicza „przycięć”, a czasy ładowania są przyzwoite. Menu jest przejrzyste i już przy pierwszym uruchomieniu poczujecie się swojsko. Warto od razu skalibrować instrumenty pod telewizor i system audio. Choć standardowe ustawienia powinny w większości przypadków działać prawidłowo, to precyzyjna rozgrywka wymaga jednak ich skonfigurowania.

Obraz

W przeciwieństwie do niezbyt udanego Guitar Hero: Van Halen, Green Day: Rock Band oferuje masę ciekawego materiału dodatkowego. Bonusowa zawartość jest w dużej mierze zablokowana, co na pewno zachęci Was do jej odkrycia. A co tam znajdziecie? Filmy z występami na żywo, wywiady, a także zdjęcia zespołu. Poza czystą satysfakcją to w zasadzie jedyna motywacja do „zaliczenia” trybu kariery, który polega zasadniczo na odegraniu kolejno pełnej listy piosenek. Do odwzorowania ruchów muzyków Harmonix zastosowało technikę motion capture, jednak szkoda, że w sesjach brali udział wynajęcie aktorzy, a nie gwiazdy estrady. Po fantastycznych pozach metalowej czwórki z Metalliki, która faktycznie wzięła udział w procesie rejestracji ruchu, takie rozwiązanie wydaje się być jedynie półśrodkiem – nawet jeśli wyszło naprawdę dobrze. Niby muzycy podrygują na scenie dość realistycznie, ale najwierniejsi fani Green Day zauważą różnicę.

Obraz

Brakuje możliwości eksportu utworów, niemniej twórcy wpadli na świetny pomysł - kompatybilność z innymi grami Rock Band. Nie będziecie już musieli zmieniać płyt za każdym razem, kiedy przyjdzie Wam do głowy wykonanie któregoś z utworów gwiazd punk rocka, choć też niestety opcja ta jest dodatkowo płatna. Ogólnie Green Day: Rock Band na pewno na długo zagości w napędach Waszych konsol, bo to naprawdę solidna pozycja. Aby docenić ją w pełni trzeba spełnić tylko jeden warunek – lubić zespół. Osoby, dla których Amerykanie są formacją nieznaną, przejdą obok tytułu obojętnie. Niby wszystko „gra i buczy”, jednak widać, że Harmonix celowało w konkretną grupę odbiorców. Gra tak czy siak może stanąć kilka kroków za świetnymi Guitar Hero: Metallica oraz The Beatles: Rock Band.

Programy

Zobacz więcej
Źródło artykułu:www.dobreprogramy.pl
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (0)
Zobacz także