Kane & Lynch: Dead Men

Redakcja

27.11.2007 15:50, aktual.: 01.08.2013 01:54

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Co może być lepszego od obserwowania przygód jednego, charyzmatycznego bohatera? Co jest w stanie przykuć większą uwagę gracza bardziej, niż pojedynczy płatny zabójca zupełnie pozbawiony moralnych zasad i wyrzutów sumienia? Niby trudne pytanie, ale twórcy Hitmana nadzwyczajnie szybko odnaleźli świetną, a zarazem prostą na nie odpowiedź...

Być parąDuet. Kane i Lynch to już na pierwszy rzut oka para wyjątkowa. Nie tylko ze względu na wątpliwą aparycję, lecz również mechanizmy które łączą te dwa, na pierwszy rzut oka wydawać by się mogło podobne charaktery. Zacznijmy, jednak od początku. Panowie poznają się w więzieniu. Tak się składa, że na obu ciąży wyrok śmierci, a jedynym sposobem na przeżycie jest ułożenie się z potężną organizacją, której na swoje nieszczęście „są dłużni” to i owo. Na domiar złego rodzina Kane’a zostaje porwana jako „zabezpieczenie”, a rola Lyncha niekoniecznie opiera się tylko na pomocy głównemu bohaterowi... W rezultacie otrzymujemy tkaną grubymi nićmi intrygę, godną ostatnich części krwawej Piły. Ten temu, tamten tamtemu... Na szczęście dzięki gęstej i brutalnej atmosferze dostajemy dosyć sugestywny obraz twardego, pozbawionego wszelkich sentymentów świadka przestępczego.

Sam tytuł z pewnością należy uruchamiać dopiero po osiągnięciu wieku pełnoletności. Pełen wulgaryzmów, krwi, przemocy – czyt. trupów ścielących się gęsto – z pewnością nie stanowi dobrej lektury dla nastolatka walczącego z okresem dojrzewania. Równocześnie ostrzegam, iż nie powinniśmy dawać się oszukać sprytnej reklamie. Kane & Lynch nie jest taki „zły na jakiego wygląda” – oferując nam standardy do których zdążyliśmy się przyzwyczaić grając w Getaway, lub serię Grand Theft Auto.

Obraz

W kupie raźniej...Rozgrywka prezentuje klasykę obecnych strzelanek, z kamerą umieszczoną za plecami głównego bohatera. Dzięki sprytnie wplecionemu w wątek fabularny samouczkowi już w czasie otwierającej grę ucieczki z więziennego autobusu poznajemy bogaty wachlarz ruchów postaci. Tych jest całkiem sporo – w tym choćby przyklejanie się do przeszkód oraz zjazd na linie z wbitką przez okno wieżowca. To samo tyczy się naszego partnera, Lyncha, któremu możemy wydawać proste, intuicyjne polecenia. Wskazujemy kursorem miejsce, naciskamy wybrany klawisz i podziwiamy efekty akcji wspólnika. Chętnie zaoferuje on ogień zaporowy, uskrzydli, zabezpieczy odpowiednie miejsce – ot, standard, tak dzięki bardzo dobrym algorytmom sztucznej inteligencji działa bardzo efektywnie.

[break/]Same misje stanowią największą zaletę tego tytułu. Co cieszy niezmiernie, szczególnie fanów kina, to wiele kultowych scen ściągniętych wprost ze srebrnego ekranu. IO Interactive, producent gry, nie tylko udanie zrealizowało złożone i bardzo dynamiczne sekwencje, ale świetnie wkomponowano je w całą opowieść. Kto oglądał Zakładnika, lub świetną Gorączkę Michaela Manna z pewnością ucieszy się z wiadomości, iż Kane & Lynch: Dead Men przedstawi nam na nowo znane już doskonale rozwałki na ulicach Los Angleles oraz imprezę w klubie... To jednak nie koniec nawiązań. Dla bardziej zaznajomionych z filmową gangsterską dodam, że patenty z dzieł Dominica Seny (m.in. Swordfish) podobnie znalazły swoje miejsce w tej mocnej rozgrywce...

Obraz

Dużą bolączką obecnych tytułów, zwłaszcza w tym gatunku, jest spora liniowość. Kane & Lynch: Dead Men niestety podobnie oferuje nam jedynie ściśle określoną drogę z punktu A do B. Na szczęście dzięki ogromnej dynamice oraz dużemu zróżnicowaniu misji o nudzie nie ma mowy. Nieważne, czy charakter zadania będzie bardziej skradankowy, taktyczny, czy robimy akurat „full zadymę”. Biegnąc przez zatłoczone kawiarnie, chowając się za filarami wielkiej hali, rzucając granatami w pojazdy policji na środku skrzyżowania – rozmach, złożoność, ale przede wszystkim niesamowita „rozpierducha” skutecznie pozwolą nam pozbyć się poczucia „ograniczenia”. Fury eksplodują, szyby wołają o szklarza, a ściany i stoły ulegają zniszczeniu pod naporem pocisków. Fizyka oraz interakcja jest tu moim zdaniem nawet lepsza od „nadmuchanego” i bardzo plastikowego Strenglehold.

Konkrety? Co powiecie na pościg w którym uczestniczy chyba ze trzydzieści radiowozów miejskiej policji? Wszystko przez Lyncha, któremu odbiło w czasie napadu na bank. Tłumaczy się, że to wina zaparowanej maski, ale trudno mu wierzyć… W każdym razie wszyscy zakładnicy nie żyją, bo typ pomylił ich z kimś innym. Zatem najpierw musimy uporać się z „ogonem”, by na koniec „zaparkować” Vanem na peronie metra i zwiać funkcjonariuszom. Na domiar złego w międzyczasie gubimy torbę z forsą, gliniarze organizują zaporę – samo życie. Jak widzicie każda misja to kilku etapów oferujących nam zróżnicowaną i bardzo efekciarską otoczkę. Doskonale przekonacie się o tym sami kiedy np. ruszycie na ulice Tokyo...[img=857]

...bo skończyła mi się receptaUrozmaicać rozgrywkę na pewno będzie jeszcze jeden czynnik. Plany planami, acz misji nie ukończymy bez pomocy Lyncha. Ten, jak już wspominałem powyżej, do zdrowych nie należy. Nie tylko jego wahania psychiczne bywają porównywalne do atmosfery Merkurego, lecz również stan poczytalności lubi sobie czasami zrobić przysłowiowe wakacje. Mieć wspólnika, który zabił swoją żonę bo miał „huśtawki nastrojów” jest trochę „kłopotliwe”, nie sądzicie? Zwłaszcza, że czasami mogą one ostro namieszać w czasie odbywanej operacji. Nie tylko należy liczyć się z brakiem współpracy, ale również stratami – nawet we własnych szeregach...

[break/]No właśnie – w czasie zadań pomagać będzie nie tylko tytułowy zwyrodnialec. Często kierować nam przyjdzie dodatkowymi zakapiorami w celu efektywniejszej wymiany ognia. A przyznam jest z kim. Inteligencja przeciwnika nie stoi może na wysokości Terminatora T1000, ale chłopaki potrafią się schować, działać grupowo i rzucić paroma granatami. Ich siła oczywiście tkwi w liczbie, lecz przyjemnie popatrzeć jak próbują składnie organizować zamach na życia naszych bohaterów. Krzyczą, umierają – dobrze spełniają swoją role.

Obraz

Zabawa dla dorosłychSprawnie działającym mechanizmem, skutecznie przedłużając żywotność gry jest opcja multiplayer. Jeśli przed konsolą siedzi dwóch chętnych do współpracy zapaleńców nic nie stoi na przeszkodzie, aby sterowanego SI Lyncha zastąpić prawdziwym kolegą obok. Ekran zostaje podzielony na pół, a każdą misję możemy rozegrać na dwóch graczy. Rewelacja. Jeśli zaś chodzi o rozgrywkę online to producent gry zaoferował nam całkiem udaną zabawę polegającą na napadzie na bank. Jedna ekipa wciela się w rolę strażników, druga naciera na sejf pełen gotówki. Proste prawda? Niekoniecznie, bowiem w drużynie bandziorów, jak to w życiu, dochodzi do rywalizacji kto wyciągnie z „bankomatu” więcej. Nie powinno Was zdziwić, kiedy oberwiecie kulkę w łeb nawet gdy wszyscy ochroniarze banku już dawno nie żyją...

BałaganJak pisałem wcześniej zadyma wywołana przez parę głównych bohaterów jest na ekranie spora. Wszystko za sprawą dużej ilości obiektów, które możemy zniszczyć, a potem obserwować jak całkiem realistyczne zachowują się pod wpływem dość wiarygodnej fizyki silnika gry. Czas zatem, aby przyjrzeć się samej warstwie oprawy A/V, która zawsze stanowi w tego typu produkcjach istotny element zabawy. Przede wszystkim lokacje dostępne w grze prezentują atrakcyjną architekturę wzbogaconą sporą ilością detali i smaczków graficznych. Zaznaczam od razu – w żadnym wypadku nie jest to poziom Lost Planet, a tym bardziej Gears of War, ale od początku nawet nie próbowano osiągnąć podobnego pułapu. Tutaj efekt wizualny opiera się gównie na bardzo dobrej animacji, płynnej rozgrywce i tym czego nie miała perełka Epic Games - destrukcji otoczenia. To wszystko, plus filmowe zacięcie grafików spowodowało, że wraz z grą Kane & Lynch: Dead Men bierzemy udział w chaotycznej, ale bardzo klimatycznej rozgrywce. Kiedy zobaczycie klub nocny pełen tańczącej klienteli, która już za chwilkę stanie się świadkiem prawdziwego „bałaganu” zrozumiecie co mam na myśli.

Od strony dźwiękowej jest wręcz wyśmienicie. Zarówno głosy aktorów, jak i sam sountrack stworzony przez znanego fanom serii Hitman Jaspera Kyda, to przykład profesjonalnego podejścia do sprawy. Udźwiękowienie zdecydowanie podkręca otoczkę „ryzykownej roboty”.

Obraz

Adult EntertainmentJest intensywnie, ale czy wystarczająco? Kane & Lynch: Dead Men to dojrzały, zróżnicowany i ociekający ciężkim klimatem produkt, choć niewątpliwie nie porażający graficznie. Charyzmatyczni bohaterowie, pełna zwrotów akcji fabuła i otoczenia na którym możemy się swobodnie wyładować. Szkoda, że ukończenie gry zajmuje jedynie około dziesięciu godzin, ale nawet ignorant z miejsca zauważy, iż szykuje nam się cała nowa seria. Gra to soczysta, dynamiczna oraz pełna przemocy propozycja dla wszystkich tych, którzy lubią dorosłą, niezobowiązującą zabawę.

Programy

Zobacz więcej
Źródło artykułu:www.dobreprogramy.pl
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (0)
Zobacz także