Kinect Joy Ride

Redakcja

05.01.2011 15:12, aktual.: 01.08.2013 01:47

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Nie wyobrażałem sobie nigdy Kinecta, jako narzędzia dobrego do wyścigów samochodowych. W porządku – zmyśloną kierownicą można wirtualnie kręcić na boki, ale co z gazem oraz hamulcem? Kinect Joy Ride nie odpowie na to pytanie, bo po pierwsze nie uświadczycie tu ani hamowania, ani przyśpieszania innego niż "turbo", zaś po drugie to przeprosta zręcznościówka, nastawiona niby na zabawę na imprezach. Mamy kolejny tytuł startowy na „kamerkę” Microsoftu, za którym stoi tym razem nieznane studio BigPark, stworzone rzecz jasna specjalnie do wykonania gry. Czy warto zainwestować w nią czas i pieniądze? Postarajmy się jak najbardziej krytycznie podejść do sprawy...

Kiedy jeszcze w głowach świeżo dźwięczała publice nazwa Natal, pokazywano ludzi grających w specjalnie przygotowaną wersję Burnout Paradise - od tamtego momentu zastanawiałem się nad przyszłością tego typu pozycji, z ruchowym sterowanie cyfrowym samochodem. Niewidzialne „kółko” w wyciągniętych rękach jestem skłonny przeżyć, jednak nie mogłem wyobrazić sobie jakiegokolwiek operowania pedałami. Nowa przystawka Microsoftu nie jest na tyle dokładna, by odwzorowywać ruchy stopy siedzącej osoby, a przynajmniej oprogramowanie na razie na to nie pozwala... Twórcy Joy Ride wpadli więc na inny pomysł – przyśpiesza się jedynie w momencie włączania paska "turbo", cofając ręce i w odpowiednim momencie wyrzucając je do przodu. Praktycznie na tym jednym oparty jest cały pomysł dotyczący sterowania, żeby nie powiedzieć – cała gra.

Zgodnie z promowaną przy okazji premiery Kinecta modą, w pojazdach siedzą nasze awatary stworzone na konsoli. Jeżeli dobrze skonfigurowaliśmy sprzęt, powinniśmy zostać rozpoznani w momencie pojawienia się w polu widzenia urządzenia. Druga osoba dołącza do zabawy wskakując obok i dając się złapać "magicznemu oku" – ot, taka już dosyć rozpoznawalna funkcja. Potem wystarczy wybrać jeden z dostępnych samochodów oraz pomalować w ulubiony deseń - tutaj przydatna będzie ciekawa opcja, odczytująca kolor przedmiotu przystawionego do kamery. Dostępne furki to oczywiście karykatury popularnych typów aut. Trzeba od razu zaznaczyć, że ich dobór absolutnie nie wpływa na rezultat wyścigu, różnice są jedynie wizualne. Jedyne, co będzie się liczyć, to raczej umiejętności gracza.

Obraz

Rodzajów wyścigów mamy trochę, podstawowym ich typem jest rywalizowanie z ośmioma przeciwnikami na kolorowych trasach, gdzie ważna będzie zręczność oraz szybkość, aktywowana "dopałką". Przy okazji można także wykonać kilka ocenianych akrobacji na napotkanych rampach - aktywujecie je wychylając w różnych kierunkach swoje ciało, łapiąc do tego złote żetony. Dodadzą się do punktacji po wyścigu - im więcej uzbieranych, tym większa szansa na odblokowanie kolejnych samochodów czy torów. Trasy podzielone są ponadto na stopnie trudności, zaś na każdej z nich zdobywamy medale, od brązu do złota. Dalej, dostajemy wyścig z "przeszkadzajkami", przypominający Mario Kart. Odpowiedni gadżet zbieramy na drodze, aby wyciągnięciem ręki w bok aktywować go, uprzykrzając w jakiś sposób życie przeciwnikom. Ot, rakieta, zamrożenie lub teleport pomogą w zdobyciu pierwszego miejsca. Niestety – do „Mariana” zabawie daleko. Elementy składowe nie wytworzyły tej wielce potrzebnej „chemii”...

[break/]Kolejnymi rodzajem zmagań jest „prucie” na czas - poomijamy spowalniające beczki oraz postaramy się dobrze wykorzystać przyśpieszające fragmenty tras. Opóźnienia i niedokładne sterowanie daje się tu we znaki, często niwecząc nieźle rozpoczęty przejazd. Szybko pewnie przejdziecie więc do akrobacji, które wykonujemy na ogromnych rampach. Po odpowiednim rozpędzeniu samochodu wybijamy się w powietrze, łapiąc różnorakie bonusy w postaci wisienek, bomb czy tam przedłużających „rajd” klepsydr. Dodatkowo, aby pomnożyć liczbę punktów, wprowadzamy pojazd w ruch wirowy. Przyjemności z takiej gry jest sporo, emocje jednak szybko opadają gdy zauważymy, że rodzajów atrakcji jest raptem kilka, zaś Kinect niejednokrotnie nie łapie naszych ruchów aktywujących wygibasy. Niemniej to i tak jedna z przyjemniejszych minigierek z całego omawianego tutaj pakietu.

Obraz

Do rozegrania pozostaje jeszcze "zbijak", gdzie rywalizujemy na okrągłych arenach, niszcząc drewniane figurki ludków. Gdy trafimy kilka większych modeli, przenosi nas na rampę, z której wybijamy się i rozwalamy postać "szefa". Sam tryb nic nowego nie wnosi, do tego błyskawicznie nudzi z uwagi na parę plansz na krzyż... W ostatniej opcji zabawy nasz pojazd zmienia się z kolei w samolot, a my na jego skrzydle wykonujemy na czas pozy. Kiedy uczestniczą w tym dwie osoby jest o wiele ciekawiej, szczególnie, że co chwile zostaje zrobiona "kompromitująca" fotka. Zdjęcia są „cykane” też przy okazji innych wyścigów, jednak z powodu skąpych ruchów potrzebnych do sterowania, wszystkie wypadają prawie identycznie – mamy ciągle wyciągnięte do przodu ramiona. Gra ma niestety także tylko dwie plansze, różniące się stopniem trudności, jako wytchnienie od ścigania się starcza więc na krótko. Pozostaje rozgrywka po sieci do 8 osób - do wyboru wyścigi zwykłe lub z "przeszkadzajkami". Starcia toczą się płynnie oraz bez wyraźnych opóźnień.

O grafice można powiedzieć jedynie, że jest i spełnia swoją rolę. "Wystrój" tras idzie spokojnie uznać za ubogi, kolejne ich wariacje złożone są z tych samych składowych. Po pewnym czasie nie zauważa się już, czy jedziemy nad morzem, w kanionie czy tam po zielonej trawce. To kolejny po Kinect Adventure tytuł z awatarami, w którym oprawa została prosto rzecz ujmując "olana". Muzyczki przygrywające naszym zmaganiom są również nijakie - po wielu godzinach dalej nie jestem w stanie zanucić ani jednego utworu. Występują „jakieś” odgłosy, typu jednakowe dźwięki silnika dla wszystkich pojazdów czy eksplozje przy trafianiu rakietą, ale to absolutnie nic ponad (niski) standard. Lektor nie wypowiada w tej grze ani jednego słowa, spolszczenie w formie napisów jest więc „pełne”.

Obraz

Szczerze się zawiodłem. Twórcy popełnili poważny błąd, kiepsko opracowując sterowanie. I nie chodzi tu nawet o możliwości Kinecta. Joy Ride po prostu źle oraz z dużym opóźnieniem odczytuje ruchy rąk, udających trzymanie kierownicy. Nie łapie też wychyleń całego ciała w czasie wykonywania akrobacji, co stanowi wielkie uchybienie. Jeśli dodamy do tego przeciętną oprawę, małe zróżnicowanie tras plus konkurencje wykonane bez polotu, mamy mały obraz rozpaczy. Co szło wybaczyć w dodawanym za darmo do sprzętu Microsoftu Kinect Adventures, tutaj nie przejdzie, bo za „radosną jazdę” zapłacimy pełną kwotę. Produkcja, zamiast bawić, zirytuje nabywcę, który szybko rzuci ją w kąt. A na imprezy do napędu konsoli wrzuci coś lepszego. Aż dziw bierze, iż głośno promuje się ten projekt…

Programy

Zobacz więcej
Źródło artykułu:www.dobreprogramy.pl
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (0)
Zobacz także