LittleBigPlanet 2

Redakcja

21.02.2011 14:19, aktual.: 04.12.2014 13:31

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Gdy pierwszy raz ujrzałem oryginalne LittleBigPlanet wiedziałem, że Media Molecule w przebłysku geniuszu wręczyło Sony maskotkę z prawdziwego zdarzenia, którą firma mogłaby spokojnie przez następne lata reklamować swoje konsole. Uroczy projekt zabawkowego świata Sackboy’ów wielu zachwycił magią ukrytą pod powłoką niebywałej przystępności i prostoty - aczkolwiek gra mimo wszystko dosyć szybko ujawniała prawdziwe oblicze, w postaci warsztatu dla domorosłych deweloperów. Twórcy, wbrew własnym obietnicom, zadecydowali, że podołają zadaniu dostarczenia pełnoprawnej kontynuacji przygód szmacianych ludzików. Dostaliśmy produkt sprawiający wrażenie przerośniętej „łatki”, nie do końca zasługujący na dumne „2” w tytule.

Zamieszkujące „MałąWielkąPlanetę” gadające „zośki” z kończynami to zabiegane kreaturki, którym zdecydowanie nie jest obca przygoda. Tym razem pocieszne pluszaki staną przed nie lada wyzwaniem ocalenia całego Craftworld przed destrukcyjnymi siłami Negativitrona – przerośniętego odkurzacza pochłaniającego świat, wyglądający na pierwszy rzut oka, jakby urwał się Galactusowi ze schowka na miotły... Biorąc sobie do serca mądre, ludowe przysłowie „i Herkules d*pa, gdy ludzi kupa” nasz Sackboy, dzięki fortunnemu zrządzeniu losu, dołącza do grupy The Alliance – stowarzyszenia pod przywództwem Larry'ego Da Vinci, istniejącego wyłącznie po to, aby na dobre uciszyć nękające nas piekielne urządzenie gospodarstwa domowego. Trudno może mówić w tym wypadku o „epickości” wojaży wełnianego ludka, lecz trzeba pamiętać, że główny wątek fabularny to zaledwie czubek góry lodowej. Prawdziwa monumentalność tkwi w skumulowanej potędze setek tysięcy fanów, dokładających swoje trzy grosze w kwestii niezwykłych dzieł, wciągających w budowaną przez społeczność otchłań LBP 2.

Wypada od razu dodać, iż „fabryczny” tryb dla samotnego gracza służy po raz kolejny bardziej jako swego rodzaju inspiracja i samouczek, aniżeli główny trzon zabawy. Wstępując na ścieżkę wojenną ze złym do szpiku kości Negativitronem przemierzymy sześć różnorodnych krain, z czego wraz z postępem oczom naszym ukazywać się będą najróżniejsze zastosowania zarówno dla starych, jak też nowych elementów - pokroju specjalnych kładek-trampolin, armatek wystrzeliwujących dowolne obiekty (Creatinator), potężnych rękawic do podnoszenia ciężarów (Grabinator), czy też sterowanych sztuczną inteligencją robocików (Sackbots). Nie oznacza to niemniej, że należy zignorować skleconą przez Media Molecule historię, gdyż to właśnie tutaj zbierzemy całe kontenery naklejek, budulców oraz kostiumów dla naszych milusińskich. W końcu „z pustego i Salomon nie naleje”, a więc gdy przyjdzie pora pochwalić się światu talentem artystycznym, niewiele zdziałamy lepiąc poziomy z kilku elementów na krzyż.

Obraz

Podstawowa rozgrywka właściwie nie uległa jakimś zastraszającym zmianom, często rzucając nas w znane już z poprzedniczki, pseudo dwuwymiarowe lokacje, z charakterystyczną potrójną warstwą „głębi”, w której to w zależności do sytuacji zmieniamy „plany”. Prawdziwa "Ameryka" zaczyna się wraz z wkroczeniem na tereny niedostępne dla pierwotnego edytora, potrafiące znienacka zamienić zwyczajny etap platformowy w szalone wyścigi z widokiem z góry, specyficzną wariację na temat RPG, „skośną” strzelankę w 8-bitowym stylu, czy przygodówkę FPP. Nie wolno przy tym zapominać, że LittleBigPlanet 2 to tytuł nastawiony na zabawę ze znajomymi, tak więc powraca cała infrastruktura społecznościowa - włącznie z dzieleniem się zmajstrowanymi etapami, wygodnym systemem wyszukiwania najpopularniejszych projektów w sieci, no i obowiązkowym, czteroosobowym multi. Czuć, że twórcom potwornie zależało na grupowym delektowaniu się grą, co objawia się chociażby w nieustannie nagabującym nas systemie zapraszania oraz wpraszania się do już trwających partii na wybranym etapie. Pozwala to błyskawiczne wynajdywać sobie losowych towarzyszy, choć zmorą w tym wypadku są niezdecydowane "łosie", potrafiące wyrzucić nas w połowie przechodzenia danej sekcji, doprowadzając do istnie szewskiej pasji.

[break/]Koniec końców, wszystko i tak sprowadza się do najistotniejszego elementu, jakim jest ociekający przepychem edytor. Słowa uznania w pierwszej kolejności należą się za nieprzyzwoitą wręcz przystępność, jeśli chodzi o korzystanie z poszczególnych narzędzi, których działanie zostało skrupulatnie objaśnione za pomocą ponad pięćdziesięciu filmików instruktarzowych, dających blade pojęcie o podstawach systemu nawet najbardziej odpornym na wiedzę jednostkom. Gdy krok po kroku rozgryziemy konstrukcje Sackbotów, instalację Controllinatora i tworzenie pojazdów, to już tylko granice własnej wyobraźni stać będą na przeszkodzie w tworzeniu wełnianych epopei. Dodajmy do tego możliwość swobodnego łączenia ze sobą osobnych projektów, a nawet opcję kręcenia własnych przerywników filmowych, wraz z oryginalnymi ścieżkami dźwiękowymi, a wtedy dopiero uświadomimy sobie ogrom swobody artystycznej, jaką daje warsztat Media Molecule. Pytanie tylko ilu śmiałków ostatecznie podejmie się tego czasochłonnego zadania, potrafiącego wyrwać całe dni (jeśli nie tygodnie), by owoce ich pracy zostały zauważone przez nieludzko krytyczną społeczność?

Obraz

Jeśli o oprawę chodzi, powrót na „MałąWielkąPlanetę” nie niesie rewolucji wizualnej - do czego już przygotowywały nas dziesiątki materiałów promocyjnych, upychanych wszędzie tuż przed premierą gry. Nie obyło się rzecz jasna bez stosownych usprawnień, widocznych przykładowo w oświetleniu czy jakości teł, a formuła 2,5D w dalszym ciągu sprawuje się fenomenalnie, z miejsca urzekając możliwościami gargantuicznego edytora. Układane od zera poziomy zarówno samych twórców, jak też samodzielne projekty „kanapowych” deweloperów, potrafią autentycznie zaskoczyć ilością nieprzeciętnych rozwiązań, zaś już w szczególności, kiedy mowa o najdziwaczniejszych machinach, albo pojazdach, na które natknąć się można wertując bezkresną bibliotekę poziomów LittleBigPlanet 2. Nie da się jednak ukryć, że niezależnie od spektakularności osiągniętej przy użyciu tych prostych narzędzi, żaden twór tak naprawdę nie przeskoczy prezentacją „prawdziwych”, konkurencyjnych platformówek, pokroju chociażby dzieł Nintendo - gdzie nie czuć tego pewnego, specyficznego efektu „warsztatu LEGO”.

Cieszy kapitalna ścieżka dźwiękowa. Spece odpowiedzialni za podkład muzyczny sprawili niejednokrotnie, że same zwiastuny LittleBigPlanet 2 "łykałem" niczym młody pelikan, a skomponowane przez tych magików utwory rzecz jasna ostatecznie wprost wyśmienicie współgrają z beztroskimi harcami szmacianych Sackboy’ów. Niektórych być może uraduje fakt, iż pokuszono się tym razem o uwzględnienie normalnego dubbingu, pojawiającego się sporadycznie w przypadku niektórych postaci. Szkoda tylko, że ten aspekt już do wybitnych nie należy, terroryzując nas miałkim humorem z gatunku „betonowych sucharów” oraz wybitnie przeciętnymi umiejętnościami samych aktorów w przypadku wersji angielskiej. Lepiej z polską - jak na SCEP przystało występuje sporo gwiazd, między innymi Piotr Fronczewski czy Paweł Szczęsny. Jako fan Stephena Fry’a wolałem jednak oryginał - ponownie odgrywa on rolę narratora, chociaż służącego głównie za przewodnika po samouczku „małego konstruktora”.

Obraz

LittleBigPlanet 2 nie jest niczym więcej, jak udanym rozszerzeniem pierwotnej formuły, sprowadzającym się do upchnięcia w znaną wszystkim "masę" szczypty świeżych zabawek oraz prostszych narzędzi - osoby, którym pierwowzór nieszczególnie przypadł do gustu, bądź zwyczajnie znudził się po kilku partyjkach, nie mają czego szukać przy nowym dziele Media Molecule. Prawdziwie zachwyceni będą dopiero ci maniacy, którzy nawet pomimo upływu tak długiego czasu od premiery "jedynki", dalej mają zacięcie do badania nieprzebytych głębin cudzej twórczości w świecie „szmaciaków”, albo też znowu ostatnie lata spędzili w niewoli na plantacji pomidorów i po prostu nie mieli styczności z pierwszą częścią. Innymi słowy - to zwyczajnie rozbudowany pierwowzór, z ukłonem w stronę talentów ze smykałką do budowania. Projekt, w który można zainwestować pod pewnymi warunkami. Jeśli potrzebujecie sprawdzić garść zróżnicowanych i wciągających produkcji, to za te same pieniądze lepiej poszperać w PlayStation Store, gdzie zaopatrzycie się w parę naprawdę godnych uwagi pozycji. Takich gotowych.

Programy

Zobacz więcej
Źródło artykułu:www.dobreprogramy.pl
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (2)
Zobacz także