Overlord II

Redakcja

29.07.2009 10:22, aktual.: 01.08.2013 01:51

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Istnieje pewne popularne porzekadło mówiące, że „dobrze być złym”. Cóż, historia wielokrotnie udowadniała, iż faktycznie tak jest. Ot, przytoczmy chociażby genialne obie części Dungeon Keepera czy nieco niedocenioną, a dzisiaj ciut zapomnianą produkcję Evil Genius, oraz oczywiście pierwszego Overlorda. Kontynuacja tego ostatniego tytułu wybitnie potwierdza właśnie tezę śmiało postawioną na samym początku akapitu. Rzadko kiedy bowiem mamy okazję nie być obrzydliwie dobrym rycerzem w lśniącej zbroi, a zamiast tego przywdziać mroczny pancerz i ruszyć siać nasz diabelny punkt widzenia w świecie pełnym radości oraz ohydnego wręcz dobra. W istocie – naprawdę dobrze jest być złym.

W drugiej odsłonie Overlorda zasadniczo robimy to samo, co w poprzedniej – jesteśmy wcieleniem zła, mamy swoją srogą kwaterę, stanowiącą bazę wypadową na kolejne misje. Całość utrzymana została w konwencji humorystycznej gry akcji z elementami RTS-a, a naszym celem jest... no właśnie. Do końca nie wiadomo po co w ogóle ruszamy swoje szanowne mroczne cztery litery z ciepłego i przytulnego tronu. Cóż, tacy już są ci władcy zła – niezbadane są ich drogi. Uznajmy zatem, że chodzi o podbój świata (sam prywatnie nigdy bym nie chciał podbijać świata, za dużo kłopotu z tym jest, a potem trzeba to wszystko utrzymać w ryzach jeszcze). Nie będziemy w tej walce osamotnieni, pomagać nam będą bowiem nasze wierne sługi w postaci goblinów. Nie ma wątpliwości - pomocnicy ci chętnie wykonają każdy, nawet najbardziej bzdurny rozkaz, ślepo wpatrzeni w nas - ich pana i władcę.

Obraz

A bycie panem mroku to niełatwy kawałek chleba. Już sam początek rozgrywki o tym świadczy. Na starcie jesteśmy młodzianem ledwie, sam fakt zaś, iż wyglądamy niczym personifikacja wszystkiego, co plugawe (czyli coś w deseń bohatera pierwszego Overlorda) sprawia, że nieuniknione zdaje się być przerwanie nudnej egzystencji w prowincjonalnym miasteczku, gdzie służymy za pośmiewisko dla lokalnej dzieciarni. Przychodzi bowiem piękny dzień, wypadający w pewne zimowe święto, kiedy odwiedza nas banda pokracznych stworków określająca nas mianem „pana”. Wyruszamy zatem, by pokazać wszystkim kto tu rządzi - siejąc chaos i pragnąc z całego serca, lub tego co mamy zamiast niego, puścić w drobny mak całą tę obrzydliwie radosną atmosferę, jaka towarzyszy tej porze roku. Starania te spełzają niestety na niczym, bowiem w paradę wchodzą nam żołnierze Imperium (stylizowanego na to Rzymskie swoją drogą). Zostajemy zmuszeni do ucieczki. Przez następne kilkadziesiąt lat kiszenia się w swojej kwaterze w innym wymiarze nadchodzi jednak czas zemsty. Oto wychodzimy na powierzchnię, chcąc prawdopodobnie zaprowadzić tam porządek - ma się rozumieć według naszej definicji.

[break/]Tak jak i w „jedynce”, nasza postać ulega rozwojowi. Zaczynamy jako chłystek, usiłując zepsuć radosną atmosferę podczas lokalnego zimowego święta. Nie trzeba chyba nikomu mówić, że wkrótce potem przejdziemy do o wiele poważniejszych czynów, ot chociażby pozamiatanie w chroniącym wszelkie pozytywnie nastawione formy życia sanktuarium pewnej bandy elfów – hipisów, a jednocześnie działaczy w służbie przyrody. Brzmi odrażająco? I zdecydowanie tak jest, paskudnie radosne i kolorowe plansze aż proszą się o pogrążenie ich w ciemnościach, zdejmując wszystkim z twarzy te wyjątkowo kretyńsko radosne uśmieszki. Projekt map może i jest przerysowany oraz momentami zbyt kolorowy, niemniej po pewnym czasie dochodzi się do wniosku, że taki był zamysł i o to po prostu chodziło. Sam projekt gry jest ewidentnie humorystyczny. Parodiuje ona wszystkie znane nam konwencje fantasy, przez co lubującym się w tego typu klimatach dodatkowo dodaje radości. A tej, nawet jeśli się nie lubi książek o elfach, magach i heroicznych czynach, będziemy czerpać tutaj naprawdę dużo.

Obraz

Sam interfejs się nie zmienił – dalej wszystko ukazane jest z perspektywy trzeciej osoby, a naszych sługusów wysyłamy w bój wskazując konkretnego przeciwnika i klikając lewym klawiszem myszy. Prawym przywołujemy ich z powrotem do siebie, a przytrzymując oba naraz możemy ręcznie nimi sterować. Cóż, ostatni z wymienionych patentów jest ciut nieporęczny, w ostateczności nie ma jednak co narzekać - da się radę przyzwyczaić do nieco irytującego systemu kontroli całości. Mimo wszystko oczekiwałem tu nieco zmian w formule, chociażby na modłę znakomitego Sacrifice sprzed lat, summa summarum jednak jest dobrze. Aczkolwiek mogło być jeszcze lepiej.

Obraz

Nasi podwładni z radością rzucą się na każdy obiekt, który im wskażemy, nawet jeśli wysyłamy ich na pewną śmierć, niemniej nie są to wcale takie bezmyślne maszyny, bo i potrafią się wycofać w odpowiednim momencie. Warto jednak wspomnieć, iż w dalszym ciągu poziom sztucznej inteligencji nimi sterującej niekiedy bywa dość kulawy... Doszła nowa umiejętność goblinów – sługusy mogą teraz jeździć na wilkach, gigantycznych pająkach czy salamandrach, w zależności do której z czterech grup należą. Ponadto potrafią operować skomplikowaną maszynerią, na przykład katapultą. No i standardowo już zbierają różnej maści przedmioty, które według nich będą użyteczne w boju, choć w praktyce nie zawsze tak musi być. Nasza postać z kolei również bierze czynny udział w walce, korzystając z różnorakich pancerzy czy broni białej, stopniowo odblokowywanych w trakcie gry. Należy nadmienić też o świeżej opcji, dostępnej podczas użycia pewnego rodzaju magicznej kapliczki - mianowicie przejęcia kontroli nad goblinem, za którym podążać będą wszystkie pozostałe. Tak, od teraz wejście w każdy zakamarek jest jeszcze prostsze i daje dużo więcej satysfakcji. Dodatkowo wszystko okraszono humorem w dobrym stylu Terry'ego Pratchetta, co zresztą nie dziwi jakoś mocno – autorką scenariusza jest bowiem jego córka Rhianna.

[break/]Nie można nie poświęcić akapitu naprawdę ładnej szacie graficznej, podkreślającej radośnie wykręcony klimat całości. Gobliny są jeszcze bardziej pokraczne, zaś główna postać w odpowiedni sposób, karykaturalny wręcz, dostojnie zła. Krainy, do których wyruszamy, zostały zaprojektowane tak, że buzia sama się cieszy, a modele postaci też jak najbardziej pasują do konwencji - szczególnie spodobali mi się elficcy działacze na rzecz ochrony każdego uroczego stworzenia. Projekt graficzny zatem odzwierciedla wszystkie założenia fabularne. Głosy naszych podopiecznych są dobrane praktycznie idealnie, jak pokracznie wyglądają więc, tak i brzmią. Ich przemyślenia dodatkowo dokładają się do dobrych wrażeń płynących z zabawy, a jeszcze dodajmy do tego muzykę, która wpasowuje się w klimat i mamy zwyczajnie wyśmienicie zrealizowaną warstwę dźwiękową. Ogólnie cała strona audiowizualna jest doprawdy znakomita. Do poziomu Crysisa być może startu nie ma, ale każdy miłośnik komiksowych perypetii znajdzie tu coś dla siebie.

Obraz

Do minusów można zdecydowanie zaliczyć momentami uporczywe sterowanie, zwłaszcza gdy pojawia nam się na ekranie kilku wrogów - często do boju wówczas możemy posłać nieprzeznaczoną akurat do tego celu grupę, wszystko dodatkowo przez denerwującą niekiedy pracę kamery. Wkurza również jedna prosta sprawa, którą cechują się ostatnimi czasy gry na PC - chodzi o opcję zapisu stanu w dowolnym momencie. Prywatnie uważam, że brak tej możliwości jest jedną z plag, która dręczy współczesny rynek produkcji komputerowych. Dodatkowo, jak na drugą część, nie wprowadzono tu zbyt wielu innowacji. Owszem, może i przedstawione nowości cieszą, jednak chciałoby się ich niemniej ciut więcej. Plus, jak już wspominałem wcześniej, nasi podwładni sterowani są przez niekiedy kulejącą sztuczną inteligencję.

Obraz

Podsumowując, Overlord II daje naprawdę sporo frajdy, stanowiąc udaną kontynuację i tak dobrego już tytułu, która w udany sposób rozwija formułę rozpoczętą w przypadku poprzednika. A że na rynku nie ma za wiele produktów dających nam możliwość wcielenia się w złą postać i skopania paru tyłków zgrai wypicowanych rycerzyków w lśniących zbrojach, tym bardziej należą się drugiemu Overlordowi słowa pochwały. Dostarcza nam on kolejną dawkę zdrowej, "złej" zabawy poprzez niszczenie wszystkiego, co dobre. Naprawdę solidna rozrywka, choć nie pozbawiona wad, które lekko jednak tylko psują obraz całości. Godny kontynuator tradycji Dungeon Keepera.

Programy

Zobacz więcej
Źródło artykułu:www.dobreprogramy.pl
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (0)
Zobacz także