Polar Panic

Redakcja

25.01.2010 20:40, aktual.: 01.08.2013 01:50

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Za oknem biało, mroźno i nieprzyjemnie. Przyszła (dla niektórych nareszcie, dla innych niestety) prawdziwa, może nie taka całkiem podbiegunowa, ale jednak zima. No cóż, muszę się przyznać, że osobiście nie cierpię tej pory roku. Na widok śniegu mam dreszcze, a jedynym sposobem przetrwania koszmaru wydaje się w moim przypadku zaliczanie przy kubku gorącej herbaty kolejnych rozgrzewająco ciekawych pozycji z platformy Xbox Live Arcade. Co za tym idzie, kiedy po raz pierwszy usłyszałam o Polar Panic, bliska byłam natychmiastowego skreślenia tej pozycji. Mało brakowało, abym w ramach bojkotu nie zapoznała się nawet z jej demem, co z dzisiejszej perspektywy oceniłabym jako jedną z gorszych growych decyzji mojego życia. Jakoś jednak wyszło tak, że odpaliwszy na chwilkę wersje demonstracyjną bez wahania nabyłam ten tytuł – a dzięki niemu to, co na dworzu, stało się znośne.

Dawno, dawno temu, we wczesnych latach osiemdziesiątych, w salonach arcade za sprawą firmy SEGA pojawiła się urocza pozycja o nazwie Pengo. Gracz kierował w niej poczynaniami sympatycznego czerwonego pingwina, który miał za zadanie pokonać serię poziomów zaprojektowanych w formie lodowych labiryntów. Jego wrogami były glutopodobne stworki zwane Sno-Bee, a jedynym sposobem na ich zniszczenie i przejście do kolejnego etapu stawało się na tyle umiejętne przesuwanie bloków z lodu, aby zmiażdżyły one jak największą liczbę wrogów za jednym razem - co umożliwiało zdobycie większej ilości punktów. Dopiero wyeliminowanie wszystkich przeciwników dawało zatem awans do kolejnego poziomu. W Polar Panic rozgrywce przyświeca dokładnie ten sam pomysł, chociaż zamiast pingwina bohaterem jest tym razem nieustraszony miś polarny walczący z marionetkami potężnej międzynarodowej firmy. Zabawa opiera się na bardzo podobnym schemacie, acz oczywiście z modyfikacjami. Ale o tym potem.

Fabularnie gra przeznaczona jest raczej dla młodszych odbiorców, ale nie oznacza to, że historia nie potrafi wywołać uśmiechu także na starszych obliczach. W świecie wielkich, bezdusznych korporacji pojawia się jedna szczególnie niebezpieczna - Globoco Inc. pod przywództwem niejakiego Mr Biga. Ten bezwzględny, siwowłosy menadżer z nieodłącznym cygarem w ustach decyduje się na ofensywę środowiskową przeprowadzaną na kole podbiegunowym. Zamierza wyciąć drzewa i wyniszczyć wszelkie życie w tym obszarze, by stworzyć miejsce pod kolejne platformy wiertnicze. Jako że wysłani do akcji przeciwko mroźnej przyrodzie traperzy porywają między innymi rodzinę naszego tytułowego bohatera, więżąc ich w klatkach, miś rusza do akcji odwetowej. W każdy kolejny poziom wprowadza nas krótka scenka prezentująca nowy element fabuły, a całość zmierza do typowo hollywoodzkiego „happy-endu”. Pewnie, że wszystko to wydaje się nieco naiwne i infantylne, ale taka fabuła nie dość, iż niesie wyraźne przesłanie na temat ochrony przyrody, to na dodatek doskonale dopełnia obraz Polar Panic. Obraz niezwykle przyjemny dla oka, ucha i duszy.

Obraz

Jeśli chodzi o rozgrywkę to, tak jak już zaznaczyłam, podstawą oraz wzorem było tu wspomniane Pengo. Tryby gry mamy trzy: Story, Puzzle i Survivor. Głównym jest oczywiście ten pierwszy, gdzie nasz biały niedźwiedź rozprawia się z całym mnóstwem polujących na niego przeciwników, odpowiednio przesuwając po planszy lodowe bloki, a niszcząc w ten sposób też „rodzące” ich domki igloo. Niektóre etapy dodatkowo utrudniane są przez toczące się gdzieniegdzie beczki. Świat podzielono na dziesięć rozdziałów po pięć poziomów każdy, co daje całkiem satysfakcjonującą długość ogólną zabawy. Urozmaiceniem jest ponadto możliwość wyboru trudności - Hard potrafi napsuć nieco krwi. Wrogowie poruszają się tu dużo szybciej, jest ich więcej, żywiej też reagują na nasze poczynania, a i czasu mniej do ukończenia planszy... Koniec minutek równa się niestety utracie życia, także chwilami trzeba naprawdę nieźle się napocić, aby wybić wszystkich przeciwników.

[break/]Na końcu każdego z "parzystych" rozdziałów czeka miśka Polara starcie z bossem. Niczym w Soniku, gdzie niezmiennie nękał nas Dr Eggman, tutaj jego rolę przejmuje oczywiście niecny Mr Big w wielkim pługu śnieżnym. Strategia na jego pokonanie za każdym razem jest inna i wymaga chwili na zastanowienie się. Co ciekawe, starcia różnią się w zależności od wybranego poziomu trudności - na Hardzie boss zyskuje nowe ataki, choć zmiany te polegają głównie na ich większej częstotliwości czy też przykładowym wypuszczaniu dwóch zamrażających kul zamiast jednej. Na plus należy również zaliczyć spore zróżnicowanie w szeregach zwykłych przeciwników, gdyż obok spotykanych początkowo traperów usiłujących skarcić nas za pomocą zwykłej drewnianej maczugi, są też panowie z rakietnicami, miotaczami albo też wyjątkowo wredni wrogowie obrzucający planszę dynamitem.

Obraz

Na osobną wzmiankę zasługują przeciwnicy bardzo specyficznie zachowujący się na ekranie - mowa tu o stworkach potrafiących zatrzymać przesuwany w ich kierunku lodowy blok, aby następnie odesłać go z powrotem ku nam. Jeśli w tym momencie nie zareagujemy błyskawicznym klepaniem przycisku A, zmiażdży nas nasza własna pułapka. Ale jeśli się uda, wdamy się w zabawną przepychankę. Notabene, wszystko to czyni poziom Hard jeszcze trudniejszym, gdyż ciężko jest równocześnie uważać na wiele różnych ataków, zwłaszcza że taka rakieta z wyrzutni może dosięgnąć Polara wręcz z drugiego końca planszy. Pomocne są wówczas dopalacze w rodzaju chwilowego zamrożenia wszystkich przeciwników na ekranie i równoczesnego zatrzymania czasu, co daje nam moment oddechu na obmyślenie wyjścia z czasami pozornie niemożliwej do opanowania sytuacji.

Obraz

Niemniej prawdziwą wisienką na torcie pozostaje dla mnie Puzzle Mode, w którym mierzymy się niejako z inteligencją deweloperów. Zaprojektowano dla nas 50 różnych, coraz to trudniejszych puzzli, gdzie musimy jak najlepiej wykorzystać umiejętności niedźwiedzia i dostać się do wyjścia. Oprócz lodowych bloków, które przesunąć można wyłącznie o określoną ilość pól (nie zatrzymają się, dopóki ich czymś nie zablokujemy) mamy również do dyspozycji skrzynki. Są też wybuchowe pudła pełne dynamitu. I tym manewrujemy. Zapewniam, że późniejsze puzzle potrafią sprawić naprawdę sporo problemów oraz zmusić do niemałego wysiłku intelektualnego, bo tak naprawdę jeden błędny ruch oznacza tu potrzebę zaczęcia wszystkiego od nowa. Jako ciekawostka wspomnę tylko, że nad planszą opatrzoną numerem 47 spędziłam w sumie dobrych parę godzin, a całość wydawała mi się kompletnie niemożliwa do rozwiązania. Ogólnie tryb straszliwie wciąga, zdecydowanie zarażając syndromem "jeszcze jednej próby". Prawdziwy pożeracz czasu, aczkolwiek w pozytywnym i niezwykle sympatycznym tego słowa znaczeniu.

[break/]Wreszcie Survivor Mode. Moje pierwsze skojarzenie po odpaleniu tegoż to zdecydowanie Horda rodem z Gears of War 2. Jak tam Marcus czy Dom, tak tutaj Polar musi stawić czoła kolejnym, coraz groźniejszym falom napływających ze wszystkich stron, uzbrojonych po zęby przeciwników. Nawet w pojedynkę tryb ten sprawia sporo przyjemności, chociaż prawdziwa zabawa rozpoczyna się wraz z odpaleniem multiplayera, w którym offline może się mierzyć aż do czterech graczy. Walczymy na planszach żywcem wziętych z właściwej gry, co oznacza, że ścierać się będziemy zarówno w zwykłym zaśnieżonym środowisku, jak i na statku czy też jadącej przed siebie ciężarówce. W zależności od wyboru poziomu można razem odpierać ataki zastępów wrogów bądź też walczyć przeciwko sobie w trybie każdy na każdego, dodatkowo ustalając przed meczem warunki zwycięstwa (punkty, „kille” bądź sympatycznie nazwane Last Bear Standing). Tak, Survivor Mode idealnie sprawdza się w warunkach imprezowych w większym gronie - w końcu nie ma to jak zmiażdżyć kogoś siedzącego obok dobrze wymierzoną bryłą lodu.

Obraz

Niestety, mimo ogólnych zachwytów, muszę przyznać z bólem serca, że nie wszystko w Polar Panic wypada idealnie. Chwilami sterowanie jest niedokładne, a misiek nie wyłapuje tego, co klepiemy na padzie, ewentualnie robi to zbyt wolno, zatrzymując się przykładowo na zakrętach. Grafika? Niby ładnie i estetycznie dla oka, jednak nie mogę oprzeć się wrażeniu, iż całość jest jakby rozmazana, a tekstury nie prezentują najwyższej jakości. Zabawny jest również fakt, że tak naprawdę nie widać momentu trafienia nas przez przeciwnika - nie stanowi to co prawda żadnego utrudnienia w samej rozgrywce, jednakże brak wizualizacji tego typu kolizji nieco razi. Znakomicie prezentuje się za to kwestia dźwiękowa, zarówno pod względem ścieżki muzycznej, jak i wydawanych przez postaci odgłosów. Kawałki świetnie pasują do charakteru gry, a w przypadku puzzli nie powodują utraty koncentracji. Ani Polar, ani jego wrogowie nie posiedli co prawda umiejętności wypowiadania się w ludzkim języku, jednak ich chrząknięcia, pomruki, a zwłaszcza szyderczy śmiech wrogów po pozbawieniu miśka życia wypadają komicznie, wywołując szeroki uśmiech również i na naszej twarzy. W sumie Polar Panic to chyba pierwsza gra w moim życiu, gdzie zdarzało mi się uśmiechać w takiej sytuacji. Coś w tym wszystkim jest...

Obraz

O ile Story Mode da się spokojnie ukończyć w około pięć godzin, tak tryb „puzzli” jest zajęciem, na które zarezerwować ich należy co najmniej kilkanaście (mowa tu oczywiście o samodzielnym rozwiązywaniu zagadek). Daje to w rezultacie bardzo przyzwoitą, jak na pozycję z Xbox Live Arcade, całkowitą długość rozgrywki. Fani zbieractwa również poczują się usatysfakcjonowani, bowiem w etapach ukryte są znajdźki w postaci bałwanów, klatek z rodziną miśka oraz dodatkowych żyć. Idealnie rozwiązano też kwestię statystyk, gdyż łatwo można zorientować się, czego jeszcze nie odnaleźliśmy. Wynik punktowy na każdym z poziomów można oczywiście osobno „masterować”, lecz materiały bonusowe dostępne w nagrodę nie są jakoś specjalnie motywujące. Ale podsumowując - jestem naprawdę pozytywnie zaskoczona tym tytułem i ani przez chwilę nie żałowałam wydanych na Polar Panic 800 MSP. Grę powinno się reklamować hasłem "Ogrzej sobie zimę". W moim przypadku zadziałało bezbłędnie. Jest to małe, niedocenione zapewne przez ogół, ale jednak - cudeńko.

Programy

Zobacz więcej
Źródło artykułu:www.dobreprogramy.pl
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (0)
Zobacz także