Pro Evolution Soccer 6

Redakcja

09.05.2007 12:31, aktual.: 01.08.2013 01:56

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Każda nowa część serii Pro Evolution Soccer, na tle innych tego typu pozycji dostępnych na konsolowym rynku, wyróżnia się przede wszystkim wprowadzeniem nowych założeń gameplayu w taki sposób, by gracz musiał niejako uczyć się całej gry od nowa. Pomijam już fakt dodawania mniej lub bardziej istotnych bajerów, mających na celu sprawienie jedynie wrażenia, że „ciągle coś się dzieje”. Trzeba jednak przyznać, że programistom z Konami sztuka przyciągania do siebie fanów piłki nożnej z całej Europy cały czas wychodzi nad wyraz dobrze, przez co ich wieloletnia pozycja lidera wydaje się być nadal niezagrożona, mimo iż z flanki coraz groźniej atakuje najgroźniejszy – bądź co bądź – konkurent w postaci serii FIFA. Jak więc wypadła w tym roku szósta już część i czy zaprowadzone zmiany okazały się być zmianami nie przynoszącymi większej szkody? Odpowiedź między innymi na te pytania znajdziecie w poniższej recenzji. A o to, czy PES nadal bawi miliony graczy na całym świecie

Nieprzewidywalne jest zawsze to, jak nowy system rozgrywki sprawdza się w praniu, czyli po rozegraniu odpowiedniej ilości spotkań i nabraniu „obycia z piłką”. Co zauważalne jest niemal od razu, to fakt, iż nowa część w kwestii głównych założeń przypomina najbardziej czwartą osłonę. Głównie chodzi o widoczną gołym okiem przewagę linii ataku nad defensywą i swoiste „przenikanie” napastników przez obrońców. Gra nabrała przez to mocno zręcznościowego charakteru i zdecydowanie dalej jej do symulacji, aniżeli „piątce”. Masa tu efektownych akcji i ciągłego napierania na bramkę; mniej kombinowania i zdobywania boiska metr po metrze. Czy to dobrze? Ja mam na ten temat własne zdanie, swoje będziecie musieli sobie wyrobić. W każdym razie – grając w obronie sporo się napracujecie i niejednokrotnie przyjdzie wam przeklinać swą bezsilność w kontaktach z napastnikami pokroju Adriano, który to okazał się być zdecydowanie największym „cyborgiem” tej części.

Mimo, iż w serii od początku do końca chodzi o zdobywanie bramek i wygrywanie spotkań (jak to w piłce nożnej), tak w każdej nowej odsłonie zmianie ulegają poszczególne elementy rozgrywki. Rzecz najważniejsza – strzały. Ucieszą się te osoby, którym do gustu nie przypadły „bomby” zza pola karnego znane z poprzedniej części, bowiem uderzenia na bramkę wypadają teraz zdecydowanie bardziej jałowo, a na znaczeniu zyskują przy mniejszych odległościach od bramki. Oczywiście, znajdą się też zawodnicy (np. wspomniany już wcześniej Adriano), mający w nodze siłę wyrzutni rakiet, przez co z ich pomocą niejednokrotnie trafisz do siatki z większych odległości. Nie opłaca się już tak często lobować, bo wyczucie paraboli lotu piłki do najłatwiejszych nie należy, a w tym wypadku nietrudno jest przesadzić. Najbardziej denerwują jednak sytuacje, gdy, znajdując się dosłownie dwa metry od bramki i delikatnie naciskając przycisk odpowiedzialny za strzał, sprawisz, że piłka i tak przeleci nad poprzeczką, bo strzelający pośle ją wręcz pionowo. Musisz wiedzieć, że wygląda to co najmniej dziwnie, bo raz, że czegoś takiego z pewnością nigdy nie widziałeś na oczy, a dwa – takie uderzenia kompletnie przeczą prawom fizyki.

Obraz

Znowu zdecydowanie łatwiej jest też ominąć bramkarza, co sprawia, że duży procent zdobytych goli pada tym razem na pustą bramkę, co wcale nie wygląda najlepiej. Podobnie jak masa dobitek i przypadkowych strzałów po błędach obrońców, ale do tego PES nas już przyzwyczaił. Podania są za to teraz bardziej dokładne, a na wartości zyskały zwłaszcza te „na dobieg” (zarówno dołem, jak i górą), po których bardzo łatwo jest otworzyć napastnikowi drogę do bramki. Generalnie, te oto podstawowe zmiany wypadły raczej całkiem nieźle, bo trzeba przyznać, że wpadające co rusz między słupki strzały zza pola karnego nie były niczym fajnym. Irytuje jedynie wspomniane wcześniej posyłanie piłki w niebiosa w najmniej oczekiwanych momentach, ale coś takiego – element o mocno kuriozalnym zabarwieniu - ma praktycznie każda odsłona tej najlepszej piłkarskiej serii.

[break/]Zmieniono również sposób wykonywania stałych fragmentów, z naciskiem na rzuty wolne. Co najważniejsze, to fakt, iż do ich wykonywania dochodzi teraz zdecydowanie rzadziej, a to ze względu na osłabienie mocy sędziego. Arbitrzy po gwizdek sięgają znacznie rzadziej, co chroni graczy od ciągłego przerywania gry z byle powodu, i w mej ocenie stanowi bardzo dobre rozwiązanie. Druga sprawa – jeśli należysz do osób lubujących się w zdobywaniu bramek z rzutów wolnych, czeka cię teraz bardzo bolesna przeprawa. Nie ma mowy o sytuacjach znanych z „piątki”, gdzie wyćwiczony gracz posyłał do siatki piłki nawet z odległości 33 metrów. O takie sytuacje jest teraz znacznie trudniej, a jako, że osobiście bardzo lubię ten element gry, ów fakt odczułem wyjątkowo szybko. To jak podejdziesz do tego ty, zależy głównie od osobistych preferencji. Oprócz tego oto utrudnienia, wprowadzono również możliwość szybkiego rozegrania piłki po faulu, co ma zapobiegać sytuacjom, gdzie faul kończył przeważnie groźny kontratak. Jak wypada to w praniu? Dwojako – niekiedy zupełnie bez sensu traci się piłkę, a niekiedy po takim szybkim rozegraniu jeden zwód otwiera drogę do bramki.

Obraz

O ile seria Pro Evolution Soccer w kwestii przyjemności płynącej z rozgrywki nie ma sobie różnych, tak na polu wszelkich licencji wyraźnie odstaje od coraz to bardziej dopracowanych odsłon spod znaku FIFA. Niestety, fani gry dłuta EA doczekali się już nawet zaimplementowania naszej polskiej Orange Ekstraklasy, natomiast wyznawcy religii magików z Konami cały czas muszą cieszyć się z przetasowań pokroju dodania nowej ligi, lecz... kosztem zrezygnowania z tej, która zawarta była w części poprzedniej. Tym oto sposobem dodano ligę francuską (pełna licencja), z tym, że niepocieszeni pozostaną fani niemieckiej Bundesligi, bowiem z jej „zasobów” pozostał już jedynie Bayern Monachium. Nie da się ukryć – dziwna to polityka, dodatkowo nie wiadomo, czym kierowana. Z Seria A zniknął oczywiście zdegradowany do drugiej ligi Juventus, którego jednak odnaleźć można teraz w kategorii drużyn dodatkowych.

Do grona narodowych jedenastek dołączyły reprezentacje narodowe Ghany, Angoli, Togo oraz Trynidadu i Tobago, głównie ze względu na swój udział w ostatnich Mistrzostwach Świata. Poza tym, niektóre z ekip dostępnych w grze (jak np. Francja) doczekały się w końcu oryginalnych, narodowych strojów, a nie tylko marnych ich imitacji. Kiedy takie „wyróżnienie” obejmować będzie wszystkie drużyny? Tego nie wiem ani ja, ani ty, ani też zapewne samo Konami. Większych zastrzeżeń nie można mieć za to w kwestii transferów, bo te najważniejsze zostały tym razem uwzględnione. Tym oto sposobem w Realu Madryt mamy van Nistelrooya, w Chelsea Ballacka do spółki z Shevczenką, a barwy hiszpańskiej Barcelony godnie reprezentują Thuram i Zambrotta. Dobra wiadomość również dla wszystkich fanów Zinedina Zidane’a – tak, Konami, choć już niesłusznie, ponownie umieściło go w szeregach reprezentacji Francji.

Obraz

W momencie, gdy pojawiły się pierwsze wiadomości o pełnej lokalizacji gry w wersji na PS2, fani byli niemal w siódmym niebie. Miało nadejść to, na co wszyscy czekali, a co sympatyków serii FIFA cieszyło już od ponad roku. Czas szybko jednak wszystko zweryfikował i okazało się, że wcale nie jest tak pięknie, jak mogłoby się wydawać. Po pierwsze, kłopoty z przeniesieniem głosu komentatorów i napisów w menusach na nasz rodzimy język sprawiły, iż polska premiera Pro Evolution Soccer 6 jest ciągle przesuwana. Na dobrą sprawę cały czas nie wiadomo, kiedy tak naprawdę się pojawi. Po drugie, zewsząd dochodzą głosy, jakoby duet Borek i Kołtoń w ostatecznym rozrachunku nie wypadał zbyt dobrze. Jak będzie – okaże się, miejmy nadzieję, niebawem.

[break/]Graficznie bez większych zmian, dodano jedynie kilka nowych animacji i to w zasadzie tyle. Nie oszukujmy się – ze sprzętu Sony wyciśnięto już praktycznie wszystkie soki, toteż nikt nie miał prawa oczekiwać w tym temacie rewolucji (inaczej ma się sprawa z wersją na Xboksa 360, o czym za moment). Co do animacji, to najbardziej w oczy rzucają się te związane z różnego rodzaju upadkami. Skoszeni zawodnicy potrafią teraz upadać z niebywałą gracją, do tego fachowo się turlając, a bramkarze w swych paradach – choć momentami komiczni – wyposażeni zostali w większą dawkę ekspresji. Wersja na Xboksa 360 to jedynie wyższa rozdzielczość, lepsze modele zawodników i murawa na zbliżeniach wyglądająca jak dywan. Nie da się jednak ukryć, że różnice pomiędzy konsolami poprzedniej generacji a maszyną Microsoftu są w pewien sposób zauważalne. Nadal jednak nie stanowi to tego, czego można było się spodziewać.

Obraz

Poza tym, za skandal można uznać fakt, że Xbox 360 pozbawiony został kilku istotnych elementów, w dodatku nie wiadomo, na jakiej podstawie. Tym sposobem pozbyto się większości stadionów (ostało się zaledwie 8 sztuk), opcji zapisywania replayów, oraz najważniejszych funkcji trybu Edit (zmieniać można tylko statystyki i nazwiska zawodników). Nie umieszczono również dwóch nowych trybów, które od tego roku goszczą na PS2, mianowicie oficjalnych Mistrzostw Świata (eliminacje + dalsze rozgrywki), a także możliwości odbycia meczu, grając drużynami złożonymi z losowo dobranych zawodników z danego regionu (Europa lub obie Ameryki). Dlaczego tak się stało? Obawiam się, że jest to pytanie z gatunku tych bez odpowiedzi.

Cieszy za to całkiem sprawnie rozwiązana opcja online i to zarówno w przypadku Xboksa 360, jak i PlayStation 2. Skorzystać można z możliwości rozegrania meczu rankingowego, bądź też niezobowiązującej partyjki, która cieszyć ma bez względu na wynik. Jeśli dysponujecie przyzwoitym łączem (256 w zupełności wystarczy), powinniście cieszyć się płynną grą, oczywiście pod warunkiem, że wasz przeciwnik podchodzi do sprawy poważnie i nie korzysta ze zwykłego modemu. Grając po Sieci na X360, kilkanaście razy zdarzyło mi się jednak tak, że nagle, bez większego powodu, zostałem odłączony od gry. System rankingowy interpretuje wtedy coś takiego, jako „ucieczkę od odpowiedzialności” i przyznaje walkowera, co później odbija się dość niekorzystnie na pozycji w rankingu. Trudno powiedzieć, dlaczego tak się dzieje, aczkolwiek miejcie się na baczności, bo nie jest to przypadek odosobniony – wielu moich znajomych narzekało na problemy podobnego kalibru.

Obraz

Sporo w tej recenzji narzekania – to prawda. Nowy PES wylądował bowiem z dość potężnym hukiem i – jak to zwykle bywa – wywołał masę kontrowersji. Nie da się ukryć, że pewne rzeczy nadal nie zostają rozwiązane tak, jakbyśmy tego chcieli. Brak tu ciągle odpowiednich licencji, a pewne elementy poprawiono, lecz niestety kosztem innych. Nie zmienia to jednak faktu, że nadal mamy tutaj do czynienia z najlepszym i najbardziej grywalnym przeniesieniem piłki nożnej na konsolowy grunt. Dla prawdziwych fanów, ostateczny werdykt zawsze jest bardzo ważny, bo to właśnie głównie z tą grą spędzą oni najbliższy rok, ciągle szlifując swoje umiejętności i próbując swych sił na organizowanych przez polską Scenę turniejach. Ja, jako wieloletni miłośnik Pro Evo, z serią związany od 1988 roku, ze swej strony mogę powiedzieć tylko jedno – nie zawiodłem się. Nawet pomimo wymienianych często wad, bo gdy siadam przed konsolą, jakaś tajemnicza siła sprawia, że o nich zapominam. I tak co roku.

Programy

Zobacz więcej
Źródło artykułu:www.dobreprogramy.pl
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (2)
Zobacz także