Spellforce: Złota Edycja

Redakcja

11.06.2007 17:01, aktual.: 01.08.2013 01:55

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Nie przeminęła, mimo zapowiedzi krytyków, fala innowacyjnych prób połączenia kilku gatunków gier po ty, aby stworzyć coś świeżego. Uparci programiści wciąż próbują znaleźć ten złoty środek. Miksuje się więc FPSy z RPGami, strategie z FPSami, czy RPGi ze strategiami. Jedną z pierwszych produkcji tego trzeciego typu jest właśnie Spellforce. Niedawno wydana Złota Edycja gry nie tylko pozwala nam przypomnieć sobie o tym całkiem dobrym tytule, ale również zagrać w dwa oficjalne dodatki do gry, Cień Feniksa oraz Oddech Zimy.

W historię podstawki wprowadza nas naprawdę dobrze zrealizowane intro. Oto naszym oczom ukazuje się ogromna równina, na której ścierają się dwie pokaźne armie. Nie ten jednak bój przesądzić ma o losach krainy, gdyż całkiem niedaleko walkę stoczą ze sobą dwie siły potężniejsze i o wiele bardziej niebezpieczne, niż jakiekolwiek inne. Trzynastu wielkich magów starło się w śmiertelnej bitwie, której brzemienia nie wytrzyma niestety ten świat. Wynikiem tej walki o władzę są podzielone na zawsze kontynenty, zatopione lądy i uwolniona dzika magia runiczna - równie łatwo siejąca spustoszenie, co pomagająca przeżyć następny ciężki dzień w świecie magii i miecza. Wojny się skończyły, a podzielony na wyspy świat odetchnął z ulgą. Nie na długo jednak. Nowe zagrożenie wisi w powietrzu i to właśnie Ty, graczu, przywołany przez magię wojownik runów, musisz mu się przeciwstawić.

Jak widać, fabuła gry bardziej przypomina historię przedstawioną w dobrej produkcji RPG, niż strategii. Dwa oficjalne dodatki nie ustępują w tej kwestii pola podstawce. Podczas rozgrywania Oddechu Zimy przyjdzie nam podjąć walkę z równie złym, co potężnym lodowym smokiem (ale nie dlatego, że lubił jeść lody) o wdzięcznym imieniu Aryn, który postanowił na stałe zadomowić się w lesie elfów, zatrzymując przy tym ich piękną królową. W drugim add-onie przed naszym bohaterem stanie odrobinkę bardziej wymagające zadanie. Pewien niegrzeczny nekromanta postanowił wskrzesić znanych nam z oryginalnego wydania gry mrocznych magów, a my mamy na celu mu w tym przeszkodzić. Aby tak się jednak stało, należy użyć magicznej mocy Kamienia Feniksa, który z kolei musi zostać zniszczony przez Miecz Cienia. Przyjdzie nam więc pozyskać obydwa artefakty, a to nie będzie już takie łatwe.

Obraz

Jak pisałem już wcześniej, Spellforce jest połączeniem gry fabularnej i strategii czasu rzeczywistego. Każdy z tych elementów został w grze zaprezentowany całkiem nieźle, choć nie perfekcyjnie, tym samym otrzymujemy produkcję aspirującą do wielkości, a mijającą się z nią tylko o krok. Elementy RPGowe widoczne są już od pierwszego momentu. Możemy stworzyć sobie postać, wybrać dla niej statystyki, wygląd, czy inne podobnie ciekawe rzeczy. Odtąd będzie to nasz awatar (a przynajmniej tak to ładnie gra nazywa). Bohatera poprowadzimy jak tylko chcemy – może on awansować w miarę zdobywania doświadczenia, odnajdywać potężny ekwipunek i wykonywać garść questów. W ten sposób Spellforce pozwala nam pobiegać po mapie, jak w średniej jakości grze fabularnej. Ciekawie robi się wtedy, gdy nasza postać zaczyna otaczać się wiernymi oddziałami. W ten sposób wprowadzony zostaje do gry element strategii. Po odnalezieniu na mapie monolitu możemy rozpocząć budowanie bazy i wydobywanie surowców.

[break/]Gra umożliwia nam kierowanie sześcioma rasami. Elfy, ludzie i krasnoludy należą do strony jasnej, obrzydliwie dobrej i chcącej pokoju dla wszystkich, zaś Trolle, orki oraz mroczne elfy są jej naturalnym przeciwieństwem. Tak naprawdę dostajemy więc dwie strony konfliktu, a w każdej po kilka jednostek poszczególnych ras. I siły dobra i zła posiadają odpowiednio wyspecjalizowanych żołnierzy, co sprawia, że gra nabiera choć trochę rumieńców. Na przykład elfy są znakomite w walce na dystans, tak magicznej, jak za pomocą łuku, a trolle (jak to trolle) polegają na sile fizycznej. Oddech zimy pozwoli nam dodatkowo na kontrolowanie bardzo klimatycznych podwładnych spod znaku Lodowych Elfów, a Cień Feniksa wprowadzi jeszcze po dwie nowe jednostki dla każdej rasy. Nie jest to może dużo, lecz jeśli weźmiemy pod uwagę długości kampanii, które przyjdzie nam przejść w każdej z części Spellforce to dostajemy naprawdę spory pakiet. Stąd można wybaczyć twórcom małą różnorodność wojsk.

Obraz

Przez połączenie dwu wymagających gatunków gier, Spellforce nie jest ani jednym, ani drugim. Bardzo wiele bolączek produkcji JoWood wynika właśnie z tego nie do końca udanego miksu, gdyż twórcy musieli niestety uprościć wiele elementów. Widać to bardzo dobrze podczas rozgrywania części fabularnych. Tak naprawdę sprowadzają się one tylko do biegania i eliminowania określonych przeciwników, co zresztą należy do celów danej misji. Z gry wychodzi nam przeto bardziej hack’n’slash, niż „normalny” eRPeG. Cień Feniksa próbuje odrobinkę zmienić sytuację, wprowadzając zagadki do jednego z poziomów. Są one jednak albo tak łatwe, że ich nie zauważamy, albo tak trudne, że staje się to bolączką dodatku.

Następnym problemem jest dość śmieszny ekran ekwipunku. Już od pewnego czasu starano się odejść od dziwnego motywu przenoszenia tysięcy przedmiotów w jednym plecaku, na rzecz bardziej „realistycznego”, ograniczonego okienka inwentarza. Spellforce jednak o tym nie słyszał, a na dokładkę oferuje nam bardzo małą ramkę dla naszych przedmiotów, przez co musimy ciągle przewijać między różnymi okienkami. A jeśli zdamy sobie sprawę z faktu, że w grze przedmiotów nazbieramy naprawdę multum, to zaczyna to odrobinkę przypominać Diablo 2.

Obraz

Elementy strategii czasu rzeczywistego są rozwiązane całkiem nieźle, choć jeśli chodzi o poziom wykonania przypomina to sytuację z RPGowatością gry. Przede wszystkim, rozgrywka RTSowa jest dość uproszczona. Wydobywamy więc surowce, stawiamy struktury, przywołujemy robotników i tworzymy armię, która wyruszy na podbój mapy. Dobrze jest wysłać z naszymi podwładnymi jednego, czy dwóch bohaterów, gdyż często potrafią oni odwrócić bieg bitwy. Oprócz wykorzystywania herosów typowo nastawionych na walkę fizyczną, bardzo przydają się wszelkiego rodzaju czarodzieje, bo nie dość, że mogą razić wroga czarami, to wspierają nasze własne jednostki. Ten element gry został akurat zrealizowany naprawdę dobrze, głównie dzięki świetnemu interfejsowi. Bardzo wiele jego elementów służy tutaj opanowaniu chaosu bitewnego. Prócz standardowych okien dziennika, czy wyposażenia, możemy na przykład za pośrednictwem klawisza Tab zaznaczyć najsilniejszego przeciwnika, by na nim skupić nasze siły. Oprócz tego da się przyporządkować niektóre umiejętności, czy czary, do specjalnego paska, przez co szybko i skutecznie możemy wykorzystywać wszystkie umiejętności naszego awatara.

[break/]Gra umożliwia nam dwa tryby kierowania naszym bohaterem. Pierwszy z nich przypomina bardzo grę TPP - widzimy naszą postać z tyłu i możemy kierować jej ruchami za pomocą klawiszy W, S, A i D. Ma to może i pewne plusy, ale na pewno większość graczy i tak korzystać będzie z rzutu izometrycznego, gdyż wtedy kierowanie nie tylko własną postacią, ale również innymi jednostkami, jest o niebo łatwiejsze. Grafika w grze wygląda całkiem fajnie. Na pewno można o niej powiedzieć jedno - jest bardzo kolorowa, stąd też świat Spellforce należy zaliczyć do tych bardziej standardowych settingów fantasy. Postacie poruszają się zgrabnie i tylko czasem zdarzy się jakiś graficzny babol. No, ale nie można mieć przecież wszystkiego.

Obraz

Muzyka w grze potrafi zrobić wrażenie, szczególnie jeśli szybko zmieni się z sielskiej melodyjki na prawdziwie bitewną pieśń. Ogólnie więc ścieżka dźwiękowa zasługuje na uznanie, chociaż inne dźwięki nie robią już tak dobrego wrażenia. Trzymają jednak poziom, którego możemy spodziewać się po tego typu produkcji – innymi słowy jest dobrze, lecz bez zbędnych zachwytów. Polska edycja gry jest naprawdę niezła i całkiem trudno wypatrzeć jakikolwiek błąd w tłumaczeniu. Po prostu konkretna robota.

Obraz

Złota Edycja Spellforce jest świetną okazją do odświeżenia naszej znajomości z tą bardzo dobrą produkcją. Największe wrażenie robi fabuła gry, która tak w podstawce, jak i w dodatkach, jest okazją do rozegrania ogromnej ilości misji. Tytuł wygląda całkiem nieźle, a świat tu przedstawiony zdecydowanie ma swoje uroki. Walki wypadają przekonywująco, zaś kolorystyka każdej z ras bardzo fajnie oddaje klimat krainy fantasy. Produkcji jednak zabrakło tego czegoś nowego, co sprawiłoby, iż Spellforce byłoby nie jedynie połączeniem elementów z dwóch gatunków, ale także nową jakością, która stworzyłaby klasę samą w sobie. A tak - jest po prostu fajnie.

Programy

Zobacz więcej
Źródło artykułu:www.dobreprogramy.pl
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (0)
Zobacz także