Stacking

Redakcja

14.02.2011 12:52, aktual.: 01.08.2013 01:47

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Choć mierzi mnie kupowanie gier za pośrednictwem cyfrowej dystrybucji - ze względu na brak możliwości inhalowania zapachu świeżo nabytej pozycji, to nie umiem odwrócić się od bezkresu nietuzinkowych pomysłów zalegających na PSN i Xbox Live. Mięsne ludziki ratujące ukochaną od złowieszczych płodów z wąsem, drób-kamikaze toczący wojnę z pozbawionymi kończyn wieprzami, czy wydłużający się Noby Noby, zwiększający tym sposobem rozmiary galaktycznej dziewczynki - ech... Magicy z nieskażonego zbytnio popularną"papką" Double Fine też dołożyli swoją cegiełkę do tego muru bezcennego absurdu, dając nam projekt o gadających matrioszkach, żyjących w Wiktoriańskiej erze rozkwitu przemysłu. Z obowiązkowym wyzyskiem dzieci przerzucających hałdy węgla.

W Stacking wcielamy się Charliego Blackmore’a – najmłodszego, a zarazem najmniejszego członka licznej rodziny kominiarzy, z trudem wiążącej koniec z końcem w ciężkich czasach kryzysu. W tajemniczych okolicznościach znika nasz ojciec, co zmusza resztę rodzeństwa do podjęcia się ciężkiej pracy fizycznej u bezwzględnego Barona. Jak się później okazuje, okrutny potentat w rzeczywistości porywa bliskich, włączając ich do reszty niewolniczej siły roboczej, obarczający tym samym dzieciaka zadaniem wyswobodzenia krewnych z sideł kapitalistycznej machiny ucisku. Spokojnie - to nie jest wstęp do przesiąkniętego marksistowskimi ideałami dzieła propagandy komunistycznej, lecz początek świeżej, zupełnie odjechanej przygodówki od utalentowanej ekipy Tima Schafera. Której jedynymi bohaterami są wielowarstwowe, rosyjskie zabaweczki... Wykorzystując wyłącznie swój spryt oraz naturalne predyspozycje młodego Blackmore’a do „zagnieżdżania” się w dowolnej figurce, przemierzymy lokacje wzdłuż i wszerz, przyczyniając się na różne sposoby do obalania poszczególnych struktur imperium ciemiężyciela.

Obraz

Gra momentalnie przykuwa do pada nie tylko ze względu na swoje zakręcone inspiracje i wykonanie, ale w głównej mierze za sprawą niebywałej przystępności. Każdy rozdział, z którym się zmierzymy, to właściwie jeden wielopoziomowy etap, gdzie z miejsca dostajemy zupełną swobodę w kwestii poruszania się oraz rozwikływaniu dostępnych zadań. To właśnie owe zagwozdki są trzonem rozgrywki, popychając do przodu fabułę, lecz przede wszystkim zmuszając do wynajdywania najróżniejszych rozwiązań pojedynczej sytuacji. Tu do akcji wchodzi podstawowa zdolność małego Charliego, czyli wnikanie w matrioszki o rozmiar większe od niego samego, co następnie pozwala skryć się w jeszcze potężniejszej - i tak aż do wyczerpania opcji.

[break/]Prawdziwa zabawa zaczyna się jednak wraz z odkrywaniem unikatowych zdolności poszczególnych zabawek, dających się niekiedy dodatkowo mieszać z innymi. Przykładowo, misję z przepędzeniem strażnika można wykonać uruchamiając światło w pokoju za pomocą postaci mechanika, ale też jeden z wariantów przewiduje odpalenie ognia matrioszką-spawaczem, po czym wyskakujemy z niej jako mleczarz i miksując płomienie z jego popisowym, kwaśnym pierdem zmiatamy przeszkodę z powierzchni Ziemi. Proces poznawania coraz to nowszych sztuczek daje masę radości, bo nawet jeśli w danym momencie chłopczyk z chorobą morską nie pomoże przy dewastowaniu wystawy archeologicznej, tak zabawnie jest patrzeć, jak obrzyguje pokład falami nieprzetrawionych ciastek.

Obraz

Najnowsze dzieło Double Fine do najdłuższych produkcji na rynku nie należy, gdyż jednorazowe rozgryzienie obowiązkowych łamigłówek i śmignięcie przez wszystkie lokacje zajmie jakieś 3-4 godziny. Rzecz jasna taki wyścig z czasem, co by tylko „odfajkować” Stacking, wiąże się z opuszczeniem całej masy pobocznych zadań, na które składa się wynajdywanie wszystkich możliwych metod rozwiązywania zagadek, ale też zbieranie unikalnych matrioszek oraz wykonywanie specjalnych celów Hi-Jinks. Tych ostatnich zazwyczaj przypada kilkanaście na planszę i polegają po prostu na wykorzystywaniu konkretnych mocy drewnianych ludków, jak chociażby waleniu po głowie mieszkańców miasta młotkiem sędziego, uwodzeniu mężczyzn figurką wdowy, czy tam sprzedawaniu „liści” rękawiczką eleganta.

Obraz

Zaliczenie jakiegoś Hi-Jinksa prowadzi do odblokowania złotych gadżetów dla danej matrioszki (kapelusze, laski i inne ozdoby), owocując zabawnym efektem końcowym, gdy u kresu gry większość populacji wygląda, jakby składała się z samych świecących blichtrem alfonsów oraz gangsterów. Nasz upór w dążeniu do wyciśnięcia pełnych 100% z tytułu ma swoje odzwierciedlenie także w bazie wypadowej na terenie Dworca Centralnego, w której to zaprzyjaźniony bezdomny Levi po zakończeniu etapu tworzy monumentalny ołtarz, gdzie widnieją odkryte figurki, a także obrazy związane łamigłówkami. Trzeba przyznać, że wygląda to nad wyraz zjawiskowo, szczególnie po wyduszeniu ostatnich soków z lokacji.

[break/]Pod kątem oprawy, uwagę zwraca z miejsca niebanalne wykonanie otaczającego nas świata, będącego praktycznie jedną, gigantyczną dioramą, zamieszkałą przez zawartość kilku rosyjskich straganów z pamiątkowymi duperelami. Miejscówki pokroju statku rejsowego, podwójnego Zeppelina, tudzież dworca głównego, pomimo wyraźnego limitu budżetowego, umilają zwiedzanie dzięki ciekawemu wykonaniu i konkretnej dbałości o detale. Oczywiście prawdziwą perełką są wszechobecne matrioszki, urzekające całym swym jestestwem - począwszy od komicznego chodu niczym przepołowiony pingwin, na wyraźniej różnorodności napotykanych postaci kończąc. Od biedy, wyzute z humoru i gustu marudy mogą uczepić się sporadycznie szwankującej kolizji obiektów plus dziwnej sztywności pewnych animacji. Czym jednak są te znikome drobiazgi, wobec widoku figurki szkraba kaszlącego pyłem węglowym, bądź zwyczajnych konwersacji bohaterów, przypominających Kanadyjczyków z popularnego serialu South Park?

Obraz

Chociaż przygody miniaturowego Charliego Blackmore’a odbywają się bez jakiejkolwiek mówionej kwestii dialogowej, jego zmagania z uciskiem siły roboczej i tak dochrapały się fantastycznego udźwiękowienia. Muzycznie obyło się bez klimatów rodem z krainy Sierpa i Młota w postaci chociażby Kalinki (a szkoda), natomiast twórcy pokusili się o skorzystanie z twórczości Chopina oraz wszelakich przygrywek na klasycznych instrumentach. Przerywnikom filmowym, wyglądającym jak fragment niemego filmu z początku ubiegłego wieku (charakterystyczne „rwanie” filmu plus karty dialogowe), towarzyszą typowe melodie fortepianu, przeskakujące w zależności od nastroju pomiędzy radosnym brzdąkaniem, a budzącymi grozę ciężkimi nutami. Wymieszanie komicznego świata matrioszek, zmagających się trudnościami ery przemysłowej, wraz z muzyczną otoczką raczkującego kina, zaowocowała iście niebanalnym, przygodowym dziwolągiem.

Obraz

Przy Stacking pomysłowy zespół Double Fine udowodnił mi po raz kolejny, że w ich głowach dalej zalega istny cyrk artystyczny, który nawet Raz z Psychonauts bałby się zgłębić w obawie przed nieobliczalnością gnieżdżącego się tam absurdu. Wędrówka Charliego najzwyczajniej w świecie wywróciła do górny nogami dotychczasową konwencję gatunku, serwując nam niepodrabialnego pobudzacza szarych komórek, obleczonego tą fantastyczną aurą oraz humorem legendarnych już produkcji „wskaż i klikaj”, przy których palce maczał swego czasu Tim Schafer. Z czystym sumieniem mogę rzec, iż cyfrowe perypetie matrioszek warte są każdego grosza oraz punktu MSP, gdyż projekt bez większych oporów wciągnie nabywcę - poświęcicie się odkrywaniu nowych rozwiązań poszczególnych problemów i wyciskaniu wszystkiego z gry. Jestem skory wybaczyć zespołowi chwilowe odwrócenie się od dużych produkcji, na rzecz tego typu cyfrowych drobiazgów, szczególnie jeżeli następne dzieło będzie hybrydą apokalipsy zombie z tradycyjnymi bierkami... No, jeśli ktoś jest w stanie tego dokonać to Double Fine.

Programy

Zobacz więcej
Źródło artykułu:www.dobreprogramy.pl
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (0)
Zobacz także