Tribes: Zemsta

Redakcja

22.05.2007 14:20, aktual.: 01.08.2013 01:56

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Dziwny to tytuł gry, w którym jedno słowo pozostawiono w języku oryginału, drugie zaś zostało przetłumaczone na piękny nasz język ojczysty. I brzmi to nazbyt młodzieżowo, i wygląda na okładce odrobinkę dziwnie. Ale nic to, jak każdy porządny gracz wiem, że nie można oceniać gry po jej okładce, instaluję to dzieło po czym zagłębiam się w świecie plemion, w rozgrywce, która jest czystą radością i chwilą relaksu w stresujących realiach dwudziestego pierwszego wieku, i to zarówno dla grającego samotnie, jak i dla uwielbiającego potyczki przez Internet.

Tribes: Zemsta jest z założenia FPS-em przeznaczonym do gry w Internecie, choć może poszczycić się całkiem zgrabną kampanią dla gracza pojedynczego. Sama fabuła nie jest może najdłuższa, najciekawsza oraz najbardziej wciągająca, ale jak na tytuł multiplayerowy na pewno zaskakuje. Przyzwyczajeni do braku jakiejkolwiek historii w „ojcach” gatunku, czyli Quake’u 3 i Unreal Tournament (słyszę już te buczenie fanów obu produkcji, ale przykro mi, taka jest prawda), zastąpionej jej namiastką w nędznym trybie „kariery”, który polega tylko i wyłącznie na walce z nudnymi botami, odpalając Tribes dostajemy w prezencie serię misji, podczas których sterować będziemy losami kilku bohaterów, między innymi dwóch dość urodziwych dam, których piękno przewyższają tylko zdolności bojowe. Wszystko zaś obraca się wokół księżniczki porwanej przez dzikich członków odrzuconych przez imperium plemion, zepchniętych do rezerwatów usytuowanych na najmniej przyjaznych planetach.

Nie można stwierdzić, że fabuła jest liniowa, bowiem skaczemy w czasie do przeszłości i poznajemy losy wspomnianej córy rodziny królewskiej. Rozśmiesza co prawda na samym początku misja, podczas której biegamy małą dziewczynką po rozpadającym się krążowniku imperialnym, eliminując przeciwników za pomocą znajdowanego sprzętu, ale cóż, takie mamy czasy, że nawet dziecko staje się groźną maszyną do zabijania. W czasie rozgrywania kampanii przyjdzie nam biegać po różnego rodzaju zaawansowanych budynkach, pojedynkować się na wielkich arenach, przedzierać przez pełne niebezpieczeństw pustkowia oraz zamieszkane przez wyjątkowo wredne gatunki zwierząt jaskinie. Oprócz tego czekają nas jeszcze prawdziwe mecze na arenach, które są pewnego rodzaju wstępem do gry wieloosobowej, opisują one bowiem tryby gry, takie jak chociażby kradzież paliwa z bazy przeciwnika. Mapy, na których toczyć będziemy krwawe boje są rozległe, ładne i pełne jarów, w których możemy przycupnąć na chwilę, schować się i niczym Czarna Mamba śmiertelnie ukąsić błogo przelatującego nad nami oponenta. Brzmi całkiem nieźle, nieprawdaż?

Obraz

Tym, co różni Tribes: Zemstę od większości produkcji tego typu jest wprowadzenie kilku usprawnień, które może nie zwiększają realizmu rozgrywki, ale na pewno dodają mnóstwo frajdy i wymuszają stosowanie nowych taktyk podczas walki. Pierwszym z tych dodatków jest ślizganie się. Na mapach usytuowano specjalne ścieżki, na których możemy nabrać całkiem sporej prędkości, jeśli tylko oczywiście wpadniemy na taką ścieżynę z odpowiedniego rozpędu. Wciskamy wtedy odpowiedni przycisk i suniemy błyskawicznie, pozostawiając przeciwnika daleko w tyle. Znajduje to szczególnie zastosowanie w rozgrywaniu bitew w trybach wymagających szybkości. O ile jednak ślizgi można uznać za pomysł średnio rozwinięty, o tyle zastosowanie jetpacka w grze zasługuje już na aplauz na stojąco.

[break/]Plecaki odrzutowe pojawiały się już w wielu tego typu produkcjach, ale służyły raczej jako element zręcznościowy. Tribes wykorzystuje ten pomysł do maksimum. Tryb pojedynczego gracza często rzuci nas bowiem do nierównej walki z broniącym uzbrojonej, lewitującej w powietrzu platformy. Wielokrotnie plecak ocali Wam życie, gdy uciekając przed silniejszym przeciwnikiem za pomocą kilku udanych skoków odwrócicie całkowicie bieg potyczki. A to tylko w kampanii dla pojedynczego gracza. Tryb multiplayerowy sprawi, że na nowo pokochacie tego typu rozgrywkę. Jetpack sprawia bowiem, że od nowa musimy nauczyć się grać. Zapomnijcie o rocket jumpach i innych nudach, są dla powolnych frajerów.

Obraz

Uważany dotąd za szczyt umiejętności celny strzał z railguna podczas lotu jest w Tribes uznawany za normę. Tutaj możemy przeciwnika zaskoczyć nagłym atakiem z powietrzna, ścierać się z nim w przestworzach, wykorzystać nabraną podczas opadania prędkości do ślizgu, który przeniesie nas przez pół mapy wprost przed nosem gapiących się na to oponentów, którzy za chwilę zamienią się w dymek trafieni w twarz naszą rakietą. Wydaje się Wam, że to mało? Zapewniam Was, że ilość rozwiązań, które można wprowadzić tylko i wyłącznie dzięki zastosowaniu plecaków odrzutowych nie kończy się na tych kilku wymienionych przeze mnie wariantach. A do tego dodajmy jeszcze trzy różne pancerze, które możemy mieć na sobie podczas batalii.

Obraz

Tribes: Zemsta nie odkrywa żadnej Ameryki, wprowadzając podział na trzy różne klasy pancerza. Pancerz najlżejszy nie pozwoli nam co prawda na noszenie najcięższych rodzajów broni i wytrzymanie ognia ciągłego, ale jest za to lekki i idealnie nadaje się do szybkich wycieczek do bazy przeciwnika. Poza tym, nie spowalnia on ruchów, tak jak dwa pozostałe typy i to w nim możemy przecisnąć się przez niektóre dość wąskie przejścia. Wielokrotnie ufni w swój ociężały pancerz zostaniecie zgładzeni przez lekkiego zwiadowcę, który wykorzysta naszą ociężałość i swój plecak odrzutowy, aby skacząc nad nami zrobić nam dziurę w plecach. Drugi typ to średni pancerz bojowy, pozwalający nam na noszenie zabawek już całkiem śmiercionośnych, choć nie są to jeszcze narzędzia masowego rażenia. Uzbrojeni w ten sposób możemy liczyć już na przetrzymanie jakiegoś tam ostrzału, ale nie należy ufać tak cienkiej warstwie metalu całkowicie. Pancerz najcięższy to w zasadzie już mały mech, zdolny do siania destrukcji na znacznie większą skalę, choć zanim znajdziemy się na odpowiedniej pozycji może minąć trochę czasu.

[break/]Tribes nie spogląda na rozgrywkę multi tak jak patrzą na nie ostatnie, nowoczesne i piękne produkcje. To nie jest gra taktyczna, w której liczy się znalezienie dobrego miejsca, lub odpowiednia formacja bojowa czołgów. Tutaj liczy się szybkość, celność, magia w palcach i gra z głową. Na nic zda się nam najcięższy pancerz, jeśli naszym oponentem jest ktoś wystarczająco szybki i celny. Na nic zda się nam wsparcie naszej drużyny, jeśli nie potrafimy współpracować i wybrać odpowiedniego rodzaju broni. A na pewno nie wygramy, jeśli ukształtowanie terenu jest dla nas błahostką nie wartą uwagi.

Obraz

Jeśli oczekujecie do tego niesamowitej grafiki i wbijającego w fotel dźwięku, to niestety zawiedziecie się. Po Tribes widać upływ czasu. Dźwięk nie powala na kolana - niektóre odgłosy brzmią cokolwiek śmiesznie lub sztucznie, jak choćby te przy upadku ciał. Wszystko wygląda niby w porządku, poprawnie, nie widać żadnych większych błędów ponad chwilowe nachodzenie na siebie obiektów, ale Far Cry to nie jest. Pojazdy, których przyjdzie nam używać w trakcie rozgrywania bitew, również prezentują się poprawnie. Brak graficznych fajerwerków nie jest mankamentem, mimo to odrobinkę zasmuca. Dzięki niezbyt zaawansowanemu silnikowi graficznego i przede wszystkim przystępnej cenie, wiele osób posiadających całkiem średni już sprzęt będzie mogło rozkoszować się sianiem śmierci przez Internet lub w sieci lokalnej. A jest czym się cieszyć, bowiem Tribes: Zemsta stawia przede wszystkim na grywalność, którą czuć na każdym kroku. Tryby zabawy, takie jak zbieranie paliwa, czy nawet klasyczne team deathmatche sprawiają ogromną radość i pozwalają naprawdę odrobinkę się wyżyć. Nadmienię jeszcze tylko, że fizyka obiektów jest dosyć uproszczona, lecz cieszą oka spadające ciała, czy różnego rodzaju wybuchające beczki lub skrzynie.

Obraz

Podsumowując, Tribes: Zemsta jest wieloosobowym FPS-em dla ludzi nie szukających niesamowitej grafiki i muzyki. Jeśli lubisz w miarę niedrogie gry o niskich wymaganiach sprzętowych, tytuły przy których spędzisz wiele godzin dobrej zabawy (przy czym realizm jest dla Ciebie tylko pustą frazą) - tym bardziej powinieneś tą grę kupić. Dla fanów FPS-ów znudzonych odrobinkę zasiedziałą konwencją wprowadzenie ślizgów i jetpacków stanie się jednym z dodatkowych argumentów za tym przemawiających. Trybu wieloosobowy nie można opisać inaczej niż „grać, grać, grać”. A jeśli ktoś nie ma jeszcze Internetu, zawsze pozostaną mu piękne córy królewskiego rodu...

Programy

Zobacz więcej
Źródło artykułu:www.dobreprogramy.pl
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (0)
Zobacz także