Warhammer 40,000: Dawn of War - Soulstorm

Redakcja

19.03.2008 12:39, aktual.: 01.08.2013 01:54

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Stało się. Jedna z lepszych strategii czasu rzeczywistego rodem z roku 2004 (tak, tak) doczekała się już trzeciego dodatku. W gruncie rzeczy nie musiałby to być add-on ostatni, wszak uniwersum Warhammera 40K pełne jest ras przez grę jeszcze nie pokazanych, ale na całe szczęście ostatnie dni przyniosły informecję, że Relic od jakiegoś czasu pracuje nad częścią drugą hitowego RTS-a. Przyjrzyjmy się więc tymczasem co zaoferuje nam Soulstorm, który stworzony został dla odmiany przez znaną chociażby z hack’n’slasha Titan Quest firmę Iron Lore.

Historia opowiedziana w Soulstorm nie należy ani do najbardziej oryginalnych, ani wciągających. W gruncie rzeczy to prawie że nie istnieje, co można poczytać za jakiś tam minus gry. Układ Kaurava ma na tyle dużego pecha, iż staje się świadkiem powstania z niewiadomych przyczyn tzw. Warp Storm, jakże nieszczęśliwie na nasz piękny język przetłumaczonej jako Burza Spaczni. Owo niezwykłe zjawisko kosmiczne wydaje się przyciągać wszelkiej maści rasy walczące o dominację w świecie WH40K. Nieszczęsny system szybko staje się areną walki dziewięciu ras. Nie jest wyjaśnione nawet dlaczego naprzeciw siebie, a nie ramię w ramię, stają aż trzy armie mające bronić ludzkości - Kosmiczni Marines, Siostry Bitwy i Gwardia Imperialna - wiemy tylko tyle, że na swój widok krzyczą „heretycy!” i z przyjemnością rzucają się na przeciwników - rodaków. I na tym koniec. Żadnych bohaterów, żadnej głębszej fabuły. A wszystko z powodu ciekawej struktury, jaką przyjmuje kampania.

Tryb pojedynczego gracza przypomina w dużej mierze ten znany z Dark Crusade. Krótkie wyjaśnienie dla tych, którzy w dodatek poprzedni nie mieli okazji zagrać - kampania przypomina trochę takie strategiczne gry planszowe jak Ryzyko, albo bardzo uproszczoną wersję serii Total War. Na głównej planszy widzimy cztery planety i trzy księżyce, podzielone na terytoria (razem jest ich 31). Każda z ras posiada swoją bazę macierzystą oraz kilka innych „prowincji”, z których może przypuszczać ataki na sąsiadów. Wybieramy kogo chcemy zaatakować i rozpoczynamy walkę. Po (a jakże) zmieceniu jednostek wroga z powierzchni ziemi nie pozostaje nam nic innego jak zakończyć turę i poczekać na ruch przeciwnika. Za chwilę znowu przychodzi nasza kolej i tak w kółko.

W porównaniu do poprzedniej części mapa systemu przeszła małą zmianę. Teraz jest ona zdecydowanie bardziej urozmaicona i nie chodzi tu tylko o sam wygląd terenu - a ten jest całkiem zróżnicowany. Przyjdzie nam ścierać się w lokacjach miejskich, pustynnych, bagiennych, czy zimowych, a nawet odwiedzimy terytoria spaczone przez Chaos. Część miejscówek wyróżnia się, występują np. fabryki ciężkiego sprzętu. Najważniejsze są jednak tereny z bramami, dzięki którym możemy przenosić się na inne planety. Te terytoria są kluczowe w walce, gdyż kontrolowanie ich i obrona zapewniają nam niezmącony niczym spokój na pozostałej powierzchni planety. Podobnie jak w poprzedniej części, zaatakowanie macierzystej bazy danej frakcji nie jest sprawą trudną, lecz wygrana nie będzie już taka łatwa.

[break/]W porównaniu z większością bitew, które wyglądają jak zwykłe „skirmisze", a ich celem jest tylko zniszczenie przeciwnika, zajęcie terytorium macierzystego to już nie przelewki. Bitwa taka bardziej przypomina strukturą standardową misję znaną z każdego lepszego RTS-a, ale na tle powtarzalnych pojedynków na pustych mapach stanowi miłą odskocznię, niekoniecznie łatwą do przejścia. Na przykład jeśli chcemy unicestwić kwaterę główną Gwardii Imperialnej musimy liczyć się z tym, że jednocześnie atakować będziemy kilka baz naraz, niszczyć transporty z częściami dla unieruchomionych potężnych czołgów, Baneblade’ów, i tropić obserwatorów artyleryjskich zbliżających się do naszej bazy. Misja taka, w przeciwieństwie do zwykłej walki o teren, zajmie nam już zdecydowanie więcej czasu, a na podobnych mapach sztuczna inteligencja przeciwnika nagle zaczyna o wiele lepiej funkcjonować.

Te 8 misji nie zmienia jednak faktu, że kampania może się znudzić. Już od samego początku dysponujemy przecież wszystkimi jednostkami i technologiami, a fabuły nie ma tutaj praktycznie za grosz. Atakowanie kolejnych terytoriów zaczyna nużyć po kilku godzinach, szczególnie starzy wyjadacze nie znajdą tu w sumie już nic nowego. Gdyby nie ciężkie, długie misje w bazach głównych kampania dla pojedynczego gracza przypominałaby bardziej niby-podstawowy samouczek przed zagłębieniem się w tryb multiplayer. Ale ten znacznie się różni od samotnych potyczek z komputerem. Dobrze przynajmniej, że dodatek opiera się przede wszystkim na dwóch nowych rasach - fanatycznych Siostrach Bitwy i okrutnych Mrocznych Eldarach.

Siostry Bitwy to tacy Kosmiczni Marines w spódnicy i wcale nie jest to przesada. Fanatycznie oddane Bogowi-Imperatorowi szerzą swoją wiarę za pomocą ognia i miecza - dosłownie. Jednostki jak jednostki, każdy musi odkryć samemu, które z nich wykorzysta w walce. Podstawowe oddziały, czyli drużyna Sióstr Bitwy, nie są może najmocniejsze, acz możne je uzbroić w miotacze ognia, które sprawnie nawrócą każdego przeciwnika na odpowiednią drogę, szczególnie takiego nie specjalizującego się w walce w zwarciu, jak choćby Fire Warriors rasy Tau. Generalnie siostrunie nie należą do najmocniejszych wojowniczek, co nadrabiają za to liczebnością, no i Żywą Świętą, potężnym narzędziem zemsty, które każdego przeciwnika obróci w perzynę.

Iron Lore zapowiadał, że dodatek przyniesie pewne zmiany jeśli chodzi o sposób grania. W przypadku Sióstr są to Akty Wiary, potężne lub mniej spektakularne wydarzenia, które wykupujemy za wiarę generowaną przez Święte Ikony instalowane na posterunkach nasłuchowych. Dzięki nim dołączony do naszej drużyny misjonarz może na przykład wesprzeć naszą drużynę boskim pancerzem, czy zesłać na przeciwnika deszcz siarki. Bohaterka Sióstr Bitwy, Siostra Przełożona, również może wykorzystywać Akty Wiary, takie jak choćby oślepienie przeciwnika. Te specjalne umiejętności przydają się bardzo w walce, szkoda jednak, że inne rasy nie otrzymały podobnych smaczków. Niektórzy weterani Dawn of War już narzekają, że zaburza to równowagę między poszczególnymi frakcjami.

[break/]Druga nowa frakcja, Mroczni Eldarzy - czyli źli bracia Eldarów – to fani tortur i okrucieństwa, a przynajmniej tak pragną się prezentować wystylizowani na grupę Kiss. Ich ulubionym gadżetem są kolce, które znaleźć możemy wszędzie - na statkach, pancerzach, czy budynkach. Źli piraci kosmiczni (jak to groźnie brzmi) są mistrzami w szybkich atakach wyspecjalizowanymi jednostkami. Oprócz gromadzenia podstawowych surowców „łakną” (tak twierdzi instrukcja) oni także dusz pokonanych wrogów. Po zebraniu odpowiedniej zdolności i wybudowaniu określonej struktury Mroczni Eldarzy mogą skorzystać z jednej z mrrrrocznych magicznych sztuczek, takich jak Rozdarcie Duszy, czy Krzyki Potępionych.

Niestety od strony graficznej widać już trochę, że podstawka do Soulstorm pochodzi z roku 2004 - przez ten czas zdążyło wyjść chociażby o wiele lepiej wyglądające Company of Heroes. Rzuca się to w oczy szczególnie przy porównaniu Kosmicznego Marine i Siostry Bitwy, bo ilość szczegółów w przypadku tej drugiej jest zwyczajnie o wiele większa. Na całe szczęście dźwięk pozostaje na tak samo wysokim poziomie - niewiele przecież można wymyślić już w dziedzinie podniosłych melodii i gniewnych okrzyków fanatycznych zakonnic z miotaczami ognia w garści.

Czas na podsumowanie trzeciego już i miejmy nadzieję, że ostatniego dodatku do Dawn of War przed „dwójką”. Otóż Soulstorm jest niewątpliwie najlepszym z dotychczasowych add-onów, oferującym najdłuższą kampanię dla pojedynczego gracza, chociaż niewątpliwie kulejącą fabularnie. Mimo faktu, iż Relic przy współudziale Iron Lore solidnie trzymają tutaj wciąż dobry poziom podstawki, daje się już słyszeć głosy fanów odnośnie znużenia ciągłym dodawaniem nowych ras i map, połączone z pytaniami o następną część, pomykajacą na nowoczesnym, lepszym silniku graficznym. Ekipę Relic stać na wiele, o czym przekonaliśmy się przy Company of Heroes także czekajmy cierpliwie na pełnoprawną kontynuację. A do jej premiery „Burza dusz” pomoże nam umilić sobie czas.

Programy

Zobacz więcej
Źródło artykułu:www.dobreprogramy.pl
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (0)
Zobacz także