Worms Forts: Oblężenie

Redakcja

22.02.2007 11:41, aktual.: 01.08.2013 01:57

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Kiedy już dość dawno temu po raz pierwszy zagrałem w pierwszą część Wormsów od razu pokochałem tą grę i miłość ta trwała dość długo, a konkretnie do momentu ukazania się kontynuacji serii w pełnym 3D. Przeniesienie robaków w trzeci wymiar się zwyczajnie nie udało, zaś kolejna „zrobaczona” gra z Forts w tytule potwierdza tylko fakt, że zmiana oprawy jedynie zaszkodziła serii. Teraz dzięki Extra Klasyce Next można co prawda zafundować sobie tą wątpliwą przyjemność za niecałe dwadzieścia złotych, radzę jednak dwa razy się zastanowić nim sięgniemy po portfele, bo Worms Forts: Oblężenie to wyjątkowo nieudany tytuł.

Team 17 to już firma kultowa, która stawiała swe niemowlęce kroki jeszcze na Amidzie (tam też zresztą po raz pierwszy grałem w „robaki”). Wydanie pierwszej odsłony Wormsów okazało się kluczem do większego sukcesu całej ekipy, jak i przesądziło o zmianie głównej platformy docelowej dla przyszłych gier na PC. Kolejne części serii powiększały sukces studia i zdobywały uznanie u graczy oraz graczek, bo robale to jedna z nielicznych gier, która wciąga i dziewczyny (o czym nieraz było dane mi się przekonać). Coś jednak zburzyło tą sielankę. Podczas gdy przejście w trzeci wymiar świetnie się sprawdziło w przypadku większości strzelanek czy platformówek, nadając im przy okazji nowego wymiaru nie tylko w sensie technologicznym, to przeskok do 3D dla Wormsów okazał się delikatnie mówiąc nieudany.

Dynamiczna oraz zwariowana gra zmieniła się w pseudotaktyczny koszmarek, który zamiast bawić nudzi i drażni. Małe robaczki, które w swoim życiu nie robiły nic poza uśmiercaniem się nawzajem nagle zmieniły zwyczaje i miast niszczyć, zajęły się budowaniem. Tak, to właśnie główne novum tej odsłony serii: możemy wzorem nieco poważniejszych strategii budować budynki i czerpać konkretne korzyści z faktu ich posiadania. Taki kasztel na przykład daje nam dostęp do nowych broni, jak choćby katapulta, w szpitalu możemy podleczyć padnięte robale, a zbudowanie cudu świata pozwoli nam na bezkrwawe zwycięstwo. Tak, na serio można wygrać w ogóle nie walcząc – mam wrażenie, że któryś z twórców za długo trzaskał w Age of Empires, z którego to pewnikiem jest skopiowane to rozwiązanie. Najgorsze jednak, że ni jak nie pasuje do tej gry, psując i tak już mocno osłabiony klimat serii.

Obraz

Samo stawianie budynków jest dość mocno uproszczone – nie potrzebujemy żadnych surowców, a jedynie wolne miejsce sąsiadujące z innymi budowlami. Tak więc stawiamy pierwszy gmach przy budynku głównym, tworząc tym samym automatycznie fortyfikacje, gdyż każda nowa budowla z miejsca łączy się murem z poprzednią. Zniszczenie takiego muru powoduje, że wszystkie odcięte od centrum budynki znikną. Co to oznacza? Otóż robale zamiast atakować się nawzajem, obrzucają swoje fortyfikacje, wydłużając niepotrzebnie rozrywkę. O ile jedna rozgrywka w „płaskich” Wormsach trwała kilka minut, tu może wydłużyć się i do godziny. Wszystko to sprawia, że gra traci swój lekki charakter niezobowiązującej rozrywki, który przecież przyciągnął tylu fanów serii. Podsumowując to w jednym zdaniu: główny pomysł, który miał uratować tę odsłonę Wormsów jest totalną pomyłką i pomaga produkcji jak tonącemu kowadło.

[break/]Jednak nie tylko zarządzanie budynkami jest słabą stroną tytułu. Gra ma wszystkie wady poprzednich trójwymiarowych części robaczej sagi, na których czele stoi oczywiście sterowanie. Już samo chodzenie postaciami jest przeciętne za sprawą kamery, która zachowuje się jakby chciała nam za wszelką cenę utrudnić zadanie – nie wiem jak długo testowano Worms Forts: Oblężenie, ale pewnie jest, że za krótko. Dalej dochodzi fatalne celowanie, które o ile w klasycznych robakach było bardzo intuicyjne to tu wydaje się być problemem, z którym developer nie może sobie poradzić. Nie ma żadnych „pewniaków” - każdy strzał przypomina loterię. Do tego poza samymi budowlami nie można niszczyć plansz, co spłyca grę, pozbawiając ją tego całego wesołego chaosu i miodności. Swoją drogą niezniszczalne plansze chronią graczy przed skutkami beznadziejnej detekcji kolizji – czasem zamiast spaść w dół wisimy w powietrzu, podczas gdy innym razem wpadamy w szczelinę, w którą robal zmieścić się nie powinien. Zmiana fizyki w grze sprawiła również, że niemożliwe już jest zastosowanie poślizgu jako broni – wcześniej odpowiednie wykorzystywanie liny i „śliskości” robali było jedną z najskuteczniejszych, a jednocześnie najefektowniejszych oraz najtrudniejszych technik – teraz bohaterowie wydają się być niemal wbetonowani w podłoże.

Obraz

Dobra, wiemy już, czego Wormsy nie oferują (na czele z dobrą zabawą), wypada teraz napisać parę słów o tym, co dostajemy gdybyśmy jednak na zakup się zdecydowali. Worms Forts: Oblężenie oferuje kilka trybów rozgrywki dla jednego gracza oraz tradycyjnie już opcję multiplayer. Szybka Gra to jedna niezobowiązująca partia gry przeciwko komputerowi, jednak słowo „szybka” niezupełnie pasuje do czterdziestominutowych pojedynków. Dalej mamy Misje Treningowe, które pełnia funkcję samouczka – można się tu dowiedzieć jak sterować robalem i choć całość jest dość zabawna to wydaje się być niesamowicie rozwlekła i mało atrakcyjna.

Obraz

Kolejny tryb to Kampania, która to jest głównym trybem dla pojedynczego gracza. Mamy tu sporo misji o (teoretycznie) rosnącym stopniu trudności, rozgrywających się w czterech różnych realiach: odwiedzimy Starożytny Egipt i Grecję, średniowieczną Europę oraz Daleki Wschód z robalami-samurajami. W jakiś sposób gra bardziej przypomina parodię wspomnianego już wcześniej Age of Empire niż typowy wormsowy tytuł, ale singleplayer nigdy nie był najmocniejszą stroną sagi. Nie wypada jednak nie wspomnieć, że cała otoczka scenariusza jest zabawna, a narracja potrafi rozśmieszyć nie tylko młodszych graczy. Ostatnią formą „zabawy” proponowaną przez twórców są Próby gdzie trzeba wykonywać bardzo konkretne zadania (na ogół zwyczajnie chodzi o rozwalenie czegoś, bądź kogoś).

[break/]A co z najważniejszym pytaniem, czyli czy mimo wszystko da się w to grac w multi? Team 17 zapewne twierdzi, że tak, skoro oferuje nam możliwość gry wieloosobowej na jednym komputerze, przez LAN i Fortnet. Nie chodzi jednak naturalnie o samą możliwość włączenia sobie takiego trybu, ale o to jak się on sprawdza. No niestety równie przeciętnie jak reszta, głównie za sprawą słabej dynamiki oraz wspomnianego podłego sterowania i nie lepszej pracy kamery. Po jednej partyjce mamy ochotę włączyć klasyczne Wormsy, a jeśli ktoś zaczął przygodę od tych trójwymiarowych to najwyżej może go najść myśl o szybkim odinstalowaniu gry. Nowe bronie, choć zabawne, nie ratują sytuacji, podobnie zresztą jak odświeżony design bohaterów.

Obraz

Naprawdę mam duży sentyment do Wormsów i chciałbym móc pochwalić chociaż oprawę graficzną - ta jednak wypada średnio. Owszem całość jest bardzo kolorowa oraz czytelna, ale zarówno postacie jak i poziomy mogłyby być zrobione nieco bardziej szczegółowo, a i teksturek powinno być więcej. Animacja jest nawet przyjemna - robale się wyginają, błaznują, a pozostawione same sobie zaczną się bawić bronią. W sumie najlepiej wypadają chyba wszelkie wstawki filmowe - większość z nich jest całkiem zabawna, co w jakiś sposób nagradza przechodzenie kolejnych misji. Muzyczka przygrywająca gdzieś w tle nikogo nie zmusi do zrywu narodowego, ale też nie bije po uszach nachalnością i całkiem pasuje do gry. Reszta odgłosów jest dokładnie taka jak być powinna (pewnikiem część z nich została zapożyczona z poprzednich odsłon serii). Dialogi oraz monologi wprowadzające do rozgrywki mamy jedynie w postaci napisów – brakło kilku nagranych kwestii, które mogły sprawić, że gra byłaby zabawniejsza. Całość oczywiście jest w pełni spolonizowana, a jako ciekawostkę podam, że w grze możemy zmienić język na… czeski! Zaskoczeni? Ja też byłem.

Obraz

Team 17 w pewnym momencie musiało się zorientować, że dodawanie nowych broni do starej gry nie wystarczy, by rozwinąć serię, jednak Worms Forts: Oblężenie ponownie udowadnia jak błędny jest obecnie obrany kierunek sagi. Mam nadzieję, że twórcy zwyczajnie przemyślą grę od nowa i przywrócą jej w końcu dawną, utraconą świetność. A co mają robić gracze, którzy w tym wypadku zajęli rolę testerów i ludzi od kontroli jakości wypuszczonego już, niedopracowanego produktu? Najlepszym rozwiązaniem będzie ignorowanie tego tytułu i powrót do starych, dobrych Wormsów w dwóch wymiarach, bo nadal mają w sobie ogromna dawkę miodności, której tutaj tak brakuje. Nowe pomysły się nie sprawdzają, Wormsy w 3D zwyczajnie nie bawią, a przynajmniej nie w takiej postaci jaką oferuje nam gra Worms Forts. Ocena końcowa i tak nieco zawyżona przez sympatię do serii.

Programy

Zobacz więcej
Źródło artykułu:www.dobreprogramy.pl
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (2)
Zobacz także