InFamous: Second Son — to ja, typ niepokorny

InFamous: Second Son — to ja, typ niepokorny

InFamous: Second Son — to ja, typ niepokorny
02.04.2014 15:32

InFamous: Second Son powinno było pojawić się w momencie premiery PS4, wtedy nikt by się nie naśmiewał z konsoli, że nie ma fajnych gier. Killzone: Shadow Fall okazało się przereklamowane, Knack w wielu aspektach powrotem do przeszłości, a o reszcie odświeżonych tytułów wieloplatformowych nie ma co wspominać. Dopiero Sucker Punch pokazuje, jak można połączyć możliwości nowoczesnego sprzętu z umiłowaniem superbohaterów o niesamowitych mocach, a przede wszystkim też ogromną frajdą z kierowania niepokornym młodym zadymiarzem. Bezpiecznie nie posunąłbym się może od razu do stwierdzenia, iż dla tego tytułu warto wreszcie nabyć PlayStation 4, jednak zdecydowanie należy się w niego zaopatrzyć, kiedy ktoś już urządzenie w domu ma.

  • Slider item
  • Slider item
[1/2]

To trzecia odsłona serii znanej z poprzedniej dużej konsoli Sony, lecz znajomość dotychczasowych wydarzeń absolutnie nie jest potrzebna do zrozumienia wątku. Przydaje się do wyłapywania smaczków (jak sklep elektroniczny MacGratha) i po części rozwikłania tytułu, nawiązującego do Synów Pierworodnych. Na pierwszy rzut oka jednak Second Son tyczy się Delsina Rowe, który zwyczajnie ma starszego brata Reggiego, niezwykle ważnego dla rozwoju historii. Jeden to niefrasobliwy rozrabiaka graficiarz, drugi poważny stróż prawa, obaj muszą sobie poradzić z przypadłością, która nagle dotknęła młodziaka. Nieopodal osady ich fikcyjnego plemienia Akomiszów rozbija się furgonetka przewożąca przewodników. Nie, nie ludzi znających okoliczne lasy oraz zabytki, lecz posługujących się nadludzkimi zdolnościami. Delsin dotyka jednego i niespodziewanie przejmuje jego moce, co sprowadza mu na głowę Departament Zjednoczonej Obrony (w skrócie DOZ, nie mylić z siecią aptek). Nie zdradzając za dużo z fabuły, całe plemię popada w nie lada tarapaty, a bohater musi ruszać do Seattle w poszukiwaniu uciekinierów, pałając zemstą w stronę pewnej bezwzględnej baby...

  • Slider item
  • Slider item
[1/2]

W przeciągu około 12 godzin, potrzebnych na spokojne jednokrotne ukończenie przygody, łącznie nauczycie się władać zestawami 4 mocy i każdą da się lubić. Co dobre, poznajemy je stopniowo, oswajając się z nimi oraz rozbudowując mocno, zanim dostaniemy kolejną. Podstawowa zamiana w dym daje sporo frajdy, umożliwiając chociażby błyskawiczne dostawanie się na dachy szybami wentylacyjnymi czy wyskoki na wiele metrów, poza oczywiście ciskaniem ognistych kul. Również zapowiadane dawno umiejętności neonowe to sporo zabawy, głownie w sprint po ścianach i szybkie unieszkodliwianie przeciwników. Nie wchodząc w szczegóły, pozostałe moce dają szansę pokombinować z cichym podejściem do wykonywania misji, usprawniając zarazem przemieszczanie się w powietrzu, a także wręcz przeciwnie – wcielenie się w typowy naziemny czołg. Zdolności rozwijamy za pomocą porozrzucanych po całym mieście niebieskich odłamków. Wylatują z rozwalanych lokalnych centrów dowodzeń DOZ, wszędobylskich dronów zwiadowczych czy bramek kontrolnych wykrywających nieludzi. Miasto podzielono na dzielnice, które wyswobadzamy stopniowo z okupacji, zyskując przychylność mieszkańców. Domyślny poziom trudności jest w sam raz.

  • Slider item
  • Slider item
[1/2]

Nie mam zastrzeżeń do systemu walki poza jednym. Otóż ciosy wręcz, poza tym, że trudno kogoś trafić podręcznym łańcuchem, zupełnie się w sumie nie przydają. Lepiej likwidować cele z odległości, nabijając pasek super ataku, równającego wszystko z ziemią na różne sposoby, w zależności od akurat dostępnej mocy. Te zmieniamy wysysając odpowiedni element otoczenia, co wprowadza pierwiastek taktycznego kombinowania. Starcia główne przerywane są zabawami w detektywa, gdy fotografujemy dla brata sceny zbrodni, ciekawie rozwiązanym sprzętowo malowaniem graffiti na ścianach, rozprawianiem z dilerami narkotyków, rozwalaniem kamer przemysłowych, szukaniem tajnych agentów w tłumie czy pochowanych dzienników audio. Misjom drugoplanowym brakuje nieco różnorodności, ale też nie czuje się aż takiego niedosytu. W zależności od tego np. czy zabijamy wrogów czy tylko ogłuszamy, nasza karma idzie w dobrą albo złą stronę, otwierając inną paletę zagrań do wykorzystania. Największy wpływ na nią, jak też przebieg fabuły, mają okazjonalne wielkie decyzje do podjęcia, kiedy opowiadamy się za jakąś opcją. Chęć poznania alternatywnego przebiegu wypadków mocno skłania do ponownego przejścia gry.

[break/]Czuć wolność w otwartym świecie, chociaż cyfrowemu Seattle daleko do rozległych terenów z GTA V. Klimat psują jedynie okazjonalne niewidzialne ściany, nie da się przykładowo wdrapać na czubek najwyższej wieży. Second Son niesie także pokaźny ładunek emocjonalny, który poczuje każdy, kto ma rodzeństwo i w przeszłości buntował się przeciwko systemowi. Delsina od razu się lubi, a zaawansowany system strojenia min przez bohatera robi z niego herosa niemal realnego. Nic dziwnego w sumie, bo wcielił się w niego aktor Troy Baker, skanowany w 3D w wielu ujęciach. Jak chwalą się twórcy, sama głowa Rowe’a to niemal 70 tysięcy trójkącików, a inne ważne dla historii postacie nie ustępują mu znacznie wyglądem, prezentując nawet zmarszczki mimiczne. Do tego dochodzą pełne detali ubrania plus różnorakie kurtki, odblokowywane z czasem.

  • Slider item
  • Slider item
[1/2]

Graficznie jest w sumie ogólnie przepięknie i zachowano równowagę między czystym efekciarstwem, a utrzymaniem gry w atmosferze realizmu. Wielkie wrażenie robi oświetlenie scen, poziom wykonania miejscówek, różnorodność dzielnic, przy okazji adekwatnych rozmiarowo do prawdziwego Seattle, czy zmienne warunki atmosferyczne (krople deszczu liczone są ponoć niezależnie). Efekty cząsteczkowe, rozdawane na lewo i prawo, także często zapierają dech. Wizualnie troszkę zawodzą starcia z bossami oraz różnorodność i wykonanie standardowego mięsa armatniego, niemniej nie zdarzyło mi się zamarudzić. Dziwnie potrafią się zachowywać zaalarmowani naszą obecnością mieszkańcy, uciekając na dachy przenośnych toalet, miejskie klomby czy biegając po barierkach. Samemu Delsinowi czasem szwankuje wykrywanie ułożenia stóp względem podłoża, w rezultacie czego wygląda jakby akurat stepował albo robił znaną wielbicielom jazdy na rolkach tzw. omegę. Muzyka udanie oddaje to, co dzieje się na ekranie. Warto też zwrócić uwagę na zmienne odgłosy towarzyszące korzystaniu z mocy. Świetnie wypada ponadto mówiona polska wersja produktu, udomowiona, pełna humoru.

  • Slider item
  • Slider item
[1/2]

Jeżeli teraz PlayStation 4 będzie dostawać na wyłączność projekty minimum na poziomie InFamous: Second Son to ludzie mogą mówić, co chcą, a w konsolę zwyczajnie wypadało będzie się zaopatrzyć. Od razu skreślcie sobie grę na liście przyszłych zakupów i może spróbujcie wkręcić w towarzyszącą jej premierze zabawę Paper Trail, prowadzoną w sieci, lecz mającą swoje odzwierciedlenie także podczas rozgrywki. Chociaż wewnętrznie coś podpowiada mi, że to nie jest wybitny tytuł, radość czerpana z siania zamętu chce zagłuszyć zdrowy rozsądek. Cóż, wygląda na to, iż wypełnienie zestawu zadań drugoplanowych niestety pójdzie mi dosyć szybko i pozostanie wtedy tylko czekać na przystojnego, porządnie wyrośniętego Trzeciego Syna... Albo córkę?

Programy

Zobacz więcej
Źródło artykułu:www.dobreprogramy.pl
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (6)