Playtest MMA
Gry pokroju UFC 2010 czy Fight Night Round 4 udowadniają, że nie jest wcale tak trudno skutecznie wbić się w rynek bijatyk, opanowany przez szalejące po ekranie hadoukeny, okładających się kolekcjonerów mieczy lub genetycznie zmodyfikowanych, otyłych mistrzów sztuk walk. EA Sports zdecydowało się wstąpić na arenę z własną wersją sportu MMA, który definitywnie dokonuje oddzielenia mięczaków od prawdziwych twardzieli. Możemy spokojnie powiedzieć, że „Elektronicy” szykują nam coś więcej, niż tylko kopa w twarz...
10.09.2010 | aktual.: 01.08.2013 01:58
Najlepsze smaczki zostawmy sobie jednak na później - na samym początku omówmy esencję spotkań w ringu. Jeśli graliście w którekolwiek UFC Undisputed to pierwszym, co rzuci się Wam w oczy, jest tu mniej „maszerskie” podejście do prowadzenia rozgrywki. Gry od THQ stanowią bez dwóch zdań "anihilator" gałek analogowych, fundując jeden z ostrzejszych testów wytrzymałości każdemu kontrolerowi. W MMA twórcy postawili na technikę, zastępując wszelkie szalone akcje z padem bardziej spokojnymi manewrami. Każdy cios wyprowadzamy za pomocą prawej gałki, natomiast pozostałe przyciski służą nam do przejścia w gardę, uniki, kopniaki, klincze oraz całą resztę obowiązkowych zagrywek. Niestety mnogość dostępnych funkcji z pewnością wydłuży proces nauki gry, ale gwarantuję, że po kilku starciach można mniej więcej załapać podstawy.
Trzeba przyznać, że licencje Electronic Arts robią swoje, bowiem do wyboru dostaniemy plejadę 65 wojowników, wśród których rzecz jasna znajdą się gwiazdy ringu - pokroju Fedora Emelianenko i Randy'ego Couture’a. Fani MMA mogą nawet rozpoznać co bardziej popularnych sędziów, bacznie przyglądających się naszym pojedynkom. Postacie wyglądają zupełnie jak żywe, a to dzięki doskonałemu warsztatowi twórców, potrafiącemu idealnie przerzuć najdrobniejsze szczegóły znanych zawodników - począwszy od niedoskonałości na twarzach, na wypukłościach świeżego tatuażu zaś kończąc. Wzorem ostatniego Fight Night zdecydowano się też udostępnić opcję stworzenia własnego sportowca, któremu za pomocą specjalnego edytora wstawimy naszą podobiznę. Nie ma to w końcu jak "osobiście" wgnieść komuś resztki nosa wgłąb czaszki, prawda?
Elementem autentycznie wprawiającym w osłupienie w nadchodzącym MMA jest bezapelacyjnie tryb multiplayer, a dokładniej cała jego otoczka. Klucz do "sukcesu" zwie się EA Sports Live Broadcast, czyniące zwykłe starcia w ringu równie wiekopomnymi wydarzeniami, co prawdzie walki w rzeczywistym świecie. Mamy dostępnych kilka wariantów zabawy, z czego pierwszy, czyli Quick Match, rzuci nas w szereg mordobić z graczami o podobnej randze, aby z czasem móc stoczyć pojedynek o tytuł mistrza. Naturalnie inny użytkownicy będą próbowali odebrać nam pas, który da się uzyskać w pięciu różnych kategoriach wagowych. Dalej, Fight Cards to z kolei okazja do zebrania dziesięciu osób, żeby następnie rozplanować mini-turniej. W trakcie, gdy dwóch uczestników będzie wyciskać z siebie siódme poty, reszta może na żywo komentować rozgrywający się spektakl. Co więcej, powtórki z każdej rankingowej batalii zostaną zapisane na serwerze EA Sports, by dało się je ponownie obejrzeć na oficjalnej stronie produkcji.
[break/]Portal MMA nie będzie wyłącznie służyć do przeglądania statystyk, ale stanie się Waszą wizytówką, gdzie to zamieścicie swoje filmiki wyzywające na pojedynek innych graczy, zapiszecie ulubione sceny z poszczególnych meczów i faktycznie zareklamujecie się reszcie społeczności. Wisienką na tym torcie okażą się zapowiadane z wyprzedzeniem walki, które twórcy wyświetlą na żywo na oficjalnej stronie. Taki pojedynek obejrzą (pewnie) tysiące fanów, a w jego trakcie usłyszymy komentarz prowadzony na bieżąco przez najprawdziwszych w świecie profesjonalistów oraz wybrane przez EA Sports gwiazdy. Innymi słowy multiplayer w MMA osiągnie taki poziom rozbudowania, jakiego chyba długo nie ujrzycie w żadnej innej, konkurencyjnej pozycji tego typu - skutecznie zachęcając do wypromowania swojego zawodnika na łamach tej ogromnej wspólnoty.
Oprawa graficzna? To jedyna rzecz budząca mieszane uczucia. Mamy w sieci wyjątkowo dobrze prezentujące się zwiastuny całego projektu, pokazujące wykonane z niezwykłą dbałością o szczegóły modele postaci, których facjaty cudownie pokrywają się juchą, ranami oraz całą gamą innych urazów. Tymczasem zademonstrowany nam grywalny fragment kodu sprawiał wrażenie, jakby ktoś uruchomił nam całkiem inny, dostrzegalnie "biedniejszy" tytuł. Zawodnicy wypadali jakoś sztucznie, zaś tło również nie atakowało oczu żadnymi niestworzonymi wodotryskami. Może to wina wczesnej wersji? Bo jeśli gotowe MMA zaprezentuje się tak, jak na filmikach, to raczej ciężko będzie cokolwiek zarzucić deweloperom. Kwestia ta rozjaśni się trochę 28 września, kiedy wszyscy dostaniemy demko.
Mogę niemniej śmiało napisać, że EA Sports MMA zapowiada się jako naprawdę potężny konkurent dla gier UFC, a to głównie za sprawą zatrważającej wręcz ilości pracy włożonej w budowę społeczności pod ten tytuł. Komentowane na żywo mecze, przygotowanie do walki z możliwością „oplucia” przeciwnika w formie wideo, kręceniem filmów i cała reszta tej unikalnej otoczki, odbywającej się na długo przed właściwym starciem na ringu - takich atrakcji szybko nie zaoferuje Wam żaden inny projekt. Jeśli jesteście zapalonymi fanami "męskiego" sportu to polecam wypatrywać 19 października, gdy MMA wyląduje na sklepowych półkach. Ja już zaczynam przeglądać powtórki z najlepszych starć tytanów, żeby „na sucho” opracować sobie kilka najbardziej niszczycielskich technik.