XCOM: Enemy Unknown

15.10.2012 13:12, aktual.: 01.08.2013 01:45

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Jak tylko 2K Games ogłosiło początek prac nad strzelanką FPP o nazwie XCOM, bazującej na popularnej marce z przeszłości, od razu pojawiły się głosy fanów, że powinno się kontynuować serię w taktycznym, a nie zręcznościowym nurcie. Co ciekawe, szybciej dostaliśmy nowe, acz „staroszkolne” Enemy Unknown, niż tamtą grę, której nie wiadomo czy w ogóle nie skasowano. Kolejne dzieło Firaxis trafiło tak na komputery, jak też konsole i powiem szczerze, że zapewniło mi naprawdę słodki powrót do przeszłości - do czasów, kiedy za pomocą edytora heksadecymalnego dodawałem sobie fundusze, aby skutecznie walczyć z UFO…

Kosmici oczywiście najeżdżają Ziemię. Powstrzymać ich może wyłącznie tytułowa organizacja XCOM, dofinansowywana przez wielką Radę, składającą się z przedstawicieli różnych państw. Mamy za zadanie czuwać nad bezpieczeństwem świata, wykrywać ataki wroga, reagować na niezidentyfikowane obiekty w powietrzu, jak też siły zbrojne na lądzie, pozyskiwać technologie do badań, zatrudniać ludzi do laboratorium oraz inżynierów, stale rozwijać bazę główną, a wszystkim tym zajmować się przy ograniczonych nakładach finansowych oraz dbaniu o to, by jakaś nacja nie zorientowała się, że jest gorzej traktowana. Niewykonalne? Najlepsze uczucie w grze to potrzeba chwytania kilku srok za ogon, lecz w danym momencie najważniejszych i stuprocentowa pewność, że międzygalaktyczny wróg zawsze ma nad nami w jakiś sposób przewagę.

Pierwsze kilka partyjek należy potraktować jako czysty samouczek. Na własnych błędach dojdziecie do tego, w jaki rodzaj uzbrojenia warto inwestować, którym projektom badawczym poświęcić czas, jak odpowiednio zarządzać ośrodkiem, żeby nie zbankrutować, zaś jednocześnie w optymalny sposób wykorzystać ograniczone miejsce w drążonych coraz dalej jaskiniach. Im głębiej, tym drożej, ale co robić, gdy potrzeba kolejnego generatora prądu? Warto brać pod uwagę, że położone obok siebie podobne struktury dają dodatkowe korzyści. Co wzniesiemy niemniej, to też trudny wybór. Przykładowo bez dyspozytorni satelit spadnie nam wykrywalność ruchów nieprzyjaciela, to zaś wpłynie na wzrost paniki w krajach. Jeśli zamęt osiągnie gdzieś krytyczny poziom, państwo odłączy się od Rady i zabierze dofinansowanie, zaś nadmierna strata poparcia oznacza po prostu zamknięcie projektu. Z drugiej strony namierzonego NOL-a trzeba czymś zestrzelić, a bez pomieszczeń odpowiedniej kadry kto nam wyprodukuje myśliwce z wyposażeniem? Wszystko do tego zabiera cenny czas, którego nie mamy…

Obraz

Rozbudowany strona ekonomiczna gry to tymczasem nawet nie główna część zabawy. Gdy już wiemy, że gdzieś działają kosmici, wysyłamy na miejsce grupę uderzeniową, złożoną z do 6 żołnierzy. W boju zdobywają doświadczenie, specjalizując się potem w ramach "drzewek" powiedzmy w zdejmowaniu celów z daleka, albo wspieraniu towarzyszy. Każdego należy odpowiednio wyposażyć – najnowocześniejsze giwery to mus, do tego coraz mocniejsze i pozwalające na więcej (linka z hakiem, plecak rakietowy) pancerze oraz ekwipunek wspomagający, w tym granaty, obezwładniacze lub apteczki, żeby zraniony kompan o wysokim stopniu wojskowym nam się bez sensu nie wykrwawił. Zgony zdarzają się niestety często. Po polu boju poruszamy się w turach, każda akcja zabiera ruchy, a wypada tak kombinować, by ostatecznie skryć się przynajmniej za częściową osłoną. Kłopot w tym, że elementy otoczenia rozpadają się pod ostrzałem – lecą szyby, pękają mury, wybuchają auta… Pokaleczyć się nieopatrznie strasznie łatwo.

[break/]Na wyższych poziomach trudności (niższe zalecam sprawdzać tylko w ramach treningu) zadanie bez strat własnych, szczególnie jeśli z myślą o przesłuchaniu próbowaliśmy złapać obcego żywego, zdarza się nieczęsto. Zdobytą na najeźdźcy technologię rozkładamy na czynniki pierwsze, starając na jej bazie zmontować coś własnego. Czasem inne kraje poproszą o obiekty do badań w zamian za kasę czy naukowców i trzeba pomyśleć, czy warto się podzielić. Raz w miesiącu Rada przedstawia raport z naszych działań, po czym dorzuca pieniądze na operacje, ale to kropla w morzu potrzeb. Niepotrzebny złom ze statków ufoków, a czasem też niestety cenne komponenty, sprzedamy na szarym rynku, dzięki czemu dopiero utrzymamy względną płynność finansową XCOM. Szkoda, że nie możemy kupować potrzebnych surowców, ale tylko my je zdobywamy.

Obraz

Równoczesne planowanie na wielu frontach się więc pięknie kłania. Fabuła Enemy Unknown jest mało skomplikowana, ale zapewnia dynamiczną zmianę sytuacji, gdy już przyzwyczailiśmy się do pewnego poziomu wyzwania, a i zaskoczyć potrafi, dodając chociażby opcję poszukiwania psionicznie uzdolnionych członków oddziału. Nie każdy się nada, testy predyspozycji są długotrwałe, lecz za to potem przejmowanie wrogów plus inne sztuczki umysłu znacznie polepszą nasze szanse przeżycia. Da się pójść nieco na łatwiznę, najmując samych Kena Levine lub Sida Meiera, występujących gościnnie (wystarczy nazwać odpowiednio żołdaka, tylko wyłączy nam trofea), niemniej nie polecam sobie tak psuć zabawy, chyba że ktoś wybitnie nie ogarnia tematu i potrzebuje powoli wprawiać się w wojaczkę.

Jak wypada strategia na konsoli? Nieźle, aczkolwiek bardzo brakowało mi skrótów klawiszowych. Wersja XCOM: Enemy Unknown na PS3 ma przede wszystkim jednak tendencje do zawieszania się. Przeciętna oprawa na bazie Unreal Engine 3 nie powinna stanowić sprzętowego wyzwania, ale zdarzają się straszne zwolnienia akcji, zaś po kilkunastu minutach też coś na wzór obowiązkowego przepełnienia bufora. Jeśli filmiki przerywnikowe zaczną się wyświetlać w dziwnych barwach, to czas najwyższy na zapis gry i restart – za moment będzie zwis. Strasznie to wkurza, choć jeszcze nie tak, jak problemy z wyświetlaniem grafiki na różnych poziomach terenu (wchodzimy do statku kosmicznego, ale często ciągle widzimy jego dach), albo dogrywające się wiecznie oraz niejednokrotnie dziwnie do tego migające tekstury. Muzyka za to trafia w samo sedno, niosąc nuty ciut jak te z Mass Effect.

Obraz

Podsumuję dzieło Firaxis tak – polecam gorąco, ale w miarę możliwości na komputerze. Edycja PC nie jest pozbawiona wprawdzie błędów, lecz aktualizowana będzie częściej oraz gęściej, rozłożenie akcji na klawiaturze zwyczajnie jest wygodniejsze od tego, co daje sterowanie na padzie, a akcja szybciej się ponadto wczyta. Cena też bardziej atrakcyjna. Osobiście dziękuję 2K Games w każdym razie za kolejny przemiły powrót do przeszłości. Nowy XCOM naturalnie nie przebija wyidealizowanego w mych wspomnieniach UFO: Enemy Unknown, niemniej zbliża się do tamtego dzieła bardzo. Mogłoby być więcej rodzajów przeciwników, działających do tego aktywnie zanim ich zauważymy, ale nie jest źle. Tryb sieciowych zmagań również niejednemu wyrwie kilka kartek z kalendarza.

Programy

Zobacz więcej
Źródło artykułu:www.dobreprogramy.pl
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (0)
Zobacz także